[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od tego czasu zaczê³y siê egzekucje i obozy koncentracyjne.- Obozy by³y i za Rommla.- Ale - zrobi³a nieokreœlony gest - to nie by³o oficjalne.Mo¿e te zbiry z SS robi³y takie rzeczy.ale on siê ró¿ni³ od nich wszystkich, mia³ w sobie coœ z dawnego Prusaka.By³ surowy.- Ja ci powiem, kto zrobi³ naprawdê dobr¹ robotê w Stanach - powiedzia³ Wyndam-Matson - komu mo¿emy zawdziêczaæ odrodzenie gospodarcze.Albertowi Speerowi.Nie Rommlowi i nie Organizacji Todta.Speer by³ najlepszym cz³owiekiem, jakiego NSDAP da³a Ameryce.To on uruchomi³ niezliczone przedsiêbiorstwa, spó³ki i fabryki, wszystko, i to na zdrowych podstawach.Przyda³by siê nam taki tutaj, bo teraz mamy w ka¿dej dziedzinie po piêæ przedsiêbiorstw konkuruj¹cych ze sob¹, co jest wyrzucaniem pieniêdzy w b³oto.Nie ma nic g³upszego ni¿ konkurencja gospodarcza.- Ja bym nie mog³a ¿yæ w tych obozach pracy, w tych koszarach, które maj¹ na Wschodzie - powiedzia³a Rita.- Jedna z moich znajomych tam pracowa³a.Nie mog³a mi o tym napisaæ, bo listy przechodzi³y przez cenzurê.Powiedzia³a mi dopiero, jak siê tu przenios³a.Musieli wstawaæ o szóstej rano przy dŸwiêkach orkiestry.- Przyzwyczai³abyœ siê.Mia³abyœ czyst¹ sypialniê, po¿ywne jedzenie, rozrywki i opiekê lekarsk¹.Czego jeszcze chcesz? Œniadania do ³Ã³¿ka?Jego wielkie niemieckie auto bezszelestnie porusza³o siê w ch³odnej nocnej mgle San Francisco.Pan Tagomi siedzia³ na pod³odze z podwiniêtymi nogami.Mia³ w rêku czarkê herbaty ulung, w któr¹ dmucha³ co jakiœ czas, uœmiechaj¹c siê do pana Baynesa.- Ma pan urocze mieszkanie - przerwa³ milczenie Baynes.- Tu na Wybrze¿u jest tak spokojnie.Zupe³nie inaczej ni¿.tam - powiedzia³ ogólnikowo.- Bóg przemawia do cz³owieka w znaku Wzrostu - mrukn¹³ pan Tagomi.- Proszê?- Wyrocznia.Przepraszam.Jestem roztargany i mówiê sam do siebie.Roztargniony, poprawi³ w myœli Baynes i uœmiechn¹³ siê.- Jesteœmy œmieszni - mówi³ pan Tagomi - bo ¿yjemy wed³ug ksi¹¿ki, która ma piêæ tysiêcy lat.Zadajemy jej pytania, jakby by³a ¿ywa.Bo ona jest ¿ywa.Tak jak chrzeœcijañska Biblia.Wiele ksi¹¿ek ¿yje.Nie w przenoœni.Duch je o¿ywia, rozumie pan? - Pan Tagomi wpatrywa³ siê z uwag¹ w twarz rozmówcy.Starannie dobieraj¹c s³owa, Baynes powiedzia³:- Za ma³o siê znam na religii, to nie moja specjalnoœæ.Wolê trzymaæ siê tematów, w których mam jak¹œ orientacjê.- Prawdê mówi¹c nie bardzo rozumia³, o co chodzi panu Tagomi.Muszê byæ zmêczony, pomyœla³.Przez ca³y wieczór, odk¹d tu przyjecha³em, wszystko jest jakieœ.zmniejszone, z domieszk¹ groteskowoœci.Co to za ksi¹¿ka, co ma piêæ tysiêcy lat? Zegarek z Myszk¹ Miki, sam pan Tagomi, delikatna czarka w jego d³oni.a na œcianie naprzeciwko olbrzymi ³eb bizona, odra¿aj¹cy i groŸny.- Co to za ³eb? - spyta³ nagle.- To w³aœnie stworzenie, z którego w dawnych czasach ¿yli rdzenni mieszkañcy.- Rozumiem.- Chêtnie zademonstrujê sztukê polowania na bizony.- Pan Tagomi odstawi³ czarkê na stolik i wsta³.Tutaj, we w³asnym domu, mia³ na sobie jedwabne kimono, miêkkie pantofle i bia³y fular.- Siedzê w wagonie „¿elaznego konia”.- Przysiad³ na wyimaginowanej ³awce.- Na kolanach wierny Winchester, model 1866 z mojej kolekcji.- Przerwa³ i spojrza³ pytaj¹co na pana Baynesa.- Odczuwa pan trudy podró¿y?- Niestety tak - odpar³ pan Baynes.- Trochê za du¿o tego wszystkiego.K³opoty w interesach.- I gdzie indziej, pomyœla³.Bola³a go g³owa.Zastanawia³ siê, czy znakomite œrodki przeciwbólowe produkcji L.G.Farben s¹ dostêpne tu na Wybrze¿u; przyzwyczai³ siê do nich, lecz¹c swoje katary.- Wszyscy musimy w coœ wierzyæ - mówi³ pan Tagomi.- Sami nie potrafimy znaleŸæ odpowiedzi, nie umiemy zajrzeæ w przysz³oœæ.Pan Baynes kiwn¹³ g³ow¹.- Mo¿e moja ¿ona znajdzie coœ na pañsk¹ g³owê - powiedzia³ pan Tagomi widz¹c, ¿e goœæ zdejmuje okulary i pociera czo³o.- Zmêczenie oczu powoduje ból.Pan wybaczy.- Sk³oni³ siê i wyszed³ z pokoju.Najlepszym lekarstwem by³by sen, pomyœla³ Baynes.Dobrze przespana noc.A mo¿e to lêk przed trudnym zadaniem? Niechêæ do stawienia czo³a sytuacji?Kiedy pan Tagomi wróci³, ze szklank¹ wody i jak¹œ pigu³k¹, pan Baynes powiedzia³:- Naprawdê bêdê musia³ po¿egnaæ siê i wróciæ do hotelu.Przedtem jednak chcia³bym siê czegoœ dowiedzieæ.Szczegó³y mo¿emy omówiæ jutro, je¿eli to panu odpowiada.Czy powiedziano panu o trzeciej osobie, która ma w³¹czyæ siê do naszych rozmów?Na twarzy pana Tagomi przez chwilê odmalowa³o siê zdziwienie; potem zdziwienie znik³o i wróci³ wyraz beztroski.- Nic mi na ten temat nie mówiono.Ale jest to oczywiœcie interesuj¹ce.- Z Wysp.- Ach tak - powiedzia³ pan Tagomi i tym razem niczym nie zdradzi³ zdziwienia.Zapanowa³ nad nim ca³kowicie.- Emerytowany cz³owiek interesu - ci¹gn¹³ pan Baynes - który p³ynie statkiem.Jest w drodze od dwóch tygodni.Ma uprzedzenie do latania.- Stary dziwak - wtr¹ci³ pan Tagomi.- Dziêki swoim interesom ma dostêp do informacji o rynku japoñskim.Bêdziemy siê mogli wiele od niego dowiedzieæ, zreszt¹ i tak wybiera³ siê do San Francisco na wakacje.Nie jest to tak bardzo wa¿ne, ale wniesie do naszych rozmów element œcis³oœci.- Tak - zgodzi³ siê pan Tagomi.- Bêdzie móg³ sprostowaæ b³êdy co do rynku krajowego.Od dwóch lat nie by³em na Wyspach.- Czy to jest ta pigu³ka dla mnie?Pan Tagomi drgn¹³, spojrza³ w dó³ i stwierdzi³, ¿e wci¹¿ jeszcze trzyma pigu³kê i szklankê z wod¹.- O, przepraszam.Jest bardzo silna.Nazywa siê zarakaina i jest produkowana przez firmê farmaceutyczn¹ w Prowincji Chiñskiej.Nie narkotyk - doda³ wyci¹gaj¹c d³oñ.- Ten starszy pan - mówi³ pan Baynes, przygotowuj¹c siê do prze³kniêcia pigu³ki - skontaktuje siê prawdopodobnie bezpoœrednio z pañsk¹ misj¹ handlow¹.Zapiszê jego nazwisko, ¿eby pañscy ludzie go nie odprawili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]