[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co siê sta³o? Znowu Ÿle?- W³Ã³¿ coœ - powiedzia³em.Spojrza³a na siebie, zaskoczona.- Och.Racja.Lisa pozby³a siê karetki.Gdy zrobi³a kawê i usiedliœmy przy stole kuchennym, by³a ju¿ znacznie spokojniejsza.Zegar wskazywa³ godzinê pierwsz¹; nadal czu³em siê jeszcze trochê rozchwiany.Ale tym razem nie by³o tak Ÿle.Poszed³em do ³azienki i wyj¹³em butelkê z Dilantin¹, któr¹ schowa³em, kiedy Lisa siê do mnie sprowadzi³a.Pokaza³em jej, ¿e biorê tabletkê.- Zapomnia³em tego dzisiaj zrobiæ - powiedzia³em do niej.- To dlatego, ¿e je schowa³eœ.Post¹pi³eœ g³upio.- Wiem.- Zdaje siê, ¿e mog³em coœ jeszcze do tego dodaæ, czego nie zrobi³em.Nie by³o mi przyjemnie widzieæ j¹ ura¿on¹.Ale ura¿ona by³a dlatego, ¿e nie broni³em siê przed jej atakiem, tylko ¿e obrona by³aby dla mnie zadaniem zbyt wyczerpuj¹cym po napadzie padaczki.- Mo¿esz siê wyprowadziæ, jeœli chcesz - powiedzia³em.By³em rozdra¿niony.Ona te¿.Siêgnê³a ponad blatem i potrz¹snê³a mnie za ramiona.Patrzy³a na mnie wœciek³ym wzrokiem.- D³ugo nie wytrzymam takiej pieprzniêtej gadki - odezwa³a siê, a ja skin¹³em g³ow¹ i zacz¹³em p³akaæ.Pozwoli³a mi wyp³akaæ siê do koñca.S¹dze, ¿e by³o to najlepsze wyjœcie.Mog³a mnie pocieszaæ, ale ja sam to umiem.- Kiedy to siê zaczê³o? - spyta³a w koñcu.- Czy dlatego zamkn¹³eœ siê w domu na trzydzieœci lat?Wzruszy³em ramionami.- Chyba czêœciowo tak.Kiedy wróci³em, zrobili mi operacjê, ale to tylko pogorszy³o sprawê.- No, dobrze.Jestem wœciek³a na ciebie, bo nic mi o tym mie mówi³eœ, wiêc nie wiedzia³am ci robiæ.Chcê tu zostaæ, ale musisz mi powiedzieæ, co siê w takich przypadkach robi.Wtedy nie bêdê wœciek³a.Mog³em wtedy wszystko zepsuæ.Sam siê sobie dziwiê, ¿e tego nie zrobi³em.Przez tyle lat wypracowa³em sobie bardzo dobre metody do takich rzeczy.Ale powstrzyma³em siê, kiedy zobaczy³em jej twarz.Naprawdê chcia³a zostaæ.Nie wiedzia³em dlaczego, ale to mi wystarcza³o.- £y¿eczka by³a b³êdem - powiedzia³em.- Jeœli jest czas i jeœli mo¿esz to zrobiæ bez zagro¿enia dla palców, mo¿na wepchn¹æ do ust kawa³ek materia³u.Przeœcierad³a czy czegoœ.Ale nic twardego.- Przesun¹³em jêzykiem po jamie ustnej.- Chyba z³ama³em z¹b.- Nale¿a³o ci siê - powiedzia³¹.Spojrza³em na ni¹, uœmiechn¹³em siê i od razu rozeœmieliœmy siê oboje.Obesz³a stó³ i poca³owa³a mnie, a potem usiad³a mi na kolanach.- Najwiêkszym niebezpieczeñstwem jest uduszenie.W pierwszej fazie ataku sztywniej¹ wszystkie miêœnie.To nie trwa d³ugo.Potem miêœnie zaczynaj¹ siê bezw³adnie zwieraæ i rozprê¿aæ.Z wielk¹ si³¹.- Wiem.Widzia³am i usi³owa³¹m ciê przytrzymaæ.- Nie rób tego.Po³Ã³¿ mnie na boku.Stañ z ty³u i uwa¿aj na wymachy ramion.W³Ã³¿ mi pod g³owê poduszkê, jeœli ci siê uda.Trzymaj z dala ode mnie wszystko, o co móg³bym siê uderzyæ lub zraniæ.- Spojrza³em jej prosto w oczy.- Chcia³bym podkreœliæ jedn¹ rzecz.Tylko spróbuj zrobiæ to wszystko.Jeœli moje ruchy stan¹ siê zbyt gwa³towne, lepiej bêdzie, jeœli staniesz z dala.Lepiej dla nas obojga.Jeœli ciê uderzê i stracisz przytomnoœæ, nie bêdziesz mog³a mi pomóc, gdy zacznê siê dusiæ w wymiotach.Nadal patrzy³em jej w oczy.Musia³a wyczytaæ, co by³o w moich myœlach, bowiem uœmiechnê³a siê lekko.- Wiesz co, Jankesie? Ja nie pêkam.Znaczy, kapujesz, jak siê obcina takie coœ i rzygaæ siê cz³owiekowi chce, to co mo¿e mu do ³ba strzeliæ, jak nie.-.zakneblowaæ mnie ³y¿eczk¹, wiem.Dobrze, w porz¹dku, rozumiem, ¿e zachowa³em siê g³upio.I o to chodzi.Mog³em przecie¿ odgryŸæ sobie jêzyk alba wewnêtrzn¹ stronê policzka.Nie przejmuj siê.Jeszcze jedno.Czeka³a, a ja zastanawia³em siê, ile jej powiedzieæ.Wiele nie mog³a poradziæ, ale gdybym przy niej umar³, nie chcia³em, ¿eby myœla³a, ¿e to jej wina.- Czasen trzeba mnie zawieŸæ do szpitala.Czasem jedmak atak nastêpuje po drugim.Jeœli to trwa zbyt d³ugo, nie oddycham i mój mózg mo¿e umrzeæ z niedotlenienia.- Na to trzeba zaledwie piêciu minut - powiedzia³a przera¿ona.- Wiem.Stanowi ti problem tylko wtedy, gdybym zacz¹³ miewaæ ataki czêsto, wiêc zd¹¿ymy siê jeszcze do tego przygotowaæ.Ale jeœli zdarzy siê, ¿e jakiœ atak siê nie skoñczy, a drugi zacznie deptaæ mu po piêtach, albo jeœli nie bêdziesz mog³a wykryæ oddechu przez trzy czy cztery minuty, lepiej zadzwoñ po karetkê.- Trzy czy cztery minuty? Zanim siê tu zjawi¹, bêdziesz martwy.- Mam do wyboru: albo to, albo ¿ycie w szpitalu.Nie cierpiê szpitali.- Ja te¿ nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]