[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego rozsądek niemoże być podawany w wątpliwość.Czy pozwolicie mi wyjaśnić? Dla ludzi kontrola urodzeń już oddawna nie stanowiła większego problemu.Obecnie wystarczyło umieścić pod skórąpacjenta, najczęściej na przedramieniu, niewielki kryształ.Rozpuszczał się onprzez rok.Przez ten czas pacjent nie mógł począć dziecka.Dawniej stosowano wtym celu dużo mniej eleganckie i bardziej zawodne metody. Około połowy dwudziestego pierwszego stulecia ludność Ziemiustabilizowała się na poziomie osiemnastu miliardów.Rada Ludnościowa, organutworzony mocą decyzji Organizacji Narodów Zjednoczonych, stworzyła iwprowadziła w życie prawa dotyczące kontroli urodzeń.Od ponad pół tysiąca latprawa te pozostały niezmienione: dwoje dzieci na rodzinę, o ile Rada niezadecyduje inaczej.Od postanowień Rady zależało, kto ile razy mógł byćrodzicem.Rada mogła przydzielić dodatkowe zezwolenie, odebrać jedno lub nawetdwa - wszystko zależnie od stopnia przydatności danych genotypów. - Nieprawdopodobne - mruknął kzin. - A dlaczego? To nie żarty, osiemnaście miliardów ludzi wpotrzasku prymitywnej technologii. - Gdyby Patriarcha chciał narzucić takie prawo kzinom,zginąłby za swoją butę. - Ale ludzie to nie kzinowie.Przez pięćset lat prawodziałało i nikt nie wnosił zastrzeżeń.Dopóki przed mniej więcej dwustu laty niepojawiły się plotki o nieuczciwości Rady.Skandal, jaki wybuchł, przyniósłzmianę obowiązującego dotychczas prawa. Każdy człowiek, bez względu na stan i wartość swoich genów,miał prawo mieć jedno dziecko.Prawo do drugiego dziecka i do kolejnych zyskiwałautomatycznie wówczas, gdy miał niezwykle wysoki iloraz inteligencji,udowodnione zdolności parapsychiczne, był telepatą, pochodził z długowiecznejrodziny lub miał niepsujące się zęby. Prawo do następnego dziecka można było również kupić.Zamilion.Czemu by nie? Umiejętność robienia pieniędzy również była bardzo cenna iczęsto określała zdolność przetrwania danego osobnika.Poza tym, zlikwidowano wten sposób w zarodku wszelkie próby przekupstwa. Jeżeli ktoś nie wykorzystał Pierwszego Prawa, mógł walczyćna arenie.Zwycięzca zyskiwał od razu Drugie i Trzecie Prawo, pokonany traciłPierwsze i swoje życie. Rachunek był równy. - Widziałem te walki w waszych programach rozrywkowych -wtrącił kzin.Myślałem; że to dla żartów. - Nie.To wszystko było na serio - odparł Louis.Teelazachichotała. - A loterie? - Zaraz bodzie i o tym.Nawet przy całej gamie środkówspowalniających proces starzenia, co roku więcej ludzi umiera, niż się rodzi. I tak co roku Rada Ludnościowa sumowała z jednej stronyilość zgonów i emigracji, z drugiej ilość urodzin i imigracji, odejmowała jednood drugiego, zaś otrzymana w ten sposób liczba wolnych zezwoleń była przedmiotemi głównym fantem Noworocznej Loterii Życia. Każdy mógł brać w niej udział.Mając szczęście można byłozyskać prawo do posiadania dziesięciu czy dwudziestu dzieci - o ile można tonazwać szczęściem, rzecz jasna. Z udziału w Loterii nie można było wykluczyć nawetodsiadujących wyroki kryminalistów. - Miałem czworo dzieci - powiedział Louis Wu - z tego jednoz Loterii.Spotkalibyście troje z nich, gdybyście zjawili się dwanaście godzinwcześniej. - To bardzo dziwne i skomplikowane - zauważył kzin.- Kiedynasza populacja staje się zbyt liczna. -.atakujecie najbliższą, zamieszkałą przez ludziplanetę. - Wcale nie, Louis.Walczymy miedzy sobą.Im bardziej jesttłoczno, tym łatwiej czymś kogoś obrazić lub samemu zostać obrażonym. Problem sam się rozwiązuje.Nigdy nawet nie zbliżyliśmy siędo tak straszliwego zatłoczenia, jakie macie na tej planecie! - Chyba zaczynam rozumieć - odezwała sio Teela Brown.-Obydwoje moi rodzice wygrali na Loterii. - Roześmiała się nerwowo.- Gdyby nie to, nigdy bym się nieurodziła.Kiedy tak o tym myślę, to zdaje mi się, że mój dziadek. - Wszyscy twoi przodkowie od sześciu pokoleń rodzili sięwyłącznie dzięki wygranym na Loterii. - Naprawdę? Nie miałam o tym pojęcia! - To nie ulega żadnej wątpliwości - zapewnił ją Nessus. - Nie dostałem odpowiedzi na moje pytanie - upomniał sięLouis. - Co z tego? - Ci-Którzy-Rządzą w naszej flocie ustalili, że ludzierozmnażają się po to, by dziedziczyć szczęście. - He? Teela Brown z wielkiego zainteresowania aż pochyliła się nafotelu.Bez wątpienia po raz pierwszy miała okazje oglądać szalonego lalecznika. - Pomyśl o Loterii, Louis.Pomyśl o ewolucji.Przezsiedemset lat ludzie rozmnażają się według prostej zasady arytmetycznej ; dwaPrawa na osobę, dwoje dzieci na parę.Ten i ów może zdobyć Trzecie Prawo, lubstracić nawet Pierwsze, ale zdecydowana większość ludzi ma dwoje dzieci. A potem Prawo się zmienia.Od dwustu lat dziesięć dotrzynastu procent ludzi rodzi się na podstawie wylosowanego na Loteriizezwolenia.Co decyduje o tym, kto przetrwa i będzie miał potomstwo? Wyłącznie szczęśliwy przypadek. A Teela Brown jest potomkiem sześciu generacjiszczęściarzy.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]