[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to, nawet wêdruj¹c z ca³ymi armiami regularnych ¿o³nierzy Pani, ponieœliœmy tam straty.Jest to nieprzyjazna, surowa kraina, gdzie nie maj¹ zastosowania ¿adne ze zwyczajnych regu³.Ska³y mówi¹, a wieloryby lataj¹.Korale rosn¹ na pustyni.Drzewa chodz¹.Najdziwniejsi ze wszystkiego s¹ jednak jej mieszkañcy.ale to nie nale¿y do rzeczy.To tylko koszmar z przesz³oœci.Koszmar, który wci¹¿ mnie przeœladuje, gdy krzyki Pumy i Floty nios¹ siê echem po korytarzach czasu i po raz kolejny nie mog¹ zrobiæ nic, by ich ocaliæ.— W czym problem? — zapyta³ Elmo.Wysun¹³ mapê spod moich palców, krêc¹c g³ow¹ na boki.— Wygl¹dasz, jakbyœ zobaczy³ ducha.-Wspominam tylko Równinê Strachu._ Och.No tak.No wiêc, wzmocnij siê.Masz tu piwo.— Klepn¹³ mnie w plecy.— Hej! Wa¿niak! Gdzie, u diab³a, by³eœ?Pogna³ przed siebie w poœcigu za czo³owym opierdalaczem Kompanii.Jednooki przyszed³ w chwilê póŸniej.Wzdrygn¹³em siê.— Jak Goblin? — zapyta³ cicho.Obaj nie rozmawiali ze sob¹ od chwili starcia u Ch³opa.Spojrza³ na mapê.—Puste Wzgórza? Interesuj¹ca nazwa.— Zwane te¿ Pró¿nymi Wzgórzami.Nic mu nie jest.Dlaczego sam tego nie sprawdzisz?—Po diab³a? To on zrobi³ z siebie g³¹ba.Nie potrafi znieœæ ma³ego ¿artu.— Twoje ¿arty bywaj¹ brutalne, Jednooki.— Aha.Mo¿liwe.Wiesz, co ci powiem? ChodŸ ze mn¹.— Muszê siê przygotowaæ do czytania.Kapitan wymaga ode mnie, bym co miesi¹c jednego wieczoru uraczy³ ¿o³nierzy czytaniem z kronik.W ten sposób dowiadujemy siê, sk¹d przychodzimy, i wspominamy naszych poprzedników w jednostce.Kiedyœ znaczy³o to bardzo wiele.Czarna Kompania.Ostatnia z Wolnych Kompanii z Khatovaru.Sami bracia.Œcis³y zwi¹zek.Wspania³e morale.My przeciwko ca³emu œwiatu i niech œwiat lepiej uwa¿a.Jednak¿e to, co ujawni³o siê w zachowaniu Goblina, a tak¿e w cichej depresji Elma i paru innych, wywiera³o wp³yw na wszystkich.Elementy zaczyna³y siê rozklejaæ.Musia³em wybraæ dobre czytanie.Z czasów, gdy Kompania by³a przyparta plecami do muru i ocala³a jedynie dziêki wiernoœci swym tradycyjnym cnotom.W ci¹gu czterystu lat by³o wiele takich chwil.Potrzebna mi by³a taka, któr¹ uwieczni³ jeden z bardziej natchnionych kronikarzy, obdarzony ogniem niczym prorok Bia³ej Ró¿y przemawiaj¹cy do potencjalnych rekrutów.Byæ mo¿e potrzebna mi by³a seria, któr¹ móg³bym czytaæ przez kilka wieczorów z rzêdu.— Pieprzysz —powiedzia³ Jednooki.— Znasz te ksiêgi na wyrywki.Ci¹gle trzymasz w nich nos.Zreszt¹ móg³byœ wymyœliæ ca³¹ historiê, a i tak nikt by siê nie po³apa³.— Zapewne.A ponadto nikt by siê tym nie przej¹³.Wszystko siê psuje, staruszku.Masz racjê.ChodŸmy zobaczyæ Goblina.Mo¿e kroniki wymaga³y powtórnego odczytania na innym poziomie.Mo¿e leczy³em tylko objawy.Kroniki maj¹ dla mnie pewn¹ mistyczn¹ wartoœæ.Mo¿e potrafi³bym zidentyfikowaæ chorobê, gdybym zanurzy³ siê w ich tekœcie, by upolowaæ j¹ pomiêdzy wierszami.Goblin i Milczek grali w niem¹ babkê bez u¿ycia d³oni.Muszê przyznaæ tym drobnym czartom, ¿e choæ nie s¹ wielcy, dbaj¹ o to, by nie wyjœæ z wprawy.Goblin prowadzi³ na punkty.By³ w dobrym humorze.Skin¹³ nawet g³ow¹ do Jednookiego.No proszê.Ju¿ po wszystkim.Mo¿na by³o z powrotem wsadziæ zatyczkê do butelek.Jednooki musia³ tylko u¿yæ w³aœciwych s³Ã³w.Ku mojemu zdumieniu nawet go przeprosi³.Milczek zasugerowa³ mi za poœrednictwem znaków, byœmy wyszli i pozwolili im na zawarcie pokoju na osobnoœci.Obaj cierpi¹ z powodu nadmiernie wybuja³ej dumy.Wyszliœmy na zewn¹trz.Zaczêliœmy rozmawiaæ o dawnych czasach, co robimy czêsto, gdy nikt nie mo¿e dojrzeæ naszych znaków.On równie¿ by³ wtajemniczony w sekret, z powodu którego Pani unicestwi³aby ca³e narody.Pó³ tuzina innych podejrzewa³o to ongiœ i zapomnia³o o tym.My wiedzieliœmy na pewno i nie zapominamy nigdy.Gdyby Pani przes³ucha³a tamtych, pozosta³yby jej powa¿ne w¹tpliwoœci.Po nas dwóch, w ¿adnym wypadku.My znaliœmy to¿samoœæ jej najpotê¿niejszego wroga i przez szeœæ lat nie uczyniliœmy nic, by j¹ powiadomiæ, ¿e wróg ten jest czymœ wiêcej ni¿ tylko fantazj¹ buntowników.Buntownicy maj¹ sk³onnoœæ do zabobonów.Uwielbiaj¹ proroków, proroctwa i wielkie, dramatyczne przepowiednie przysz³ych zwyciêstw.To w³aœnie kierowanie siê przepowiedni¹ zapêdzi³o ichw pu³apkê pod Urokiem, co niemal doprowadzi³o do ich ca³kowitego wytêpienia.Odzyskali potem równowagê, wmawiaj¹c sobie, ¿e padli ofiar¹ fa³szywych proroków i proroctw przekazanych im przez ³otrów sprytniejszych ni¿ oni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]