[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.- A wiêc na tym mo¿emy zakoñczyæ tê dys-putê! - uzna³.- ¯yczenia przyjació³ powinny byæ respek-towane.Masz moje s³owo, ¿e bêdê postêpowaæ wedletwojej woli.Kiedy opuœcimy zamek de Mer, ale dopierowtedy, bêdê traktowaæ ciê tylko jako ³ucznika, któregoznam ju¿ od dwóch lat.Co prawda sam nie jestem wprawnyw pos³ugiwaniu siê t¹ broni¹ jak Jamê.- urwa³ naglei chrz¹kn¹³ zak³opotany - jak wielu, którzy nie znaj¹sztuki walki, lecz wielce j¹ sobie ceniê.Jim puœci³ mimo uszu to niedokoñczone porówanie.- Nie przeczê, ¿e tak jest - zgodzi³ siê Dafyddz uœmiechem - ale za³o¿ê siê, ¿e gdybyœ na rok zamieszka³w g³uszy maj¹c tylko ³uk, sta³byœ siê wyœmienitym ³ucz-nikiem.- Tak uwa¿asz? To ciekawe.Nie mam jednak czasu natakie eksperymenty.Przez pewien czas jechali w milczeniu.- Kiedy ju¿ zakoñczyliœmy temat zwi¹zany z tytu³emDafydda, chcia³bym podnieœæ inn¹ kwestiê - przerwa³ciszê Jim.- Udajemy siê teraz na spotkanie przywó-dców, a Mali Ludzie bêd¹ gdzieœ w pobli¿u.S¹dzêjednak, ¿e póŸniej powinniœmy zatoczyæ ³uk i zbli¿yæsiê do Pustych Ludzi od pó³nocy, tak, aby niczegonie podejrzewali.- Popatrzy³ na obu przyjació³.-W zwi¹zku z tym niepokoi mnie pewna sprawa.Bezodzienia, duchy mog¹ poruszaæ siê niezauwa¿one, a na-wet jeŸdziæ na swoich niewidzialnych koniach.Mog¹wiec podkraœæ siê na tyle blisko, by podejrzeæ nas i pod-s³uchaæ, co mo¿e doprowadziæ do zawalenia siê wszelkichplanów.- Nie ma obawy! - rozleg³ siê ochryp³y g³os.Gdy spojrzeli w kierunku, z którego dobiega³, ujrzelibiegn¹cego obok Snorrla.Wilk uœmiechn¹³ siê do nich.- Towarzyszy³em wam niemal od chwili opuszczeniazamku - ci¹gn¹³.- Bêdê te¿ z wami, a¿ dotrzemy doPustych Ludzi, chocia¿ mo¿ecie mnie wcale nie widzieæ.Gwarantujê jednak, ¿e ¿aden duch nie zbli¿y siê, by mócwas pods³uchaæ.A teraz jedŸcie dalej.Zniknê, ale bêdêprzy was.Mówi¹c to niemal rozp³yn¹³ siê w powietrzu, chocia¿Jim wiedzia³, ¿e w otaczaj¹cym ich lesie jest to zupe³nieniemo¿liwe.- A wiêc to ju¿ jasne i muszê przyznaæ, ¿e kamieñ spad³mi z serca - rzek³.- Jeœli bêdziemy jechaæ w takimtempie, wkrótce dotrzemy do punktu zbornego.Urwa³ i zamyœli³ siê.- W³aœciwie to dobrze - rzek³ po chwili.- Jeœlizjawimy siê wczeœnie, spotkanie szybciej siê zakoñczyi bêdziemy dysponowaæ pewn¹ rezerw¹ czasu.To szczegól-nie istotne, jeœli chcemy zbli¿yæ siê do Pustych Ludziz przeciwnej strony.Nie uwa¿acie?Brian i Dafydd zgodnie kiwnêli g³owami.- To, co mówisz, jest bardzo rozs¹dne - przyzna³mistrz kopii.- Nale¿y unikaæ zbytecznego ryzyka, chocia¿nic nie jest pewne.Ale zawsze trzeba zrobiæ wszystko, como¿liwe, by zabezpieczyæ siê przed nieprzyjemnymi nie-spodziankami.- To prawda - zgodzi³ siê Walijczyk.Do miejsca spotkania Northumbrian dotarli, gdy stawi³asiê tam dopiero trzecia ich czêœæ.Wybranym punktem by³apolanka, lecz zbyt ma³a, by pomieœciæ wszystkich wojow-ników.Dlatego wiêkszoœæ rozlokowa³a siê w okolicznychlasach, poza zasiêgiem wzroku.Trójka przyjació³ podjecha³a do Herraca.Pan zamku deMer, wraz z synami i swoim oddzia³em, zaj¹³ przypadaj¹cemu z urzêdu miejsce na œrodku polany.- Cha! - wykrzykn¹³ na ich widok.- Cieszê siê, ¿eju¿ jesteœcie, Wasza Wysokoœæ, panie oraz Sir Brianie.Czekaliœmy na was.- Z pewnoœci¹ nie wszyscy dowódcy zjawili siêju¿.- rzek³ Jim, gdy zatrzyma³ konia przed ogromnymprzywódc¹ Northumbrian.- To prawda, wielu jeszcze nie ma - przyzna³ deMer.- Nie przewidujê jednak, by wszyscy przywódcyspotykali siê z Ma³ymi LudŸmi.Wybra³em do tego tylkonajznamienitszych, którzy stawi¹ siê na rozmowê z Ar-dacem, synem Lutela, i jego towarzyszami.- Na momentzmarszczy³ brwi, po czym kontynuowa³: - Jestem niemalpewien, ¿e wraz z nim nie bêdzie wiêcej ni¿ pó³ tuzinadowódców schiltronów.Z naszej zaœ strony stawi¹ siê SirJohn the Graeme, Sir William Berwick, Sir Peter Lindsayi ewentualnie jeszcze kilku.Przecie¿ nie mo¿emy czekaæzbyt d³ugo na spóŸniaj¹cych siê, a nie ma sensu wyczekiwaædo po³udnia na kogoœ, kto wcale siê nie pojawi.- Zamierzasz wiêc zorganizowaæ spotkanie ju¿ te-raz? - zapyta³ Jim.Orientuj¹c siê po po³o¿eniu s³oñca by³a zaledwie tercja,co oznacza³o godzinê dziesi¹t¹.- Jak tylko zdo³am ich wszystkich zebraæ - odpar³ deMer.- Poczekajcie tu.Zwróci³ siê do synów i rozes³a³ ich w ró¿ne strony, abysprowadzili przywódców wybranych do uczestniczeniaw spotkaniu.Jim zorientowa³ siê, i¿ bêdzie ich razemjedenastu.Maj¹c na wzglêdzie Ma³ych Ludzi ucieszy³ siêz powodu zachowania równowagi si³.Oczywiœcie podwarunkiem, ¿e pozostali dowódcy nie poczuj¹ siê dotkniêci.Humor poprawi³ mu jeszcze Brian szepcz¹c na ucho:- Czêsto siê tak dzieje, Jamesie.Nie przyjmuj siê tym.Zazwyczaj to z powodu czyjejœ nieobecnoœci opóŸniaj¹ siêtakie narady.Wszelkie decyzje podejmuje jednak dowódcai nie powinniœmy siê tym martwiæ.To on okreœla, kiedy maodbyæ siê narada i kiedy nale¿y zaatakowaæ wroga.Jim skin¹³ g³ow¹.- Rozumiem - wyszepta³.Dwadzieœcia lub trzydzieœci minut póŸniej jedenastumê¿czyzn spotka³o siê z oœmioma Ma³ymi LudŸmi.Poœródnich znajdowa³ siê Lachlan, rozpromieniony niczym Brian.Rozlokowali siê w doœæ znacznej odleg³oœci od Northumb-rian, by nikt nie zak³Ã³ca³ im spokoju i nie mia³ mo¿liwoœcipods³uchania zapadaj¹cych tu decyzji.- S¹dzê, ¿e pozostaje nam tylko upewniæ siê, czy naszeplany nie uleg³y ¿adnym zmianom - przemówi³ Herrac pouprzednim powitaniu Ardaca.- O której lub na jakisygna³ moi rodacy maj¹ ruszyæ do ataku?- Zadmê w swój róg - rzek³ Ma³y Cz³owiek, unosz¹ckrowi róg wisz¹cy na ramieniu i przyk³adaj¹c jego cienkikoniec do ust.- Pos³uchajcie, poniewa¿ drugiego takiegonigdy nie us³yszycie.Zad¹³ weñ, a jego s³owa okaza³y siê szczer¹ prawd¹.Jim spodziewa³ siê us³yszeæ ochryp³y dŸwiêk, taki jakidobywa³ siê zazwyczaj z podobnych rogów.Ten jednakwydawa³ z siebie wysoki, mi³y dla ucha ton, który niós³siê na wiele mil.Ardac odj¹³ go od ust i wœród jego gêstej brody zagoœci³uœmiech.- Wasi ludzie bêd¹ zapewne zastanawiaæ siê, sk¹dpochodzi ten g³os - rzek³ - lecz nie zorientuj¹ siê,poniewa¿ nie sposób okreœliæ kierunku, z którego dobiega.Nie jest to taki róg, jaki posiadaj¹ duzi ludzie i gdyus³yszysz go choæ raz, zawsze ju¿ ten dŸwiêk rozpoznasz.Mo¿ecie byæ tak¿e pewni, ¿e zabrzmi on tak g³oœno, i¿zag³uszy bitewny gwar.Przecie¿ do tego w³aœnie celu s³u¿y.- Masz racjê, ¿e to wspania³y róg - przemówi³ Her-rac.- A wiêc dobrze, bêdziemy czekaæ na jego dŸwiêk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]