[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To s¹siad i krewny P³awickich.Sk¹d to posz³o i co siê sta³o?Maszko zdj¹³ paletot i rzek³:- Nie rozumiem nawet, sk¹d wieœæ o tej sprzeda¿y mog³a siê rozejœæ, bo ja nie mówi³em o tym nikomu i nawet zale¿a³o mi na tym, by siê nie rozesz³a.- Nasz agent, Abdulski, jeŸdzi³ do Krzemienia obejrzeæ d¹browê.G¹towski musia³ siê od niego dowiedzieæ o sprzeda¿y.- S³uchaj¿e, co siê sta³o.Dziœ w biurze przynosz¹ mi kartê G¹towskiego.Nie wiedz¹c, kto to jest - przyjmujê.Wchodzi jakiœ ch³ystek i pyta mnie: czy prawda, ¿e sprzeda³em d¹browê i ¿e chcê rozkolonizowaæ czêœæ Krzemienia? Oczywiœcie, odpowiadam tak¿e pytaniem: co go to mo¿e obchodziæ? Ten mówi, ¿e zobowi¹za³em siê p³aciæ z Krzemienia do¿ywotni¹ rentê staremu P³awickiemu i ¿e jeœli, prowadz¹c rabunkowe gospodarstwo, zrujnujê Krzemieñ, nie bêdzie mnie na czym poszukiwaæ.Rozumiesz, ¿e na to poradzi³em mu, ¿eby wzi¹³ kapelusz, zapi¹³ siê dobrze ze wzglêdu na mróz, i ¿eby poszed³, sk¹d przyszed³.Wówczas pocz¹³ wrzeszczeæ, nazwa³ mnie wobec moich dependentów szachrajem, oszustem, wreszcie powiedzia³ mi, ¿e mieszka w Saskim Hotelu - i poszed³.Czy ty nie masz do tego klucza? Czy nie mo¿esz powiedzieæ mi, co to znaczy?- Owszem Po pierwsze: ten G¹towski jest ograniczony i z natury gbur; po drugie: G¹towski jest od lat ca³ych zakochany w pannie P³awickiej, i chcia³o mu siê zostaæ jej rycerzem.- Wiesz, ¿e mam doœæ zimnej krwi, ale istotnie, chwilami zdaje mi siê, ¿e to sen.¯eby ktoœ pozwoli³ sobie zel¿yæ mnie za to, ¿e sprzedajê swoj¹ w³asnoœæ - to wprost przechodzi ludzkie pojêcie.- Co myœlisz robiæ? G¹towskiemu pierwszy stary P³awicki natrze uszu i zmusi go, by ciê przeprosi³.Na to twarz Maszki przybra³a taki wyraz zimnej i zawziêtej z³oœci, ¿e Po³aniecki mimo woli pomyœla³:"No, "niedŸwiadek" nawarzy³ piwa, jakiego siê nie spodziewa³ - i musi je wypiæ."- Mnie nikt nigdy w ¿yciu bezkarnie nie ubli¿y³ i nie ubli¿y - rzek³ Maszko - a ten cz³owiek nie tylko mnie zel¿y³, ale zrobi³ mi tak¹ krzywdê, jakiej siê nie domyœla.- To jest ch³ystek, po prostu niepoczytalny.- Wœciek³y pies jest niepoczytalny, a mimo tego w ³eb mu siê strzela.Widzisz, ¿e mówiê ch³odno, wiêc s³uchaj, co ci powiem: spotka³a mnie katastrofa, spod której siê nie podniosê.- Mówisz ch³odno, ale z³oœæ ciê dusi, wiêc przesadzasz.- Bynajmniej.B¹dŸ cierpliwy i wys³uchaj mnie do koñca.Po³o¿enie jest takie: jeœli moje ma³¿eñstwo nie dojdzie do skutku albo nawet odwlecze siê na jakie kilka miesiêcy, diabli wezm¹ mnie, moje stanowisko, mój kredyt, mój Krzemieñ i wszystko, co mam.Powiedzia³em ci, ¿e jadê resztk¹ pary - i muszê stan¹æ.Panna Kras³awska nie wychodzi za mnie z mi³oœci, tylko dlatego, ¿e ma dwadzieœcia dziewiêæ lat i ¿e wydajê siê jej, jeœli nie wymarzon¹, to przynajmniej dostateczn¹ parti¹.Je¿eli siê tylko poka¿e, ¿e nie jestem tak¹, jak myœli, to zerwie ze mn¹.Gdyby te panie dziœ dowiedzia³y siê, ¿em sprzeda³ d¹browê na Krzemieniu z potrzeby - jutro mia³bym rekuzê.Teraz pomyœl: awantura by³a publiczna, bo przy moich dependentach.Rzecz nie utai siê.Móg³bym im mo¿e sprzeda¿ d¹browy wyt³umaczyæ - ale pozostajê prócz tego cz³owiekiem zel¿onym.Gdybym nie wyzwa³ G¹towskiego, mog¹ ze mn¹ zerwaæ jako z szuj¹ bez honoru, jeœli go wyzwê - pamiêtaj, ¿e to s¹ dewotki, a prócz tego kobiety tak przestrzegaj¹ce pozorów, jak drugich nie znam - wiêc zerw¹ ze mn¹, jako z awanturnikiem.Jeœli G¹towskiego postrzelê, zerw¹ ze mn¹ jako z zabójc¹; jeœli on mnie, zerw¹, jako z niedo³êg¹, który siê pozwoli³ zel¿yæ i poturbowaæ.Na sto danych jest dziewiêædziesi¹t, ¿e tak post¹pi¹.Rozumiesz teraz, dlaczegom ci powiedzia³, ¿e diabli wezm¹ mnie, mój kredyt, moje stanowisko i w dodatku Krzemieñ.Po³aniecki machn¹³ rêk¹ z ca³ym bezmyœlnym egoizmem, na jaki zdobyæ siê mo¿e tylko mê¿czyzna w stosunku do drugiego mê¿czyzny, który go w gruncie rzeczy ma³o obchodzi.- Ba! - rzek³.- Krzemieñ mo¿e ja od ciebie kupiê.Ale po³o¿enie jest ciê¿kie.Co tedy myœlisz robiæ z G¹towskim?Na to Maszko rzek³:- Dotychczas p³acê d³ugi.Nie chcia³eœ mi dru¿bowaæ, czy zechcesz byæ moim œwiadkiem?- Tego siê nie odmawia - rzek³ Po³aniecki.- Dziêkujê.G¹towski mieszka w Saskim Hotelu.- Jutro bêdê u niego.Zaraz po wyjœciu Maszki Po³aniecki wybra³ siê na spêdzenie wieczoru u P³awickich, po drodze zaœ myœla³:"Z Maszk¹ nie ma ¿artów, i rzecz nie skoñczy siê byle jak; ale co mnie to mo¿e obchodziæ? Co oni wszyscy mnie obchodz¹ albo ja ich? Jednak¿e jaki cz³owiek jest diabelnie sam na œwiecie!"I nagle uczu³, ¿e jedyn¹ na œwiecie istot¹, któr¹ on coœ obchodzi i która o nim myœli nie jak o rzeczy, jest Marynia.I rzeczywiœcie, gdy wszed³, z samego uœcisku jej rêki pozna³, ¿e tak jest: ona zaœ rzek³a mu na powitanie swoim ³agodnym i spokojnym g³osem:- Mia³am przeczucie, ¿e pan przyjdzie.Niech pan patrzy: jest gotowa dla pana fili¿anka.Rozdzia³ dwudziesty trzeciPo³aniecki, przybywszy do P³awickich, zasta³ tam G¹towskiego.M³odzi ludzie przywitali siê od razu z widocznym ch³odem i niechêci¹.Dnia tego nie by³o w ca³ym œwiecie nieszczêœliwszego cz³owieka ni¿ G¹towski.Stary P³awicki z niego drwi³ jak zwykle, a nawet wiêcej ni¿ zwykle, by³ bowiem w wybornym humorze z powodu swej krewnej, po której spodziewa³ siê znacznego spadku; Maryniê krêpowa³a jego obecnoœæ i przymus ów na pró¿no stara³a siê pokryæ uprzejmym obejœciem siê i dobroci¹.Na koniec Po³aniecki udawa³ niemal, ¿e go nie widzi.Widocznym tak¿e by³o, ¿e G¹towski nie przyzna³ siê do niczego przed starym P³awickim i ¿e dr¿y teraz o to, by Po³aniecki nie uczyni³ o jego zajœciu z Maszk¹ jakiejœ wzmianki lub ¿eby go nie opowiedzia³.Po³aniecki zrozumia³ to od razu, jak równie¿ i przewagê, jak¹ mu jego milczenie daje nad "niedŸwiadkiem"; chc¹c zaœ jej u¿yæ w interesie Maszki, do czasu milcza³, lecz nie umia³ sobie odmówiæ chêci ukarania G¹towskiego w inny sposób.Oto przez ca³y wieczór zajmowa³ siê tak Maryni¹, jak nigdy od czasu œmierci Litki, co Maryniê przejmowa³o widoczn¹ radoœci¹.Zostawiwszy G¹towskiego staremu P³awickiemu chodzili oboje w poufnej rozmowie po pokoju, potem zaœ siedli pod ow¹ palm¹, pod któr¹ Po³aniecki widzia³ po powrocie z pogrzebu pani¹ Emiliê - i rozmawiali w³aœnie o jej bliskim wst¹pieniu do sióstr mi³osierdzia.Lecz G¹towskiemu zdawa³o siê chwilami, ¿e tak mog¹ rozmawiaæ tylko narzeczeni, i czu³ wówczas to, co musi czuæ dusza, nie w czyœæcu, bo czyœæcowa ma jeszcze przed sob¹ nadziejê, lecz taka, która przestêpuje bramê z napisem: "Lasciate ogni speranza".Widz¹c ich tak razem, wyobra¿a³ sobie równie¿, ¿e mo¿e Po³aniecki kupi³ d¹browê wraz z gruntem, ¿eby choæ czêœæ Krzemienia odzyskaæ dla Maryni, a zatem z jej wol¹ i wiedz¹.I na sam¹ myœl, jak w takim razie zabrn¹³ uczyniwszy awanturê Maszce, w³osy powstawa³y mu na g³owie; P³awicki zaœ, s³ysz¹c jego na wpó³ przytomne albo i ca³kiem niedorzeczne odpowiedzi, bawi³ siê coraz lepiej kosztem "prowincja³a", który na bruku miejskim traci resztê rozumu.Pan P³awicki mia³ siê ju¿ za wzór cz³owieka "sto³ecznego".Przysz³a jednak chwila, ¿e gdy Marynia zajê³a siê w drugim pokoju herbat¹, a pan P³awicki poszed³ do siebie po cygara, m³odzi ludzie zostali sam na sam; wówczas Po³aniecki zwróci³ siê do G¹towskiego i rzek³:- WyjdŸmy po herbacie razem; chcê z panem pomówiæ w sprawie pañskiego zajœcia z panem Maszk¹.- I owszem - odrzek³ ponuro G¹towski zrozumiawszy, ¿e Po³aniecki jest œwiadkiem Maszki.Tymczasem trzeba by³o jeszcze zostaæ na herbacie, a potem siedzieæ doœæ d³ugo, gdy¿ stary pan P³awicki nie lubi³ k³aœæ siê wczeœnie i wzywa³ G¹towskiego na partiê szachów.Podczas partii panna Marynia z Po³anieckim siedzieli znów osobno i rozmawiali z o¿ywieniem, ku serdecznej mêce "niedŸwiadka".- Przyjazd pana G¹towskiego - rzek³ nagle Po³aniecki - musi byæ pani mi³y, bo pani przypomnia³ Krzemieñ.Przez twarz Maryni przemknê³o zdziwienie, ¿e Po³aniecki pierwszy wspomina Krzemieñ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]