[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do kogo jestem, do tego jestem - odpowiedzia³a marszcz¹c czo³o Irka.- Do bezzêbnej Baby Jagi ze œmietnika! - powiedzia³em.- Ale z ciebie pod³e œcierwo - powiedzia³a Irka.Myœla³em, ¿e siê wœcieknie, ale ona mia³a taki smutny g³os.Gdyby tylko na tym siê skoñczy³o, nie mia³bym jej za z³e.Ale ona nagle wyci¹gnê³a wargi w ryjek i splunê³a mi w twarz.Nikt mi jeszcze nie splun¹³ w twarz.Poderwa³em siê, trzasn¹³em z ca³ej si³y g³ow¹ w sufit, zwali³em jak wór z nar i pogna³em za ni¹, ¿eby zabiæ.Nie przesadzam - wiedzia³em, ¿e ka¿dy pupilek ma prawo zabiæ w³Ã³czêgê czy przestêpcê i nic mu za to nie grozi, dlatego ¿e w ten sposób okazuje wiernoœæ sponsorowi.Bieg³em za Irk¹ zapomniawszy, ¿e ju¿ od dawna nie jestem pupilkiem.Wszyscy w sypialni wiedzieli co siê sta³o, ale nikt ni nie wspó³czu³ i nie zamierza³ pomóc.Niektórzy podstawiali mi nogi, popychali, klêli, nawet bili mnie.Irka odwróci³a siê w biegu i - mogê przysi¹c na Wszechmog¹cego sponsora! - uœmiechnê³a siê!Jej szczerbaty uœmiech doda³ mi si³ i rzuci³em siê z ca³ych si³ za ni¹ do drzwi.Ale, jak na z³oœæ, w³aœnie w tej chwili wje¿d¿a³ przez nie wózek, na którym sta³ kocio³ek z polewk¹ dla wszystkich wiêŸniów.Mê¿czyzna, który popycha³ przed sob¹ wózek, rzecz jasna, nie oczekiwa³, ¿e rzuci siê na niego rozjuszony m³odzieniec.Na moje szczêœcie polewka nie by³a zbyt gor¹ca, wiêc kiedy kocio³ wywróci³ siê myœmy siê z kucharzem prawie nie oparzyliœmy, ale huk by³ niesamowity - ca³y kocio³ turla³ siê miêdzy narami, chlustaj¹c na wszystkie strony polewkê z kapust¹ i burakami.W tym szerokim, ale p³ytkim strumieniu p³yn¹³em, w³aœciwie jecha³em na ty³ku ja sam, za mn¹ turla³ siê kocio³, a na koñcu trzymaj¹c siê za jego brzeg, w skazanej na niepowodzenie próbie powstrzymania przed wylaniem siê jego zawartoœci, œlizga³ siê kucharz.Jestem przekonany, ¿e z boku widok by³ przeœmieszny, ale jakoœ nikt siê nie œmia³ - najpierw wszyscy siê przestraszyli, ale szybko dotar³o do nich komu zawdziêczaj¹ puste brzuchy zamiast obiadu.Wiêc jeszcze nie zd¹¿y³em dokoñczyæ swojego œlizgu w ka³u¿y polewki, jak ze wszystkich stron rzucili siê na mnie rozjuszeni niewolnicy - drapali mnie, kopali, starali siê udusiæ, rozdeptaæ, oderwaæ mi rêce i wydrapaæ oczy! Chyba nigdy w ¿yciu nie by³em tak bliski œmierci, jak w tej chwili - stara³em siê uratowaæ - oczy i najbardziej czu³e miejsca na swoim ciele, ale nie starcza³o mi r¹k, ¿eby uratowaæ wszystko, wiêc tylko turla³em siê po pod³odze staraj¹c siê unikn¹æ ,,,,,,,,,,,,,Ile trwa³a ta katorga, nie wiem.Jak, zreszt¹, mog³em wiedzieæ - ile! W koñcu poprzez szum tej tortury dotar³ do mnie krzyk:- Doœæ tego! Na prycze, ju¿ mi! Do kogo mówiê!Uchwyt niewolników os³ab³, puœcili mnie, mog³em otworzyæ oczy i zobaczy³em, ¿e £ysy rozpêdza biczem niewolników i ¿e pomaga mu Irka, która tak¿e usi³uje mnie ratowaæ.£ysy potrzebowa³ niewiele czasu, ¿eby zrozumieæ co siê sta³o, a wtedy zrobi³ coœ, co jeszcze bardziej poni¿y³o moj¹ ludzk¹ dumê, a moja nienawiœæ do tego owocu Z³a jeszcze wzros³a.£ysy podszed³ do mnie uœmiechaj¹c siê wrednie i bardzo boleœnie - nawet nie wyobra¿acie sobie.jak boleœnie! - przy³o¿y³ mi swoim biczem.I jeszcze raz.I jeszcze! Bat œwista³ w powietrzu tak groŸnie, ¿e ka¿de uderzenie wydawa³o siê byæ ostatnim w moim ¿yciu, i wszyscy nagle przycichli, oczekuj¹c tego, co i ja.Tylko Irka nagle rozdar³a siê:- Nie trzeba! Ma ju¿ doœæ! Przecie¿ nie chcia³.£ysy jakby pos³ucha³ jej i powiedzia³:- Ale drugiego obiadu dla was nie ma.Kombinujcie ja umiecie.Doko³a rozleg³ siê groŸny szum oburzonych g³osów.Zwin¹³em siê w k³êbek.- A do pracy pójdziecie grzecznie jak kotki - doda³ £ysy.I poszed³ sobie.Podnios³em siê i powlok³em do swojej pryczy.Ale nie zamierza³em w³aziæ na swoje miejsce, by³em przecie¿ ca³y wysmarowany.Niektórzy, ci najg³odniejsi, zaczêli pe³zaæ po pod³odze i zbieraæ polewkê, dla innych kucharz zdo³a³ wygrzebaæ trochê z dna kot³a.Sta³em w k¹cie miêdzy œcian¹ a prycz¹ i stara³em siê niczego nie widzieæ.Nienawidzi³em tej przeklêtej Irki, która by³a wszystkiemu winna, to przez ni¹ uderzy³em siê o kocio³.Niechby teraz podesz³a, to bym j¹ zadusi³.Podesz³a póŸniej.Dalej chcia³em j¹ udusiæ, a¿ mi rêce dygota³y z bólu i nienawiœci.Ale nie zadusi³em jej, dlatego ¿e przynios³a mi swoj¹ miskê, a na dnie jej by³a polewka.- ¯ryj, palmusie - powiedzia³a.Chcia³em chlusn¹æ jej polewk¹ w gêbê i popatrzeæ jak bêdzie podskakiwa³a, i Irka, chyba domyœli³a siê tego z mojego spojrzenia, bo odsunê³a siê.Ale potem g³Ã³d pokona³ mnie.Wych³epta³em polewkê i nawet wyliza³em miskê jêzykiem.Milczeliœmy.Potem Irka powiedzia³a:- Dawaj miskê, palmusie, muszê j¹ oddaæ.Odda³em jej miskê, chocia¿ wcale siê nie najad³em.Ci¹gle mia³em ochotê st³uc tê paskudê, ale - wiadomo - jeœli jad³em jej z rêki, to musia³em uznaæ j¹ za pani¹, chocia¿ wcale nie mia³a nic wspólnego ze sponsorami.- Gdzie by tu siê umyæ? - zapyta³em.- Myœlê, ¿e zaraz nas pogoni¹ do ³aŸni - powiedzia³a Irka.- Tylko b¹dŸ ostro¿ny, ludzie s¹ na ciebie Ÿli, mog¹ ciê udusiæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]