[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To mnie niepokoi.- Mnie te¿.- Chodzi mi o to, ¿e nie wiedz¹.- Zgadzam siê z tob¹ - wyjaœni³a.39Do czwartku rano zespo³y techników z Biura i konsultantów z zewn¹trz przejrza³y dostatecznie du¿o danych o Ksiê¿ycowym Jastrzêbiu zawartych w S³oñcu, by stwierdziæ, ¿e Projekt dotyczy³ implantacji niebiologicznego mechanizmu kontrolnego, wywo³uj¹cego g³êbokie zmiany psychofizyczne ofiar, ale nikt jeszcze nie pojmowa³, jak to dzia³a³o, jak mikrosfery powodowa³y tak radykalne metamorfozy.Wyeliminowano bakterie, wirusy czy jakieœ inne wyhodowane organizmy.By³a to kwestia czysto mechaniczna.Oddzia³y wojska, pilnuj¹ce miasta przed najazdem intruzów z wszelkich mo¿liwych massmediów i zwyk³ych poszukiwaczy sensacji, nadal wykonywa³y swoje zadania, ale ¿o³nierze z ulg¹ pozbyli siê gor¹cej odzie¿y ochronnej, podobnie setki naukowców i agentów FBI, którzy biwakowali w ca³ym mieœcie.Choæ wiadomo by³o, ¿e Sam musi wróciæ do miasta w najbli¿szych dniach, otrzyma³ zezwolenie na wyjazd z Tess¹ i Chrissie wczesnym rankiem w pi¹tek.Przychylnie nastawiony s¹d wraz z rad¹ sk³adaj¹c¹ siê z federalnych i stanowych przedstawicieli przyznali Tessie tymczasow¹ opiekê nad dziewczynk¹.Ca³a trójka powiedzia³a Harry’emu „do zobaczenia wkrótce”, a nie „¿egnaj” i odlecieli helikopterem FBI typu Jet Ranger.By zapobiec sensacyjnym i nieœcis³ym relacjom z badañ, zarz¹dzono absolutn¹ blokadê informacji o Moonlight Cove.Sam nie zdawa³ sobie w pe³ni sprawy z konsekwencji ca³ej tej historii, a¿ dolecieli nad posterunek wojskowy przy autostradzie.Setki wozów prasowych parkowa³y wzd³u¿ drogi i na polach.Pilot lecia³ dostatecznie nisko, wiêc Sam dok³adnie widzia³ wszystkie kamery filmuj¹ce ich przelot.- Równie t³oczno jest na drodze przy Holliwell Road, przy drugim posterunku - powiedzia³ pilot.- Tam koczuj¹ reporterzy z ca³ego œwiata, œpi¹ na ziemi, a nie w motelu w obawie, ¿e przebudziwszy siê stwierdz¹, i¿ do Moonlight Cove w³aœnie wpuszczono dziennikarzy, kiedy oni chrapali w najlepsze.- Mog¹ spaæ spokojnie - powiedzia³ Sam.- Miasto nie bêdzie otwarte ani dla prasy, ani kogokolwiek innego przez najbli¿sze tygodnie.Helikopterem dotarli na Miêdzynarodowe Lotnisko w San Francisco, gdzie mieli trzy rezerwacje na lot liniami PSA do Los Angeles.W poczekalni Sam przeczyta³ kilka nag³Ã³wków w kioskach z gazetami:SZTUCZNY UMYS£ PRZYCZYN¥ TRAGEDII W COVE.SUPERKOMPUTER WPADA W SZA£.Oczywisty nonsens.Superkomputer New Wave - S³oñce - nie by³ sztucznie wyprodukowanym umys³em.Nic takiego jeszcze nie stworzono na ziemi, choæ ca³e legiony naukowców przeœciga³y siê w badaniach nad stworzeniem prawdziwego myœl¹cego elektronicznego umys³u.S³oñce nie oszala³o; wykonywa³o jedynie polecenia, tak jak wszystkie inne komputery.Parafrazuj¹c Szekspira, Sam pomyœla³: b³¹d le¿y nie w technologii, ale w nas samych.Wspó³czeœni ludzie jednak chêtnie zrzucali winê za niepowodzenie w systemie na komputery, tak jak ¿yj¹cy przed wiekami obarczali win¹ niesprzyjaj¹cy uk³ad planet.Tessa w milczeniu wskaza³a na inny tytu³:TAJNY EKSPERYMENT PENTAGONU PRZYCZYN¥ ZAGADKOWEJ KATASTROFY.Dla niektórych krêgów Pentagon by³ ulubion¹ Zjaw¹, niemal kochan¹ za rzeczywiste i wyimaginowane postêpki, poniewa¿ wiara, ¿e tam tkwi¹ korzenie wszelkiego z³a, czyni³a ¿ycie prostszym.Tym, którzy tak myœleli, Pentagon jawi³ siê niczym stary be³kocz¹cy potwór stworzony przez Frankensteina, w za du¿ych butach i ciasnym czarnym garniturze, przera¿aj¹cy, ale zrozumia³y i przewrotny zarazem.Stwór, którego nale¿y unikaæ, ale ostatecznie ³atwiejszy do zaakceptowania ni¿ jacyœ stokroæ gorsi i zagadkowi z³oczyñcy.Chrissie wyci¹gnê³a ze stojaka z pras¹ specjalne wydanie jednego z wiêkszych brukowców o zasiêgu ogólnokrajowym, wype³nione historyjkami o Moonlight Cove.Pokaza³a im najwa¿niejszy nag³Ã³wek:KOSMICI L¥DUJ¥ NA KALIFORNIJSKIM WYBRZE¯U.NIENASYCENI PO¯ERACZE CIA£ NISZCZ¥ MIASTO.Chwilê patrzyli na siebie z powag¹, po czym uœmiechnêli siê.Chrissie œmia³a siê po raz pierwszy od paru dni.Co prawda nie tak beztrosko i serdecznie, raczej chichota³a gorzko z nut¹ ironii, zbyt ostr¹ jak na jedenastoletni¹ dziewczynkê, ale by³ to jednak œmiech.S³ysz¹c go, Sam poczu³ siê lepiej.40Joel Ganowicz z United Press International przebywa³ w pobli¿u Moonlight Cove od œrody rano, to przy jednym, to przy drugim posterunku.Sypia³ w œpiworze na ziemi, za³atwia³ siê w zaroœlach i p³aci³ bezrobotnemu stolarzowi z Aberdeen Walls za przynoszenie jedzenia.Pierwszy raz w ca³ej swojej karierze tak zaanga¿owa³ siê i poœwiêci³ historii, jak¹ mia³ opisaæ.I w³aœciwie nie wiedzia³, dlaczego.By³o to, oczywiœcie, najwiêksze wydarzenie dekady, a mo¿e nawet coœ wiêcej.Ale dlaczego odczuwa³ potrzebê tkwienia tu, by dotrzeæ do ka¿dego skrawka prawdy? Dlaczego ogarnê³a go taka obsesja? W³asne zachowanie dziwi³o go niezmiernie.Nie by³ w tym odosobniony.Choæ o wydarzeniach w Moonlight Cove przez trzy dni wspominano marginalnie w œrodkach przekazu, a potem ujawniono je w najdrobniejszych szczegó³ach na czterogodzinnej konferencji w czwartek wieczorem, choæ reporterzy skrupulatnie przepytali wiêkszoœæ z dwustu ocala³ych, nikt nie by³ w pe³ni usatysfakcjonowany.Sam fakt masakry prawie trzech tysiêcy ludzi, co znacznie przewy¿sza³o liczbê zmar³ych w Jonestown - zaszokowa³ czytelników prasy i widzów TV, bez wzglêdu na to, czy œledzili uwa¿nie wszystkie szczegó³y.W pi¹tek rano nast¹pi³a kulminacja wydarzeñ.Joel wyczuwa³, ¿e to nie potwornoœæ faktów ani te¿ spektakularne statystyki fascynuj¹ ludzi.To by³o coœ g³êbszego.W pi¹tek rano, o dziesi¹tej, siedzia³ w pobli¿u szosy na zwiniêtym œpiworze, zaledwie dziesiêæ jardów od policyjnego posterunku na pó³noc od Holliwell.Wygrzewa³ siê na s³oñcu w ten zdumiewaj¹co ciep³y paŸdziernikowy poranek rozmyœlaj¹c o sprawie.Mo¿e ca³a ta historia wywo³a³a takie poruszenie, poniewa¿ nie chodzi³o tu o wspó³czesny konflikt miêdzy cz³owiekiem i maszyn¹, ale o odwieczny konflikt natury ludzkiej miêdzy odpowiedzialnoœci¹ i jej brakiem, miêdzy cywilizacj¹ i dzikoœci¹, wykluczaj¹cymi siê ludzkimi d¹¿eniami do wiary i nihilizmu.Nagle wsta³ i poszed³, z ka¿d¹ chwil¹ coraz szybciej, jak w transie.Nie by³ sam.Co najmniej po³owa z dwustu ludzi koczuj¹cych przy posterunku jak na komendê ruszy³a na wschód przez pole.Zdeterminowani maszerowali zwartym szeregiem, przecinaj¹c pochy³¹ ³¹kê, pokonuj¹c pokryte zaroœlami wzgórza i zagajniki.Ten tajemniczy pochód wystraszy³ pozosta³ych i kilku reporterów pod¹¿a³o chwilê za id¹cymi, wykrzykuj¹c pytania.¯aden z uczestników pochodu nie odpowiedzia³.Joel czu³ nieodparcie, ¿e pod¹¿a do szczególnego miejsca, gdzie nie trzeba siê ju¿ niczym przejmowaæ, ani martwiæ o przysz³oœæ.Nie wiedzia³, jak to magiczne miejsce wygl¹da, ale by³ pewien, ¿e je rozpozna.Gna³ do przodu podniecony, zmuszony, przyci¹gany.Istotê schowan¹ w piwnicy na Kolonii Ikara opanowa³o dzikie pragnienie.Nie umar³a, jak inne dzieci Ksiê¿ycowego Jastrzêbia, poniewa¿ mikrosferowy komputer w jej wnêtrzu rozpuœci³ siê, gdy wyzwoli³a siê w formie bezkszta³tnej masy.A zatem nie przyjê³a transmitowanego przez mikrofale rozkazu œmierci, wys³anego przez S³oñce.Nawet gdyby odebra³a polecenie, trafi³oby w pró¿niê, poniewa¿ stwór nie mia³ serca, które mog³oby zatrzymaæ siê.Potrzebowaæ.Pulsowa³a i skrêca³a siê czuj¹c pragnienie, g³êbsze ni¿ zwyk³e po¿¹danie, straszniejsze ni¿ jakikolwiek ból.Potrzebowaæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]