[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczy mia³a szeroko otwarte i martwe; prawe ramiê spoczywa³o w czerwonej ka³u¿y.- Podciê³a sobie ¿y³y - stwierdzi³a pielêgniarka.Jenny spróbowa³a wyczuæ puls na szyi kobiety, choæ wiedzia³a, ¿e to nie ma sensu.Salowa ju¿ nie ¿y³a.Fenton, wpatruj¹c siê w marmurowobia³¹ twarz pokryt¹ puklami œwie¿o ufarbowanych w³osów, pomyœla³ sobie, ¿e nieszczêsna kobieta wygl¹da niczym klown le¿¹cy na teatralnym koszu.- Zadzwoniê na portierniê - powiedzia³a cicho Jenny.Fenton zosta³ sam w umywalni.Przyjrza³ siê bli¿ej prawej rêce kobiety.Nadgarstek by³ nietkniêty.Skaleczenie znajdowa³o siê na d³oni.Wyszed³, ¿eby poszukaæ pielêgniarki, która znalaz³a zw³oki, i spyta³ j¹:- Co robi³a Belle Wilson, zanim siê skaleczy³a?Pielêgniarka okaza³a zdziwienie.- Nie jestem pewna - wyj¹ka³a.- Pomyœl! - nie ustêpowa³.- Ee.my³a jakieœ szklane.Tak, teraz sobie przypominam.Szefowa mówi³a coœ o kwiatach, a potem poleci³a jej umyæ wazony.- Gdzie one s¹? - spyta³, rozgl¹daj¹c siê doko³a.- W umywalni?- Obok - wyjaœni³a pielêgniarka - w sk³adziku.- Poka¿ mi je.Weszli do ma³ego, ciemnego pomieszczenia wy³o¿onego boazeri¹ i pachn¹cego silnie lizolem.Zawadzi³ stop¹ o metalowe wiadro, zanim pielêgniarka znalaz³a kontakt schowany za g¹szczem kijów od szczotek i zmywaków.Zobaczyli pot³uczone szk³o na pod³odze.Fenton przyklêkn¹³, ¿eby pozbieraæ kawa³ki wazonu.- Musia³a upuœciæ któryœ z nich - stwierdzi³a pielêgniarka, wci¹¿ zaskoczona zachowaniem Fentona.- Widzisz jeszcze gdzieœ szk³o? - spyta³ Fenton.- Tam, obok zlewu.Fenton podniós³ z suszarki od³amek szk³a o ostrych krawêdziach, dostrzeg³ na nim czerwone plamy.Zakl¹³ pod nosem.- Nie rozumiem - stwierdzi³a pielêgniarka.- Belle Wilson skaleczy³a siê przypadkiem o rozbity wazon i wykrwawi³a siê na œmieræ.Nie zrobi³a tego umyœlnie.Zosta³a zamordowana.Jest kolejn¹ ofiar¹ tego cholernego psychopaty.Fenton znalaz³ Jenny w umywalni i powiedzia³ jej o swoim odkryciu.Podesz³a do cia³a i pochyli³a siê nad zlewem, aby obejrzeæ rêkê zmar³ej kobiety.Dostrzeg³a teraz, ¿e strumieñ krwi naprawdê wyp³ywa³ z g³êbokiego skaleczenia na d³oni, a nie z nadgarstka.- Spójrz na krew w zlewie - powiedzia³ Fenton.- Co z ni¹?- Jest wci¹¿ p³ynna.Nie krzepnie.Policja zjawi³a siê b³yskawicznie na miejscu zbrodni; od œmierci Neila Munro wóz ekipy œledczej zaparkowany by³ na sta³e za budynkiem administracji.Fenton zadzwoni³ do Tysona, ¿eby powiedzieæ, ¿e siê spóŸni, i wyjaœniæ dlaczego.Rozmawia³ jeszcze przez telefon, kiedy do pokoju wszed³ inspektor Jamieson.Od³o¿y³ s³uchawkê, ale policjant nie odezwa³ siê, tylko nadal przygl¹da³ mu siê w milczeniu.W tej chwili Fenton móg³by przysi¹c, ¿e s³yszy, jak inspektorowi pracuje umys³.- No i co, panie Fenton? - mrukn¹³ Jamieson.- Znowu zboczyliœmy trochê z drogi?- Tylko têdy przechodzi³em - t³umaczy³ siê niezgrabnie Fenton.Minê³o czterdzieœci minut, zanim Fentonowi pozwolono opuœciæ oddzia³ i udaæ siê do administracji, na co nie mia³ teraz szczególnej ochoty, wiedz¹c, jak bardzo jest spóŸniony z robot¹ w laboratorium.Czeka³ na powrót urzêdnika, kiedy nag³e wyrós³ przy nim Nigel Saxon, wyczytuj¹c frustracjê z jego twarzy.- Jakiœ problem, ch³opie?Fenton powiedzia³ mu, o co chodzi.Saxon nie by³ tym specjalnie poruszony.- Uwielbiam s³uchaæ o k³opotach konkurencji.Gdybyœ mia³ kupiæ analizator Saxona.- To pañstwowa s³u¿ba zdrowia - odpar³ tonem wyjaœnienia.- Co tu siê, u licha, dzieje? - spyta³ Saxon, widz¹c ogóln¹ krz¹taninê.Fenton powiedzia³ mu, w czym rzecz.- Jeszcze jedna ofiara? Dobry Bo¿e.Fenton z kolei spyta³ Saxona, co tu robi.- Lunch z kierownictwem szpitala, jako forma podziêkowania za darmowe œrodki jednorazowego u¿ytku - wyjaœni³ Saxon.- Bon appetit.Urzêdnik wróci³ z teczk¹ zawieraj¹c¹ warunki serwisu i Fenton zaraz zacz¹³ przerzucaæ papiery w poszukiwaniu odpowiedniej adnotacji.Saxon zagl¹da³ mu przez ramiê.- Cholera - powiedzia³ Fenton.- Firma ma racjê, jest tu klauzula, która wyklucza bezp³atn¹ wymianê tablicy transformatora.Bêdziemy musieli ponieœæ koszty.Kiedy Fenton znalaz³ siê w sterylizatorni, dwaj sanitariusze przek³adali akurat rzeczy z metalowego wózka do autoklawu.Ustawili ciê¿ki pojemnik na szynach wpuszczonych w pod³ogê, a nastêpnie wsunêli go powoli i ostro¿nie do komory sterylizatora.Po drugiej stronie pomieszczenia trzy kobiety w bia³ych drelichach i siatkach na w³osy przerzuca³y ogromn¹ stertê szczypiec chirurgicznych.Owija³y ka¿d¹ parê z osobna w p³Ã³cienn¹ serwetkê i k³ad³y na tacy.Fenton podszed³ do nich.- Siostra Kincaid?- W swoim pokoju - wyjaœni³a jedna z kobiet, wskazuj¹c kierunek instrumentem trzymanym w d³oni.Moira Kincaid wyjrza³a zza biurka, kiedy za szklanymi drzwiami mign¹³ cieñ Fentona.Poprosi³a gestem, ¿eby wszed³ do œrodka, po czym spyta³a, czemu zawdziêcza tê wizytê.Fenton wyjaœni³, o co chodzi.- Mam te wykazy - powiedzia³a Moira Kincaid.Wysunê³a szufladê biurka i wyjê³a ró¿ow¹, tekturow¹ teczkê.- Nie wiedzia³am, do czego maj¹ s³u¿yæ, ale s¹ wszystkie.Fenton przejrza³ dokumenty i powiedzia³:- Tego w³aœnie szuka³em.- Zwyk³ego wykazu sterylizacji próbników? Standardowa procedura.- Dla pani i dla mnie to tylko kartki papieru, lecz dla innych - a nie trzeba ich daleko szukaæ - wielka kariera.Wci¹¿ by³ z³y z powodu klauzuli w kontrakcie.Uwa¿a³, ¿e administracja powinna zwróciæ na ni¹ uwagê w momencie podpisywania umowy.Przez szklane drzwi dostrzeg³ noszowego, który wszed³ do sterylizatorni i zacz¹³ rozmawiaæ z jednym z sanitariuszy.Ten w chwilê póŸniej wpad³ do pokoju.- S³ysza³a siostra? Kolejne morderstwo!Moira Kincaid spojrza³a na Fentona, który skin¹³ g³ow¹ i powiedzia³:- Salowa z dwunastki.Kiedy wychodzi³ z pokoju, zamykaj¹c za sob¹ drzwi, us³ysza³ sygna³ autoklawu.Ruszy³y skrzyd³a wentylatora.Przystan¹³, ¿eby popatrzeæ na dwóch sanitariuszy, których widzia³ ju¿ wczeœniej - za³o¿yli okulary ochronne, a na d³onie wci¹gnêli grube rêkawice.Umieœcili wózek na szynach, a wówczas drzwi autoklawu otworzy³y siê na oœcie¿.Bia³e wnêtrze komory wype³nione by³y par¹, niczym ³aŸnia turecka, dopóki nie rozproszy³y jej podmuchy wentylatora.Sanitariusze zablokowali wózek i wyci¹gnêli pojemnik z ³adunkiem.Stêknêli obaj z wysi³ku, kiedy jedno z kó³ zaciê³o siê.Fenton dostrzeg³ numer na autoklawie i uœwiadomi³ sobie, ¿e jest to ten sam sterylizator, do którego wepchniêto doktora Munro.Wzdrygn¹³ siê odruchowo.Nawet gdy ogromna paszcza autoklawu by³a rozwarta, ukazuj¹c puste wnêtrze, lœni¹ca, stalowa pieczara wygl¹da³a groŸnie i z³owieszczo.To tylko maszyna - pomyœla³.Jest bezrozumna; spe³nia jedynie polecenia.Ale czyje polecenia? Oto by³o pytanie.Fenton wyszed³ z pomieszczenia i ruszy³ po schodach na parter, zastanawiaj¹c siê, dlaczego tak bardzo nie lubi sterylizatorni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]