[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomiêdzy grobowcami le¿a³a olbrzymia kupa schn¹cych ga³êzi, wyciêtych z drzew i krzewów, porastaj¹cych wa³ i przeszkadzaj¹cych w jego podwy¿szaniu.Wszystko to razem by³o jedn¹ z przyczyn, dla których Alicja, wbrew wewnêtrznym, doœæ zrozumia³ym oporom, zdecydowa³a siê na zainstalowanie owej niskiej lampy, oœwietlaj¹cej tylko kawa³ek tarasiku i pozwalaj¹cej ukryæ w mroku ca³¹ resztê.Rozgoryczony Pawe³ protestowa³ przeciwko obarczaniu go win¹ za ca³oœæ pejza¿u.- Drzewo r¿nê³a Joanna - oœwiadczy³ wzburzonym szeptem.- Ja mia³em woziæ ziemiê! Ja tego tam nie k³ad³em!- To dlaczego nie wozisz?- Którêdy? Ga³êzie le¿¹ na œrodku!- To dlaczego ich nie por¹ba³eœ i nie spali³eœ?- Joanna mi nie pozwoli³a!- Fakt - przyœwiadczy³am cicho, ale stanowczo.- Ja mu nie pozwoli³am.Drewno nale¿y do mnie, niech siê nie czepia.Zosia zaczê³a wobec tego czepiaæ siê nas obydwojga.- Przecie¿ to nie mo¿e tak zostaæ, co wy sobie wyobra¿acie? Wyjedziemy, a Alicja ma to wszystko sama zrobiæ? Rozbebeszyæ by³o komu, ale skoñczyæ to ju¿ nie ma! Kto niby ma byæ od tego?- My.Uspokój siê.S¹ trudnoœci na razie, widzisz przecie¿, ¿e ustawicznie jakieœ zw³oki nam wchodz¹ w paradê.- W ogródku nie ma ¿adnych zw³ok!- Nie wiadomo.Ciemno, nic nie widaæ, rano niby nic nie by³o, ale teraz kto wie czy tam gdzieœ coœ nie le¿y.Zosia wzdrygnê³a siê nerwowo.- Przestañ, na litoœæ bosk¹! Jeszcze wymówisz w z³¹ godzinê! Pawe³, nastaw wody na kawê.Sprz¹tnêliœmy ze sto³u.Alicja, nadal nie odzywaj¹c siê, wróci³a do biurka.Wyjê³am fili¿anki do kawy, Zosia otworzy³a puszkê.- Tu ju¿ nic nie ma - powiedzia³a z niezadowoleniem.- Dwie ³y¿eczki na krzy¿.Pawe³.- Ja i tak bêdê pi³a herbatê - powiedzia³am stanowczo.- Ja te¿! - zawo³a³ Pawe³.Zosia wysypa³a resztkê kawy z puszki do dwóch fili¿anek.- Ale i tak trzeba dosypaæ.Pawe³.Pawe³ dolewa³ wrz¹tku do czajniczka z herbat¹.Odstawi³ czajnik i siêgn¹³ po s³oik z kaw¹ do szafki.Odkrêci³ przykrywkê i zajrza³ do œrodka.- Tu ju¿ te¿ niewiele zosta³o - powiedzia³, poda³ s³oik Zosi i odwróci³ siê po wiêksze fili¿anki do herbaty.Rozmawialiœmy cicho i dzia³aliœmy niemal bezszmerowo, tote¿ to, co rozleg³o siê nagle od strony Alicji, zabrzmia³o jak tr¹by jerychoñskie.- O rany boskie!!! - jêknê³a strasznym g³osem, równoczeœnie z hurgotem odsuwaj¹c krzes³o od biurka.S³oik z kaw¹ wylecia³ Zosi z r¹k.Pawe³ upuœci³ jedn¹ fili¿ankê do kawy razem ze spodeczkiem.Nie uczyni³am ¿adnej szkody tylko dziêki temu, ¿e akurat nic nie trzyma³am w rêku.- Cholera ciê¿ka, zupe³nie o tym zapomnia³am! - powiedzia³a Alicja z wœciek³oœci¹, zanim ktokolwiek z nas zd¹¿y³ wydobyæ z siebie g³os.- Jeszcze tylko tego mi brakowa³o!Podnios³a siê od biurka z jakimœ papierem w rêku i usiad³a przy stole.- Ciotka Thorkilda pisze.O.? Co tu siê sta³o?- Nic - odpar³am.- Na drugi raz powstrzymaj siê od takich efektownych okrzyków, bo nie odpowiadamy za straty, jakie w tym domu poniesiesz.Jakaœ taka nerwowa atmosfera siê wytworzy³a.- I nerwowa atmosfera tu le¿y? - zainteresowa³a siê Alicja, ogl¹daj¹c pod³ogê.Skorupy z fili¿anki zmiesza³y siê wdziêcznie ze skorupami spodka w innym kolorze i kaw¹ na rannych pantoflach Zosi.Niet³uk¹cy siê s³oik z plastyku poturla³ siê pod stó³, siej¹c za sob¹ ciemn¹ smugê w kszta³t regularnego pó³kola.- Abstrakcja wysz³a - powiedzia³ Pawe³ odkrywczo, patrz¹c pod nogi.To otrzeŸwi³o Zosiê.- Je¿eli ja nie dostanê na tym urlopie rozstroju nerwowego, to bêdzie cud - oœwiadczy³a z irytacj¹.- Co, u diab³a, takiego mo¿e pisaæ ciotka Thorkilda, ¿ebyœ musia³a wszystkich straszyæ? Resztê kawy szlag trafi³! Masz jeszcze jakiœ zapas?- Pojêcia nie mam.Joanna, zajrzyj tam do szafki, po lewej stronie.Chyba ju¿ nie ma, co?- Pawe³, rusz siê.!- Masz czekoladê w proszku, kakao i jak¹œ skamienia³¹ resztkê neski - powiedzia³am, grzebi¹c w szafce.Pawe³ uprz¹tn¹³ pobojowisko.Wlaz³ pod stó³ i wyci¹gn¹³ s³oik.- Jeszcze trochê zosta³o - powiedzia³ pocieszaj¹co.- Ewentualnie mo¿e pozbieraæ ³y¿eczk¹ z tych skorup?- Oszala³eœ! - krzyknê³a Zosia.Wydar³a mu z rêki szczotkê i œmietniczkê i sama zamiot³a pod³ogê.Alicja wysypa³a resztkê ze s³oika do puszki.- Rzeczywiœcie, jakoœ szybko ten s³oik wyszed³ - powiedzia³a smêtnie.- Ja mu pomog³am wczoraj, wy dzisiaj.Trzeba jutro pamiêtaæ, ¿eby kupiæ.- Masz tu neskê w kamieniu.Mo¿e siê jeszcze rozpuœci.- Pewnie, ¿e siê rozpuœci.Zreszt¹ dzisiaj idziemy wczeœnie spaæ i nikt nie bêdzie pi³ kawy.- Chyba ¿e przyjd¹ goœcie - powiedzia³ Pawe³ g³upio i lekkomyœlnie.I oczywiœcie powiedzia³ w z³¹ godzinê.W panuj¹cym od kilku dni zamieszaniu wszyscy z Alicj¹ w³¹cznie zapomnieliœmy, ¿e maj¹ przyjechaæ W³odzio i Marianne.W³odzio, nasz rodak, i Marianne, jego szwajcarska ¿ona, uwa¿ali, i¿ ogólne zawiadomienie, ¿e w najbli¿szym czasie przybêd¹, najzupe³niej wystarczy.Dla przygnêbionej nieco nie zaplanowanym najazdem na Aller?d Alicji pewn¹ pociechê stanowi³a myœl, ¿e bêdzie mia³a okazjê pok³Ã³ciæ siê z W³odziem o guziki.By³ to temat od lat pasjonuj¹cy ich obydwoje i wywo³uj¹cy dzikie awantury.W³odzio mianowicie by³ zdania, ¿e przyszywanie guzików jest podstawowym obowi¹zkiem ¿ony.Przyszywanie guzików by³o okreœleniem niejako umownym i obejmowa³o wszystkie obrzydliwe czynnoœci, zwi¹zane z garderob¹ i gospodarstwem domowym.Pracuj¹ca zawodowo Marianne ³agodnie godzi³a siê z t¹ tyrani¹, W³odzio wykorzystywa³ jej ³agodnoœæ, a Alicja dostawa³a piany na ustach i szaleñstwa w spojrzeniu, wykrzykuj¹c rozmaite rzeczy o równouprawnieniu i dyskryminacji kobiet.Nie zd¹¿y³o jeszcze przebrzmieæ echo lekkomyœlnej przepowiedni Paw³a, kiedy ich samochód zatrzyma³ siê przed domem, a oni sami zapukali do drzwi.Na ich widok Zosia zdenerwowa³a siê niebotycznie, wiadomo by³o bowiem, ¿e tak W³odzio, jak i Marianne nie mog¹ ¿yæ bez kawy, s¹ po ca³ym dniu jazdy i padn¹, jeœli jej nie dostan¹.- No nie, to przecie¿ coœ okropnego, istny pech! Trzeba kupiæ jeszcze dzisiaj! S³uchaj, gdzie on mo¿e kupiæ kawê? Pawe³.!- Przecie¿ nie urodzê - mrukn¹³ Pawe³, nie wykazuj¹cy cienia inicjatywy, ani tym bardziej entuzjazmu, z nie znanych nam bowiem przyczyn nie znosi³ W³odzia.- Kolacjê zjedliœmy w Roskilde, ale na kawê przyjechaliœmy do ciebie - wykrzykiwa³ radoœnie W³odzio wœród powitañ, nie zdaj¹c sobie sprawy, ¿e dobija Zosiê ostatecznie.- Co jak co, ale kawê siê u ciebie zawsze dostanie!Zosia wpad³a na stronie w kompletny rozstrój nerwowy.- Na litoœæ bosk¹, Joanna! Gdzie mo¿na kupiæ tej cholernej kawy o tej porze?!- Nigdzie - odpar³am niemi³osiernie.- To znaczy owszem, na dworcu g³Ã³wnym w Kopenhadze i w automatach.Automaty s¹ w œrodku miasta, ko³o Irmy albo ko³o HB, albo byle gdzie.- Pawe³, idŸ natychmiast!- Ale w automatach jest przewa¿nie ta gorsza kawa.- Wszystko jedno! Kup najdro¿sz¹, jaka bêdzie! IdŸ¿e wreszcie, na co czekasz?!Z pewnym wysi³kiem uda³o mi siê wypchn¹æ Paw³a do automatu.W³odzio i Marianne bez skrupu³Ã³w i bez pojêcia o sytuacji ¿ebrali o kawê.Alicja wsypa³a do ekspresu nieszczêsn¹, sponiewieran¹ resztkê z puszki, której starczy³o akurat na dwie fili¿anki.Sama mia³a jeszcze swoj¹ z obiadu, z regu³y bowiem pi³a zimn¹.Zosia zu¿y³a skamienia³¹ neskê, nerwowo nas³uchuj¹c, czy Pawe³ nie wraca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]