[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po kilku chwilach dotarliœmy do koñca tunelu i znaleŸliœmy siê przed najwiêksz¹ jaskini¹, jak¹ kiedykolwiek widzia³em.Dawno temu w jej sklepieniu pojawi³ siê otwór, szeroka szpara, przez któr¹ do wnêtrza dociera³o blade œwiat³o wyj¹tkowo pochmurnego dnia lub zmierzchu, w niewielkim tylko stopniu ukazuj¹c to, co w niej siê znajdowa³o.By³o to miasto - a przynajmniej miasteczko.W¹skie drogi bieg³y miêdzy prymitywnymi budowlami o niekszta³tnych œcianach ze Ÿle dopasowanych kamieni.Stoj¹cy na palcach wysoki mê¿czyzna móg³by wyci¹gniêtymi rêkami dotkn¹æ szczytu murów.Nie widzia³em tam ani dachów, ani okien, tylko pojedyncze otwory drzwiowe.W podobnych do pude³ek domach i na krêtych ulicach roi³o siê od Thasów.O¿ywiony ruch skupia³ siê wokó³ okr¹g³ej budowli znajduj¹cej siê w pobli¿u œrodka tego zbiorowiska prymitywnych cha³up.Us³ysza³em, ¿e ktoœ obok mnie ze œwistem wci¹gn¹³ powietrze do p³uc i odwróci³em lekko g³owê w tê stronê.Uruk le¿a³ na brzuchu, zaciskaj¹c rêce na trzonku wielkiego topora i zimno, z determinacj¹, wpatrywa³ siê w thaskie osiedle.- Na pewno ukryli dziewczynê w wie¿y wodza - szepn¹³ ledwo dos³yszalnie.- Ale czy nam siê uda tam dotrzeæ.Owa centralna budowla musia³a byæ wie¿¹ wodza, jakkolwiek na powierzchni ziemi nigdy nie nazwa³bym jej „wie¿¹”, poniewa¿ by³a tylko trochê wy¿sza ode mnie.Wtedy znacznie bardziej interesowa³y mnie domostwa le¿¹ce w pobli¿u naszej kryjówki.Thasowie u³o¿yli kamienie jeden na drugim, a¿ powsta³ mur.Wytê¿ywszy wzrok zauwa¿y³em, ¿e chocia¿ nie po³¹czyli ich ¿adnym spoiwem, œciany domów wygl¹da³y na masywne.Przypomnia³em sobie, jak w dzieciñstwie przygl¹da³em siê mistrzowi kamieniarskiemu, który bez zaprawy budowa³ podobne mury, z niezwyk³ym wyczuciem wybieraj¹c w³aœnie taki kamieñ, który nale¿a³o po³o¿yæ obok, a potem jeszcze nastêpny i nastêpny.„Uliczki” bez³adnie wij¹ce siê miêdzy cha³upami umo¿liwia³y robienie licznych zasadzek.Tylko szaleñcy walczyliby na ich w³asnym terytorium z Thasami, którzy zapewne mieli w zanadrzu wiêcej takich niespodzianek jak o¿ywione korzenie.Spróbowa³em wiêc odnaleŸæ drogê wiod¹c¹ w prostej linii do wiêzienia Crythy.Mogliœmy przeleŸæ przez mur pierwszego domu (by³ nierówny i ³atwo znalaz³oby siê oparcie dla r¹k i nóg), potem ostro¿nie podbiec do drugiego i trzeciego.Zauwa¿y³em tylko jedno miejsce, gdzie musielibyœmy siê wyprostowaæ - otwart¹ przestrzeñ wokó³ wie¿y.Thasowie byli mniejsi od ludzi.Ich najwy¿szy wojownik ledwie siêga³by mi do ramienia, ale w podziemnym mieœcie zebra³o siê ich tylu, i¿ bez trudu powaliliby ka¿dego z nas, chyba ¿e wêdrowalibyœmy szczytami murów.W desperacji cz³owiek czasami decyduje siê na czyn, który w innych okolicznoœciach uzna³by za niemo¿liwy do zrealizowania.Szybko wyt³umaczy³em, co moim zdaniem powinniœmy zrobiæ.Zwróci³em siê bezpoœrednio do Uruka, poniewa¿ by³em przekonany, ¿e znacznie lepiej przeka¿e wszystko Tsalemu za pomoc¹ myœli ni¿ ja niezdarnymi gestami.Jaszczuroludek sykn¹³, lecz zawiesi³ na szyi siatkê ze œwiec¹cymi kamieniami.Nie chcia³em wypuszczaæ z garœci Lodowego Jêzora, ale do wêdrówki przez osadê Thasów potrzebowa³em obu r¹k.Schowa³em go wiêc do pochwy.Brzeszczot zgas³ i tylko we wnêtrzu rêkojeœci nadal pulsowa³y kolorowe pasma.Uruk przywi¹za³ swój topór na plecach w taki sposób, ¿eby w razie potrzeby móc pochwyciæ go jednym ruchem (wypróbowa³ wszystko dwukrotnie, by siê upewniæ, ¿e umocowa³ go w³aœciwie).Czo³gaj¹c siê i co chwila przypadaj¹c do ziemi, dotarliœmy do pierwszego z wybranych przeze mnie domów-pude³ek.Z odleg³oœci s³ysza³em gard³ow¹ mowê Thasów.I chocia¿ skrêci³em nogê w kostce podczas pamiêtnej burzy, która zaskoczy³a mnie na urwistych œcianach Zielonej Doliny, teraz przegna³em myœl o mo¿liwoœci pora¿ki.Tak jak przypuszcza³em, ju¿ po kilku chwilach bez trudu znalaz³em siê na szczycie muru.Na szczêœcie okaza³ siê tak szeroki, ¿e mog³em na nim stan¹æ.Tsali skoczy³ w górê, przemkn¹³ obok mnie okr¹¿aj¹c róg domostwa i dotar³ do nastêpnego muru z wdziêkiem i zrêcznoœci¹ w³aœciw¹ jego plemieniu.Pojedyncza izba w dole okaza³a siê pusta, ale to nie znaczy³o, ¿e szczêœcie nadal bêdzie nam sprzyjaæ.Wystarczy³o, ¿eby choæ jeden Thas spojrza³ w górê i zauwa¿y³ nas, a wtedy.Energicznie przegna³em t¹ myœl i ruszy³em za Tsalim.Wprawdzie nie skoczy³em równie lekko i zrêcznie, lecz trafi³em w upatrzone miejsce i poœpieszy³em za Jaszczuroludkiem.Nie obejrza³em siê, by sprawdziæ, czy Uruk zrobi³ to samo, mimo ¿e raz lub dwa us³ysza³em za sob¹ jego stêkniêcie.Przebyliœmy trzy czwarte drogi do wie¿y, kiedy spostrzeg³ nas wreszcie jakiœ mieszkaniec chaty, której bezceremonialnie u¿yliœmy jak stopnia drabiny.Wzdrygn¹³em siê, s³ysz¹c przeraŸliwy okrzyk, ale przecie¿ w g³êbi duszy nie wierzy³em, ¿e nie zauwa¿eni przemkniemy siê przez thaskie miasto.Uzna³em, i¿ wci¹¿ mo¿e to nam siê udaæ, jeœli Thasowie nie dysponuj¹ wiêksz¹ liczb¹ chwytliwych i œmierdz¹cych korzeni.Tsali ju¿ wskoczy³ na nastêpny mur, a ja znów poszed³em jego œladem.Lecz œwiadomoœæ, ¿e nas odkryto, widaæ wstrz¹snê³a mn¹ bardziej, ni¿ przypuszcza³em, gdy¿ zachwia³em siê, a potem ukl¹k³em i chwyci³em siê muru, b]l nie wpaœæ do wnêtrza cha³upy.Na ulicach rozbrzmia³y ostrzegawcze okrzyki.Nie wolna mi ich s³uchaæ, muszê skoncentrowaæ siê na uwolnieniu Crythy.Dotar³em do ostatniego domostwa i ujrza³em przed sob¹ przestrzeñ, której chyba nie zdo³a³bym przeskoczyæ.Tsali ju¿ wyl¹dowa³ na murze wie¿y i znikn¹³ w dole, lecz podobny skok przekracza³ ludzkie mo¿liwoœci.Kiedy tak siê waha³em, dogoni³ mnie Uruk.- Za daleko - powtórzy³ g³oœno moj¹ myœl.Krête uliczki w dole by³y pe³ne Thasów biegn¹cych w stronê wie¿y i gromadz¹cych siê wokó³ wejœcia do nie Pozosta³a nam ju¿ tylko walka.Wyci¹gn¹³em z pochwy Lodowy Jêzor.Wyda³o mi siê wtedy, ¿e zaczarowanany miecz rozpozna³ niebezpieczeñstwo i chcia³ dodaæ nam otuchy, poniewa¿ rozb³ysn¹³ jaskrawym œwiat³em.Thasowie zajêczeli.Nie mia³em chêci widzieæ, jak¹ teraz broni¹ bêd¹ z nami walczyæ.Skoczy³em w sam œrodek t³umu.Przewróci³em przy tym co najmniej jednego Thasa, ale zdo³a³em utrzymaæ siê na nogach.Zakrêci³em w górze m³ynka Lodowym Jêzorem, który a¿ zaœwista³ nie przestaj¹c p³on¹æ niezwyk³ym blaskiem.Thasowie cofnêli siê z krzykiem, zas³aniaj¹c oczy rêkami.W mgnieniu oka stan¹³ obok mnie Uruk, trzymaj¹c w pogotowiu wielki topór.Pojawienie siê wiêŸnia lodowej krypty wstrz¹snê³o mieszkañcami podziemi.Tak, przyznajê, ¿e walczyli.Niektórzy z nich zginêli od miecza i topora, ale odnios³em wra¿enie, ¿e raczej widok naszej broni, a pewnie i nas samych, powa¿nie os³abi³ ich wolê walki.W owej chwili o¿y³o mi w pamiêci wspomnienie z poprzedniego ¿ycia.Na pewno kiedyœ ju¿ tak walczyliœmy.Wiedzia³em te¿, ¿e zrodzonym z wody Lodowym Jêzorem mog³em kruszyæ nawet ska³y i ziemiê.Przebiliœmy siê do drzwi wie¿y.Widz¹c nas Tsali wyszed³ stamt¹d ty³em.Wzrok mia³ utkwiony w Crycie i przyci¹ga³ j¹, jakby prowadzi³ konia pos³usznego naciskom wodzy.Zobaczy³em nieruchom¹ twarz dziewczyny.Oczy mia³a zamkniête i zdawa³a siê spaæ.Uruk podbieg³ do niej i, zanim zd¹¿y³em poruszyæ siê lub zaprotestowaæ, podniós³ j¹ i przerzuci³ przez lewe ramiê, nie wypuszczaj¹c z prawicy topora.Crytha zwisa³a jak martwa w jego uœcisku.Tsali w³¹czy³ siê teraz do walki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]