[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- głos Trzynastki zawahałsię. - I tak mi nie uwierzysz! - Zobaczyłeś smoka? - zaśmiała się Siódemka. - Coś w tym rodzaju.W każdym razie, miałem strachajak nigdy w życiu.Ale to musiał być jakiś zwid albo halucynacja bo tu nie maniczego oprócz skał.Już schodzę, tylko gdzieś mi się zapodział pojemnik zpróbkami. - Jest tutaj, w opłakanym stanie.Schodźostrożnie! Trzynastka zsuwał się powoli brzegiemżlebu.Siódemka prowadziła go wzrokiem. - Patrz! Co tojest? - krzyknęła Siódemka.- O, tam! Spójrz nieco w lewo! W miejscu, gdzie przed chwilą osypywały się skalneodłamy, na kawałku gładkiej kamiennej płyty połyskiwał sporych rozmiarów foremnypięciokąt z zielonkawego, fluoryzującego szkliwa.Trzynastka sięgnął w tamtąstronę.Pięciokątna płytka leżała na skale, można ją byLo podnieść.Trzynastkawłożył ją do torby i po chwili był już na dole. - Dajmi to! - powiedziała Siódemka, wskazując torbę. - Toja znalazłam! - Zaczekaj! - Trzynastka odbiegł kilkakroków i wyjął znalezisko z torby, - Tu są jakieś znaki, rysunki! Kapitalne! Siódemka, skradając się za plecami Trzynastki,skoczyła nagle i próbowała mu wyrwać płytkę, ale odepchnął ją i uskoczył. - To moje, ja zauważyłam, oddawaj! - krzyknęłaSiódemka płaczliwie.- Będziesz się chwalił cudzym odkryciem, ty świntuchu,egoisto, niewdzięczniku! Nie bacząc na to, żeSiódemka okładała pięściami jego plecy, Trzynastka zapiął zdecydowanie torbę. - Widziałem to już wcześniej, kiedy wspinałem się wgórę - powiedział. - Kłamiesz! Chcesz się popisaćodkryciem! Zawsze byłeś taki! Siódemka odwróciła sięna pięcie i pobiegła w stronę lądowników.Trzynastka stał przez chwilę,zdecydowanie machając torbą.Potem ruszył powoli za Siódemką. - Zaczekaj.- powiedział niepewnie.- No, zaczekaj,do licha, masz, weź, bo się rozryczysz! Siódemkazatrzymała się, a gdy Trzynastka zbliżył się do niej i rozpiął torbę, stała siędziwna rzecz: lśniąca płytka poszarzała nagle, a po chwili.zniknęła! Poprostu - zniknęła, jakby wyparowała.Popatrzyli na siebie, a potem zapominając wjednej chwili o niedawnej awanturze, rzucili się na torbę, nicując ją ipotrząsając przez dobre pięć minut, jednak bez śladu jakiegokolwiek rezultatu. Vram śmiał się jeszcze przez dłuższą chwilę.Potempodsumował wyniki. - No, tak! Miałeś zupełną rację,Huxl! Teraz nie ma cienia wątpliwości.Test dał wynik niemalże "podręcznikowy":ryzykanctwo - 0,7, instynkt samozachowawczy - 0 9, strachliwość przy bodźcunagłym - 0,9, altruizm - 0,5, egoizm - 0,5, no i ciekawstwo 1 ,0! Wypisz,wymaluj - istota rozumna! To diabelnie mądra rzecz, ta metoda testowa! - Tak, tak, mój drogi! Ucz się, ucz.Jak popracujesztyle czasu, co ja, na poligonie doświadczalnym Instytutu Badań ObcychCywilizacji, poznasz wiele ciekawych spraw - powiedział Huxl z wyższością.-Sprawdź teraz, co zarejestrowały kamery i czujniki. -Dobrze, a co dalej? - Jak zwykle, to znaczy nic. - Szkoda.Obejrzałbym sobie z bliska żywy egzemplarztakiego dziwoląga! - Ani mi się waż! Nie masz pojęcia,co by się tutaj działo, gdyby nas odkryli! To byłby koniec spokojnej pracy iobserwacji.Trzeba by zwijać poligon i przenieść gdzie indziej.Wyobraź sobie,ile by to kosztowało przerzucić te wszystkie urządzenia, dekoracje,symulatory.Nie po to wabimy tu różne wyprawy międzygwiezdne, żeby onezabierały się do badania nas: To my mamy je zbadać w warunkach laboratoryjnych,i to tak, aby sobie nie zdawały z tego sprawy.Na tym polega metoda naszejpracy! Specjalnie wywołujemy różne niezwykłe zjawiska na naszym słońcu, byzainteresować wszystkich tym układem planetarnym.Przylatują tutaj, a myspokojnie możemy stwarzać im różne warunki i badać ich reakcje i właściwości.Kiedy przylatują same automaty czy sondy kosmiczne, możemy je badaćbezpośrednio, a potem tak spreparować zawartą w nich informację, że wynoszą stądtakie wyniki, jakie chcemy, aby wyniosły.Z istotami rozumnymi jednakże innasprawa: nie wolno nam wpływać na zawartość ich pamięci, musimy więc bardzouważać, aby nas nie spostrzegły i nie domyśliły się, że to one są obiektembadań. - Gadasz jak na wykładzie dla pierwszegoroku Eksploracji Kosmicznej - obruszył się Vram.- Znam to na pamięć. - Tak.Znasz, ale nie przestrzegasz! Nic już niemówiłem, ale ten test spartaczyłeś, że gorzej nie można.Kto to robi takienadprzyrodzone cuda ze znikaniem przedmiotów?! Przecież to istoty rozumne, a niegłupie automaty! Któż wreszcie rozchyla pole maskujące i straszy przybyszów zkosmosu nagłym bodźcem w postaci własnej nadobnej fizjonomii?! Wystarczyłowrzasnąć UHUU!!! albo coś w tym rodzaju, a zobaczyłbyś, jakby się przeląkł! Ateraz będzie długo dociekał, czy mu się naprawdę tylko wydawało. - Ale mimo twego całego doświadczenia - powiedziałVram pojednawczo - przyznasz chyba że podobnych dziwadeł nigdy nie widziałeś!Ci, których widywaliśmy poprzednio, zawsze byli do czegoś rozsądnego podobni.Aci.Biorąc nawet pod uwagę, że musieli być w jakichś powłokach ochronnych,trzeba stwierdzić, że wyglądali cudacznie.O, jeden jeszcze się tu kręci wpobliżu.Popatrz: taki klocek, rozdwojony u dołu, z kulistą bryłą na szczycie, apo bokach dyndają mu dwie niezgrabne, długie przywieszki.Strasznie jestemciekaw jak on jest zbudowany w środku.Albo, żeby chociaż z bliska obejrzeć.Rozsunę trochę pole i manipulatorem. - Ani mi sięważ! Jak cię swędzą macki, to je wciągnij.Zwiń czułki i trzymaj przylgi przysobie! Jeszcze by tego brakowało! powrót
[ Pobierz całość w formacie PDF ]