[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po zebraniu min i czujników oraz po odprawieniu krótkiej mszy kompania zaczê³a schodziæ dolin¹ w d¿unglê, du¿o ostro¿niej ni¿ poprzedniego dnia.Roger schodzi³ zachodnim stokiem ramiê w ramiê z Cordem.Prze³êcz by³a wysoka i sucha, co sprawia³o, ¿e rozpiêtoœci¹ temperatur przypomina³a le¿¹c¹ za ni¹ pustyniê.Poranek by³ wiêc doœæ ch³odny.Mardukanin porusza³ siê przez to powoli i ospale - nie by³ przystosowany do ¿ycia w niskich temperaturach.Kiedy jednak s³oñce wysz³o zza szczytów gór za ich plecami, a upa³ osi¹gn¹³ swoje apogeum, szaman rozbudzi³ siê, otrz¹sn¹³ i chrz¹kn¹³, co Roger poznawa³ ju¿ jako mardukañski œmiech.- Biada mojej wyprawie, ale bêdê szczêœliwy, kiedy opuœcimy ju¿ te przeklête góry!Roger przygl¹da³ siê warstwowaniu œcian doliny i myœla³ coœ zupe³nie przeciwnego.Zaczynali docieraæ do drugiej warstwy nisko wisz¹cych chmur i wilgotnoœæ powietrza wzrasta³a.Przy coraz wiêkszym upale warunki przypomina³y saunê, a myœl o zejœciu jeszcze ni¿ej nie nastraja³a ksiêcia zbyt pozytywnie.Stroma dolina przesz³a w niewielki p³askowy¿, a Roger ponownie opuœci³ swoje miejsce w kolumnie i stan¹³ na chwilê, by przyjrzeæ siê okolicy.W¹wóz by³ wynikiem erozji i zlodowacenia, wiêc na jakimœ etapie dziejów planety œrednia temperatur musia³a byæ na niej o wiele ni¿sza.Pozosta³oœci¹ tych czasów by³a niezwykle urokliwa dolina.Jej œrodek zajmowa³o niewielkie jezioro, o powierzchni mniej wiêcej pó³ hektara, zasilane ma³ymi strumykami sp³ywaj¹cymi po skalnych œcianach i jednym wiêkszym potokiem.Kompania uzupe³ni³a pêcherze, a woda okaza³a siê nie tylko krystalicznie czysta, ale te¿ doœæ ch³odna.Górny i dolny kraniec doliny znaczy³y moreny, niewielkie kopce g³azów pozostawionych przez wycofuj¹cy siê lodowiec.Górna morena by³a œwietnym miejscem na dom, z którego rozci¹ga³by siê zapieraj¹cy dech w piersiach widok na jezioro i d¿unglê, dolna zaœ zapewni³aby surowce do jego budowy.Prêgowane œciany doliny by³y wytworem jakiegoœ wypiêtrzenia, które uformowa³o ca³e pasmo górskie, ale ich warstwy œwiadczy³y o tym, ¿e kiedyœ, dawno temu, by³y czêœci¹ równiny lub dna p³ytkiego morza.Roger zauwa¿y³ w kilku miejscach œlady pok³adów wêgla i ¿elaza, zw³aszcza z³Ã³¿ wstêgowych, bêd¹cych najbogatsz¹ form¹ wystêpowania tego minera³u.Przyjemna - wed³ug ludzkich standardów - dolina idealnie nadawa³a siê do rozpoczêcia wydobycia.Dla ka¿dego szumowiniaka jednak, jak przypomnia³a ksiêciu uwaga Corda, by³ to przedsionek piek³a.- Czy ja wiem? - nie zgodzi³ siê Roger.- Podoba mi siê tu.Kocham góry - pokazuj¹ duszê planety.- Phi - parskn¹³ Cord i splun¹³.- Co takie miejsce ma do zaoferowania Ludowi? Bez jedzenia, zimne jak œmieræ i suche jak ogieñ.Fuj!- Sporo tu ciekawej geologii.- Co to jest ta „geologia”? - spyta³ szaman, wygra¿aj¹c w³Ã³czni¹ ska³om.- Ten „duch kamienia”? Co to jest?Roger zdj¹³ he³m i pog³adzi³ zwi¹zane w kok w³osy.Jezioro wygl¹da³o niezwykle kusz¹co.Ksi¹¿ê koniecznie musia³ umyæ g³owê, ale pytanie Mardukanina odwróci³o jego uwagê od tego problemu.- To nauka o ska³ach.Jedna z rzeczy, które zainteresowa³y mnie w college’u.- Roger westchn¹³ i spojrza³ na kolumnê marines, zawziêcie strzeg¹cych go przed niebezpieczeñstwem.- Gdybym nie by³ ksiêciem, móg³bym zostaæ geologiem.Bóg jeden wie, o ile bardziej by mi siê to podoba³o!Cord rozwa¿y³ jego s³owa w milczeniu.- Ci, którzy urodzili siê wodzami, nie mog¹ byæ szamanami.A szamani nie mog¹ zostaæ myœliwymi.- Dlaczego nie? - zgrzytn¹³ zêbami Roger, niespodziewanie trac¹c cierpliwoœæ.Zamacha³ rêkami na mijaj¹c¹ go kompaniê.- Nie prosi³em o to! Nie wiem, co bym robi³! Ale na pewno nie by³bym Jego Cesarsk¹ Wysokoœci¹ Ksiêciem Rogerem Ramiusem Sergeiem Alexandrem Chiangiem MacClintockiem!Cord popatrzy³ na czubek g³owy ksiêcia, po czym zdecydowanym ruchem wyci¹gn¹³ nó¿.Natychmiast znalaz³ siê na muszce pó³ tuzina karabinów, ale zignorowa³ je, podrzuci³ nó¿ do góry, z³apa³ go w powietrzu za d³ugie ¿elazne ostrze i paln¹³ ksiêcia mocno w g³owê owiniêt¹ w rzemieñ rêkojeœci¹.- Au! - Roger z³apa³ siê za g³owê i spojrza³ na Mardukanina z konsternacj¹.- Za co?- Przestañ zachowywaæ siê jak dziecko - powiedzia³ surowym tonem szaman, wci¹¿ ignoruj¹c wycelowane w siebie karabiny.- Niektórzy rodz¹ siê do rzeczy wielkich, inni do niczego, ale nikt nie wybiera tego, co jest mu przeznaczone.P³akanie nad tym przystoi oseskowi, a nie Cz³owiekowi Ludu!Podrzuci³ nó¿ i schowa³ go do pochwy.- Aha - warkn¹³ Roger, pocieraj¹c bol¹ce miejsce.- Chodzi ci o to, ¿e powinienem zacz¹æ zachowywaæ siê jak MacClintock! - Dotkn¹³ palcami czubka g³owy i zobaczy³ na nich czerwieñ.- Hej! Leci mi krew!- Tak mówi dziecko, kiedy skaleczy sobie rêkê - powiedzia³ szaman, pstrykaj¹c „palcami” jednej z dolnych koñczyn.Jej d³oñ wyposa¿ona by³a w szerok¹ poduszkê i dwa palce nierównej wielkoœci.NajwyraŸniej przeznaczona by³a raczej do dŸwigania ciê¿kich rzeczy ni¿ delikatnej manipulacji.- Doroœnij
[ Pobierz całość w formacie PDF ]