[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wys³ucham ciê - odpar³.- A wiêc dobrze.Ciemne Moce uprowadzi³y tw¹ damê do twierdzy w³aœnie po to, by œci¹gn¹æ ciê na swoje terytorium, zanim zdobêdziesz si³y potrzebne do stawienia im oporu.£udz¹ siê, ¿e natychmiast ruszysz na ratunek pani Angeli, a wówczas pokonanie ciê nie sprawi im trudnoœci.Lecz jeœli wstrzymasz siê a¿ do chwili, kiedy zbierzesz kompaniê, to nie ty, ale one mog¹ zostaæ pokonane.Dlatego by³byœ g³upcem, gdybyœ uda³ siê tam teraz.- A co stanie siê z Angela, to jest z Angie, jeœli siê zorientuj¹, ¿e nie ruszam po ni¹ od razu? Dojd¹ do wniosku, ¿e Angie nie na wiele siê zda i mo¿e zrobi¹ jej coœ strasznego.- Nie zrobi¹! - krótko rzuci³ Carolinus.- Moce, przez fakt uwiêzienia twej pani, nadwerê¿y³y swe si³y, wrêcz ods³oni³y swój s³aby punkt.Je¿eli nie bêd¹ jej dobrze traktowaæ, to wszyscy zjednocz¹ siê przeciwko nim.Dzia³aj¹ tu pewne regu³y: gdybyœ natychmiast pospieszy³ jej z pomoc¹, przegra³byœ na pewno, natomiast gdyby one skrzywdzi³y swego zak³adnika, to z pewnoœci¹ one by przegra³y.- Czy jesteœ pewny, ¿e nic siê jej nie stanie, jeœli zaraz nie wyruszê do twierdzy? - spyta³ Jim.- Stanie siê, jeœli zaraz wyruszysz.Z g³êbokim westchnieniem Jim da³ za wygran¹.- Zgoda - powiedzia³.- Co wiêc mam robiæ? Dok¹d mam siê udaæ?- Przed siebie! - odpar³ Carolinus.- To znaczy w kierunku przeciwnym, ni¿ ten, który obra³eœ, chc¹c siê dostaæ z powrotem do jaskini smoków.- Ale¿, Magu - wtr¹ci³ siê zaskoczony Smrgol.- Kierunek przeciwny do jaskini oznacza dok³adnie mokrad³a i Twierdzê Loathly, a przecie¿ dopiero co powiedzia³eœ, ¿e nie powinien tam zmierzaæ.- Smoku - wykrzykn¹³ Carolinus, obracaj¹c siê twarz¹ do Smrgola.- Czy teraz muszê spieraæ siê z tob¹? Powiedzia³em "przed siebie".Nie powiedzia³em "do twierdzy".O, Moce, dajcie mi cierpliwoœci.Czy muszê wyjaœniaæ zawi³oœci Wy¿szej Magii ka¿dej niemocie i têpej g³owie, która tu przyleci? Pytam was?- Nie! - przemówi³ tubalny g³os wprost z powietrza.- Ot, co! - z wyraŸn¹ ulg¹ sapn¹³ Carolinus i przetar³ skronie.- Sami s³yszeliœcie odpowiedŸ Wydzia³u Kontroli.Ani jednego s³owa wiêcej na ten temat.I tak mam rêce pe³ne roboty.Dalej, do jaskini smoków, Smrgolu.A ty, Gorbash, przed siebie, w przeciwnym kierunku.Odwróci³ siê na piêcie, poszed³ do domku i g³oœno zatrzasn¹³ za sob¹ drzwi.- ChodŸ, Gorbash! - zadudni³ Smrgol.- Mag ma racjê.Odprowadzê ciê kawa³ek we w³aœciw¹ stronê.No, któ¿ by pomyœla³, ¿e u schy³ku ¿ycia doczekam siê tak interesuj¹cych czasów?Kiwaj¹c w zadumie g³ow¹, sêdziwy smok odbi³ siê od ziemi z og³uszaj¹cym ³opotem rozpinanych skórzastych skrzyde³ i coraz bardziej nabiera³ wysokoœci.Po chwili wahania Jim uczyni³ to samo.Rozdzia³ 6W³aœnie tam zaczynaj¹ siê mokrad³a! To ta zamglona, niebieskawa linia za lasem.Smrgol urwa³, gdy tylko opuœcili pr¹d wznosz¹cy i musieli u¿yæ skrzyde³, by dotrzeæ do nastêpnego.Wiatr wia³ wprost na nich.Jim zauwa¿y³, ¿e stary smok mia³ sk³onnoœæ do milkniêcia zawsze wtedy, gdy latanie wymaga³o zwiêkszonego wysi³ku.Nadawa³o to jego wypowiedziom charakter nieco fragmentaryczny.- W dzisiejszych czasach nie dzieje siê na mokrad³ach nic, co mog³oby mieæ jakieœ znaczenie dla nas, smoków, ma siê rozumieæ.To znaczy z wyj¹tkiem.- Smrgol przerwa³, by dokoñczyæ po chwili, gdy uniós³ ich nastêpny pr¹d -.b³otnych smoków.To nasi krewni.Naturalnie dalecy.Znalaz³oby siê pewnie piêtnastu czy szesnastu twoich kuzynów wœród nich, choæ mo¿e nie wiedz¹ nawet o zwi¹zkach rodzinnych.Nigdy nie stanowi³y silnej ga³êzi naszego rodu, a po tylu nieszczêœciach, które na nie spad³y, praktycznie rozproszy³y siê.Smrgol zamilk³ na chwilê, by odchrz¹kn¹æ.- Przystosowa³y siê do ¿ycia w pojedynkê.Poœród tego b³ota i wody nie ma, rzecz jasna, ¿adnych przyzwoitych jaskiñ.Jak s¹dzê, ¿ywi¹ siê g³Ã³wnie rybami morskimi.Czasami zapuœci siê na te tereny jakiœ piaszczomrok, jaszczurka morska albo zagubione kurczê.Aha! Na skraju mokrade³ jest trochê poletek i podupad³ych gospodarstw.Od czasu do czasu mo¿na na nie napaœæ.Ale i one ucierpia³y od z³ego uroku, a ca³y ich dobytek skarla³ i niewart jest zachodu takich zdrowych smoków, jak ja lub ty, ch³opcze.Ale, ale, dosz³y mnie nawet s³uchy, i¿ niektóre ze spowinowaconych z nami b³otnych smoków upad³y tak nisko, ¿e zaczê³y od¿ywiaæ siê warzywami.S³ysza³em wrêcz o jednym, co jada³ kapustê.Kapustê! Niewiarygodne.Raz jeszcze musieli mocno uderzyæ skrzyd³ami, aby osi¹gn¹æ nastêpny pr¹d.Jim zorientowa³ siê, ¿e stary smok jest bardzo zdyszany.- Oto i bagna.Gorbash.- wysapa³.- Nie traæ g³owy, mój ch³opcze.Nie dopuœæ, by ponios³a ciê twa przyrodzona smocza wœciek³oœæ, i nie ma rady.Ale spisz siê dzielnie.No có¿, chyba ju¿ zawrócê.- Tak - odpar³ Jim.- Tak chyba bêdzie lepiej.Dziêki za rady.- Nie dziêkuj mi.ch³opcze.Ja najmniej mogê uczyniæ dla ciebie.A wiêc.do zobaczenia.- Do zobaczenia!Jim patrzy³, jak Smrgol skoœnym lotem opada³ w dó³, a¿ natrafiwszy na pr¹d termiczny zawróci³ o sto osiemdziesi¹t stopni.Jim przeniós³ wzrok na le¿¹cy przed nim krajobraz.W przeciwieñstwie do iglastego lasu wokó³ DŸwiêcznej Wody ten wyraŸnie sk³ada³ siê z drzew liœciastych, g³Ã³wnie dêbów i wierzb.Wszystkie one by³y dziwnie ogo³ocone z liœci, a ich ga³êzie wygl¹da³y na gruzowate i spl¹tane.Nadawa³o to lasowi wyj¹tkowo posêpny wygl¹d, jak gdyby dla odstraszenia wêdrowca, który oœmieli³by siê tu zapuœciæ pieszo.Jim odczul ulgê, ¿e mo¿e bezpiecznie nad nim przelecieæ.Radoœæ, ¿e unosi siê w powietrzu, ogarnê³a go w du¿o wiêkszym stopniu, ni¿ usprawiedliwia³oby to jego po³o¿enie.Nie mia³ przecie¿ najmniejszego pojêcia, ku czemu zmierza; ale nie psu³o mu to jakoœ dobrego nastroju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]