[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wróciwszy do cia³a pomyœla³em, ¿e na szczêœcie wszystka ju¿ siê skoñczy³o, ale by³em w stanie przypomnieæ sobie jedynie to, i¿ mê¿czyzna sprawia³ wra¿enie wysokiego.Tego samego wieczora, le¿¹c ju¿ w ³Ã³¿ku poczu³em, ¿e wylatujê ponownie.Unosi³em siê nad kilkoma domami próbuj¹c zdecydowaæ co robiæ, gdy niespodziewanie ten sam wysoki mê¿czyzna pojawi³ siê tu¿ przede mn¹ i zatrzyma³ mnie, staj¹c na mojej drodze.Odnios³em wra¿enie spokojnej, skupionej si³y.Zapyta³ dlaczego chcê zobaczyæ prezydenta.Pocz¹tkowo by³em zaskoczony, poniewa¿ nie widzia³em powodu spotykaæ siê z Eisenhowerem (tak mój umys³ kojarzy³ s³owo prezydent), ale przyszed³ mi do g³owy pomys³ planu pokojowego i opowiedzia³em o nim wysokiemu mê¿czyŸnie.Zapyta³ mnie wtedy: “Sk¹d mo¿emy byæ pewni, ¿e jesteœ lojalny wobec Stanów Zjednoczonych?" Zak³opotany odpar³em, ¿e odpowiednie informacje o mnie z pewnoœci¹ s¹ w Waszyngtonie.Mój rozmówca po chwili powiedzia³, ¿e akurat teraz nie mogê siê widzieæ z prezydentem.Skin¹³em zgodnie g³ow¹ i wróci³em do cia³a.Le¿¹c w ³Ã³¿ku i zastanawiaj¹c siê nad tym, nagle uœwiadomi³em sobie, ¿e przecie¿ Eisenhower nie jest ju¿ prezydentem.Narasta³o we mnie przekonanie, ¿e Kennedy ma metapsychicznych ochroniarzy.Po chwili przysz³o mi do g³owy, i¿ Kennedy móg³ byæ w tym tygodniu w Hyannis.Wsta³em i zszed³em na dó³, odnalaz³em lokaln¹ gazetê, gdzie na pierwszej stronie widnia³a notatka o przybyciu Kennedy'ego do Hyannis.(Od dwóch dni nie widzia³em ¿adnej gazety.)By³y to przyk³ady wydarzeñ umykaj¹cych jakiejkolwiek klasyfikacji, szczególnie jeœli rozwa¿yæ je w kategoriach zwyczajnych snów.Mog¹ to byæ fragmenty ¿ywego fresku, który pewnego dnia ujrzymy w ca³oœci.Mam jedynie nadziejê, ¿e nie trzeba “umieraæ", aby zobaczyæ tê ca³oœæ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]