[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I tak stoimy ju¿ wobec ostatniego wyjœcia - zauwa¿my:prawdziwego wyjœcia, nie zaœ zwyk³ego uniku.Ta mo¿liwoœæ polegaw³aœnie na wyrzeczeniu.Ale - co kryje siê ju¿ niejako w potocznymzwrocie - ka¿de wyrzeczenie musi byæ wyrzeczeniem, zaparciem siêsiebie i chodzi tu o akt œwiadomy, wymagany w tej sytuacji odjednostki.* Ten œwiadomy akt wyrzeczenia siê jest te¿ jedynymaktem chroni¹cym od absolutyzacji, a tym samym od rozpaczy.Wyrzeczenie siê oznacza jednak uznanie, ¿e wartoœæ wzglêdna jestw³aœnie wzglêdna, nie inna.Brzmi to abstrakcyjnie, dlatego chcia³bym byæ bardziej konkretnyi zacytujê stare chiñskie przys³owie mówi¹ce, ¿e ka¿dy mê¿czyznapowinien w swoim ¿yciu zasadziæ jedno drzewo, napisaæ jedn¹ksi¹¿kê * i sp³odziæ jednego syna.Có¿, wiêkszoœæ mê¿czyzn, gdybysiê tego chcieli trzymaæ, musia³aby popaœæ w rozpacz.Bowiem tylkoniewielu z nich by³o chyba w stanie nadaæ swemu ¿yciu ów w³aœciwysens: nawet gdyby zasadzili drzewa, to pewnie nie napisalibyksi¹¿ki albo sp³odzili tylko córkê czy jeszcze inaczej.Choæbyjednak zamiast sadzenia drzew, pisania ksi¹¿ek i p³odzenia synów,w ogóle idei ojcostwa, absolutyzowano ideê macierzyñstwa -musielibyœmy powiedzieæ: jak¿e ubogie by³oby ¿ycie, gdyby niedostarcza³o tak¿e innej mo¿liwoœci kszta³towania go z sensem,wype³niania sensem.A dodam jeszcze: có¿ by to by³o za ¿ycie,którego sens zawis³by nieodwo³alnie od tego, czy cz³owiek siê ¿enii ma dzieci, czy sadzi drzewa i pisze ksi¹¿ki?Zapewne, wszystko to s¹ wartoœci, autentyczne wartoœci.S¹ onejednak wzglêdne - natomiast czymœ bezwzglêdnym mo¿e byæ tylko:nakaz naszego sumienia.A to sumienie nakazuje - we wszelkichwarunkach i okolicznoœciach - stawiæ czo³o naszemu losowi,jakikolwiek by on by³.I sumie nie wymaga od nas, byœmy ten loskszta³towali, byœmy dzia³ali, byœmy, gdzie tylko mo¿na, chwytalilos w swe rêce.Byœmy jednak byli te¿ gotowi, jeœli trzeba,przyj¹æ swój los, a tak¿e przyj¹æ z podniesion¹ g³ow¹ prawdziwecierpienia, jakie nam los rzeczywiœcie zgotowa³.W oryginale nieprzet³umaczalna gra s³Ã³w wynikaj¹ca ze zwrotuVerzicht leisten.(Przyp.t³um.)Zwa¿my: napisaæ ksi¹¿kê to ¿adna sztuka, osi¹gniêciem by³obydopiero napisanie ksi¹¿ki, któr¹ mo¿na by kierowaæ siê w ¿yciu,albo zgo³a pokierowanie ¿yciem tak, aby mo¿na o nim napisaæksi¹¿kê.Tak czy owak mo¿na poleciæ w sensie kategorycznegoimperatywu nastêpuj¹c¹ maksymê: ¯yj tak, jakbyœ pisa³ swoj¹autobiografiê i w³aœnie doszed³ do dnia, który akurat prze¿ywasz,i jakbyœ wyj¹tkowo jeszcze w ostatniej chwili móg³ wprowadziæpoprawki!Stawiwszy jednak czo³o losowi, czy to przez dzia³anie, czy - tamgdzie dzia³anie nie by³o mo¿liwe - przez praw¹ postowê, zrobiliœmytak czy owak to, co do nas nale¿a³o.* Wtedy nie bêdzie ju¿ mowy oz³ym sumieniu - ani pozytywnym, ani negatywnym, nie odnosz¹cym siêani do naszych czynów, ani do naszych zaniedbañ.I wówczas ustajenaraz wszelka panika zapadania klamki.Koniec koñców polega onabowiem na owym z³udzeniu optycznym, o którym ju¿ raz wspomina³emmówi¹c, ¿e cz³owiek widzi przewa¿nie tylko œciernisko znikomosci,a nie dostrzega pe³nych spichrzy minionego ¿ycia, przeocza towszystko, co zdo³a³ uratowaæ jako dorobek przesz³oœci, w którejnie zatraca siê on bezpowrotnie, ale znajduje trwa³e schronienie.Ktoœ ¿yj¹cy w obawie, ¿e wci¹¿ musi z czymœ siê ¿egnaæ, iogarniêty panik¹ zamkniêtych drzwi, zapomina, ¿e owe drzwi gro¿¹cezatrzaœniêciem s¹ w³aœnie bram¹ do pe³nego spichrza.Nie s³yszy pociechy i m¹droœci p³yn¹cych ku nam ze s³Ã³w Biblii:"Dojrza³ym zejdziesz do grobu jak snopy zbierane w swym czasie".A có¿ mówiæ o dzia³aniach niegodnych.Bywaj¹ przecie¿ zupe³nieuzasadnione wyrzuty sumienia, których nie wolno uspokajaæ, aletrzeba na nie odpowiadaæ.Oczywiœcie cz³owiek, i to ka¿dycz³owiek, pope³nia b³êdy, pope³nia te¿ b³êdy, których nigdy ju¿nie potrafi naprawiæ.Lecz ju¿ w Gracjanowskim Oraculum w rêku.(Maksymy X.Baltazara Graciana.pod tytu³em Oraculum w rêku ynauka roztropnoœci.po hiszpañsku wydana, 1647, wyd.pol.1764 -przyp.t³um.) czytamy w jakimœ miejscu: "G³upcem nie jest ten, ktopope³nia g³upstwo, lecz ten, kto nie umie go naprawiæ".Otó¿ nietrzeba, aby naprawa dokonywa³a siê na tej samej p³aszczyŸnie, copope³niony przez nas b³¹d.Na wy¿szej jednak p³aszczyŸnie mo¿emyzawsze zmieniæ b³¹d w dobro, bo na przyk³ad szczera skrucha nassamych zmienia i to co negatywne przemieniamy w wartoœcipozytywne: w dojrzewanie i wzrastanie naszej w³asnej osobowoœci.Jednym s³owem, choæbyœmy nawet pope³nili fa³szywy krok, wszystkimmo¿na jeszcze sensownie pokierowaæ dziêki uczciwej postawie -wprawdzie chodzi ju¿ wówczas o postawê, jak¹ zajmujemy wobec nassamych, to znaczy, ze na przyk³ad odwracamy siê od siebie samego inad samego siebie wyrastamy.8.HipnozaNarodziny nowoczesnej psychoterapii ³¹czy siê zazwyczaj zmomentem ukazania siê studiów Breuera i Freuda o histerii,zatytu³owanych Zeitgenossische wissenschaftliche Seelenheilkunde("Nauka o wspó³czesnym leczeniu chorób psychicznych").Tkwi w tymmo¿e nieco dowolnoœci, gdy¿ z równym prawem mo¿na by twierdziæ, ¿epocz¹tek psychoterapii zbiega siê z rozwojem tak zwanegomesmeryzmu, czyli nauki i dzia³alnoœci Mesmera.Ten ostatni,podobnie jak Breuer i Freud, dzia³a³ przewa¿nie w Wiedniu.A cosiê tyczy jego nauki, to chodzi w niej o tak przez samego Mesmeranazwany magnetyzm zwierzêcy.W rzeczywistoœci jednak ów rzekomymagnetyzm nie ma w ogóle nic wspólnego ze zjawiskiem naturyokreœlanym jako magnetyzm zarówno przez fizykê z czasów Mesmera,jak i dzisiejsz¹.Mesmer rozpozna³ i zbada³ naprawdê nie co innegojak to w³aœnie, co dziœ nazywamy hipnotyzmem.Autorowi temu tak posz³o w jego badaniach, jak niejednemu innemunaukowcowi, równie¿ ludziom wspó³czesnej nauki, a ostatecznietak¿e dzisiejszym psychoterapeutom.Tu chcia³bym ograniczyæ siêtylko do przypomnienia, ¿e rozmaite kuracje wstrz¹sowe, któreotworzy³y now¹ erê przed dzisiejsz¹ psychiatri¹, a przedewszystkim skoñczy³y raz na zawsze z terapeutycznym nihilizmemdawnej psychiatrii otó¿ te kuracje wstrz¹sowe wychodzi³y równie¿ zca³kowicie b³êdnych rozwa¿añ teoretycznych, a mimo to wynikipraktyczne s¹ zdumiewaj¹ce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]