[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tej samej chwili Hull upadł na ziemię.Lassoprzeleciało nad nim i owinęło się dookoła drzewa.Otto pozostał bezbronny.Hullpodążył w jego stronę, ale wcześniej dotarł do niego Theseus.Zaczęli walczyć:rapier z trójzębem.Nagle Hull odwrócił się i zaczął uciekać.Theseus zadałpchnięcie.Zwierzyna wydała jęk, ale nie ustawała w biegu. - Zraniłeś go? - spytał Jones. - Najwyżej drasnąłem - odpowiedział.- Najwięcej dostało sięjego dumie. Myśliwi pobiegli za Hullem, lecz ponownie stracili go z oczu.Ponieważ góra zwężała się, rozproszyli się tak, aby Hull nie mógł uciec i zajśćich od tyłu.Od czasu do czasu napotykali na zostawione przez niego ślady.Późnym popołudniem dotarli prawie pod sam szczyt.Wokół niego rozciągało sięrumowisko skał, istny labirynt. - Bądźcie ostrożni! - zawołał Jones do pozostałych. Jeszcze nie przebrzmiało echo tych słów, jak zza skały wyłoniłsię Hull.Zaatakował starego Bjorna, którego bronią była maczuga.Jego rapierbłysnął w słońcu.Wyraźnie starał się położyć Bjorna jednym pghnięciem izniknąć, zanim pozostali zdążą pospieszyć mu na pomoc. Ale Bjorn nie dał się zaskoczyć.Zaczął flegmatycznie parowaćpchnięcia.Hull zaatakował, zdenerwowany jego powolnością - i ledwo udało mu sięuniknąć ciosu maczugi.Stary zbliżył się jednak zbyt szybko.Z szybkością błyskuświatła rapier zagłębił się w jego piersi i maczuga wypadła z bezwładnych rąk.Ciało Bjorna zaczęło staczać się w dół góry. Myśliwi ponownie zamknęli koło.Hull zniknął w plątaniniegłazów. Blaine zauważył zbliżający się zachód słońca. - Dzień się już kończy - powiedział do Jonesa. - Zostało nam jeszcze z pół godziny silnego światła.Jonesspojrzał na niebo.- Lepiej, żebyśmy teraz go dopadli, bo potem wyłuska naswśród tych skał z dziecinną łatwością.Szybciej ruszyli do przodu. - Może stoczyć na nas głazy. - Nie on - odpowiedział Jones.- Jest na to zbyt dumny. W tym momencie Hull wyszedł zza wysokiej skały nie opodalBlaine'a. - Bo roboty, karabinierze. Blaine ledwo sparował pchnięcie.Ostrze rapiera minęło o caljego szyję.Instynktownie cofnął się do tyłu.Potem z zaciekłością ruszyłnaprzód.Znikł z niego człowiek, który mógł mówić o sobie, że przypadkiemznalazł się w gronie myśliwych.Stał się istotą czerpiącą rozkosz z morderczejwalki. Zwierzyna unikała jego pchnięć z dużą gracją.Blaine szedł zanim krok po kroku, wściekłość kłębiła się w jego mózgu.Nagle został odcięty dotyłu przez Jonesa. - Mój.Teraz jesteś już mój, Hull - powiedział Jones.-Wypróbuj na mnie swojego pogrzebacza. Hull z nieruchomą twarzą zaatakował.Jones stał na lekkougiętych nogach.Jego dłonie z łatwością poruszały toporem.Sparował pchnięcieHulla tak mocno, że rapier ugiął się jak cienka gałązka. Pozostali myśliwi dołączyli do nich.Zajęli miejsca napobliskich skałach i z wysokości obserwowali pojedynek.Coraz to któryś udzielałJonesowi rad. - Przygwoźdź go do skały, Sammy! - Nie, zrzuć go w przepaść! - Może ci pomóc? - Do diabła, nie! - odkrzyknął. - Uważaj na siebie! - Nie martw się - odpowiedział Jones. Blaine stał z boku.Jego wściekłość minęła równie szybko, jaksię pojawiła.Patrzył teraz na starcie dwóch przeciwników.Topór Jonesa nie byłlekki, ale w jego ręku zdawał się nie ważyć więcej niż piórko.Teraz dopierowidać było różnicę pomiędzy Hullem - uzdolnionym amatorem a prawdziwymwyszkolonym mordercą - Jonesem.Hull nie miał żadnych szans.Jones spychał go wstronę urwiska.Gdy już dotarł na sam skraj przepaści, Jones zadał cios.Topórwbił się w bok Hulla.Ten krzycząc przeraźliwie spadł w przepaść.Po chwilidobiegł ich głuchy odgłos upadku. - Zaznaczcie, gdzie spadł - powiedział Jones. - Na pewno jest już martwy - odparł człowiek z mieczem. - Możliwe.Ale dopóki się nie upewnimy, nie zasługujemy namiano solidnie pracujących ludzi. Poniżej stoku znaleźli martwe ciało Hulla.Zaznaczyli jegopołożenie, aby łatwo mogli je znaleźć ludzie zajmujący się pogrzebem, i podążyliw stronę rezydencji.18 Myśliwi wrócili do miasta i urządzili szalone przyjęcie.Podczas wieczoru Jones zapytał Blaine'a, czy nie chciałby wziąć udziału w innychpolowaniach. - Podpisałem niezłą umowę - powiedział Jones.Pewien Rosjaninchce zorganizować kilka walk gladiatorów.Musiałbyś walczyć włócznią, aleniewiele się to różni od posługiwania się bagnetem.Nauczę cię tego.Potem wManilii będzie wielkie polowanie.Samobójstwo chce popełnić pięciu braci, razem.Zatrudniają pięćdziesięciu myśliwych.Idziesz na to? Blaine zastanowił się, zanim odpowiedział.Życie myśliwegoodpowiadało mu.Dobrze się czuł w towarzystwie prostych, nieokrzesanych ludzitypu Sammy Jonesa.Odpowiadało mu to zwykłe życie: bez zadawania zbędnych pytań,bez tracenia czasu na jałowe rozmyślania, wypełnione działaniem niepozostawiającym żadnych wątpliwości. Z drugiej strony było coś bezsensownego w tej wędrówce poświecie po to, by zabijać jak płatny morderca - nowoczesna wersja zbira,bandyty.Działanie takie ani nie pogłębiało wiedzy, ani nie było dążeniem dookreślonego celu.Blaine nie zaprzątałby sobie głowy tymi rozważaniami, gdybybył jednością ze swoim ciałem, które jednak ciągnęło go w swoją stronę.Musiałsię z nim zmierzyć.Zresztą ten świat na pewno ma mu do zaoferowania innerzeczy, bardziej pasujące do jego osobowości. - Przykro mi, Sammy - odpowiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]