[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coœ ty z nimi wyprawia³, opisaæ trudno.Oni mieli miecze, baty, pa³ki, toporki, a ty wy³¹cznie jesionow¹ laskê z ga³k¹, któr¹ odebra³eœ jakiemuœ elegantowi.A gdy ju¿ wszyscy le¿eli na ziemi, poszed³eœ dalej.Wiêkszoœæ z nas wiedzia³a, dok¹d zmierzasz.- I ja radbym to wiedzieæ.- Szed³eœ do œwi¹tyni.Bo kap³an Krepp, równie¿ cz³onek rady, poœwiêca³ Yennefer sporo miejsca w swych kazaniach.Ty zreszt¹ wcale nie kry³eœ pogl¹dów na temat kap³ana Kreppa.Obiecywa³eœ mu lekcjê szacunku dla p³ci piêknej.Mówi¹c o nim, pomija³eœ jego oficjalny tytu³, ale dodawa³eœ inne okreœlenia, budz¹c wielk¹ uciechê wœród ci¹gn¹cej za tob¹ dziatwy.- Aha - mrukn¹³ Geralt.- Dosz³o zatem jeszcze bluŸnierstwo.Co jeszcze? Desekracja œwi¹tyni?- Nie.Nie zdo³a³eœ tam wejœæ.Przed œwi¹tyni¹ czeka³a ju¿ ca³a rota stra¿y miejskiej uzbrojona we wszystko, co tylko by³o w cekhauzie, oprócz katapulty, jak mi siê zdaje.Zanosi³o siê na to, ¿e ciê po prostu zmasakruj¹.Ale nie doszed³eœ do nich.Nagle z³apa³eœ siê obur¹cz za g³owê i zemdla³eœ.252 Andrzej Sapkowski- Koñczyæ nie musisz.Ale, Chireadan, sk¹d ty wzi¹³eœ siê w lochu?- Kiedy upad³eœ, kilku stra¿ników doskoczy³o, by podziurawiæ ciê sulicami.Wda³em siê z nimi w spór.Dosta³em po g³owie buzdyganem i ockn¹³em siê tu, w jamie.Niew¹tpliwie oskar¿¹ mnie o udzia³ w antyludzkim spisku.- Jeœli ju¿ jesteœmy przy oskar¿eniu - zgrzytn¹³ zêbami wiedŸmin - to co nam grozi, jak myœlisz?- Je¿eli Neville, burmistrz, zd¹¿y³ wróciæ ze stolicy -mrukn¹³ Chireadan - to kto wie.Znam go.Ale jeœli nie zd¹¿y³, wyrok wydadz¹ rajcy, w tym oczywiœcie Wawrzynosek i lichwiarz.A to oznacza.Elf wykona³ krótki gest w okolicy szyi.Pomimo panuj¹cego w piwnicy mroku gest ten pozostawia³ ma³o miejsca na domys³y.WiedŸmin nie odezwa³ siê.Z³odzieje mruczeli do siebie cichcem.Siedz¹cy za niewinnoœæ dziadunio zdawa³ siê spaæ.- Piêknie - rzek³ wreszcie Geralt i plugawiê zakl¹³.-Nie doœæ, ze bêdê wisia³, to jeszcze ze œwiadomoœci¹, ¿e by³em powodem twojej œmierci, Chireadan.I zapewne Jaskra.Nie, nie przerywaj.Wiem, ¿e to sprawka Yennefer, ale winê ponoszê ja.Moja g³upota.Omami³a mnie, zrobi³a ze mnie, jak mówi¹ krasnoludy, wa³a.- Hmm.- mrukn¹³ elf.- Nic dodaæ, nic uj¹æ.Ostrzega³em ciê przed ni¹.Psiakrew, ciebie ostrzega³em, a sam okaza³em siê równie wielkim, wybacz okreœlenie, durniem.Martwisz siê, ze przez ciebie tu siedzê, a jest dok³adnie odwrotnie.Ty siedzisz tu przeze mnie.Mog³em zatrzymaæ ciê na ulicy, obezw³adniæ, nie pozwoliæ.Nie zrobi³em tego.Bo ba³em siê, ze gdy pryœnie czar, jaki na ciebie rzuci³a, wrócisz i.skrzywdzisz j¹.Wybacz mi.- Wybaczam skwapliwie.Bo nie masz pojêcia, -jak¹ moc mia³ ten urok.Ja, drogi elfie, zwyk³y szarm prze³amujê w kilka minut i nie mdlejê przy tym.Uroku Yennefer nie uda³oby siê wam prze³amaæ, a z obezw³adnieniem mog³yby byæ k³opoty.Przypomnij sobie gwardiê.- Nie myœla³em, powtarzam, o tobie.Myœla³em o niej.- Chireadan?- Tak?OSTATNIE ¯YCZENIE 253- Ty j¹.Ty j¹.- Nie lubiê wielkich s³Ã³w - przerwa³ elf, uœmiechaj¹c siê smutno.- Jestem ni¹, nazwijmy to, mocno zafascynowany.Dziwisz siê zapewne, jak mo¿na byæ zafascynowanym kimœ takim jak ona?Geralt przymkn¹³ oczy, by przywo³aæ w pamiêci obraz.Obraz, który go w niewyt³umaczalny sposób, nazwijmy to, unikaj¹c wielkich s³Ã³w, fascynowa³.- Nie, Chireadan - powiedzia³.- Nie dziwiê siê.Z korytarza rozleg³y siê ciê¿kie kroki, szczêk metalu.Loch wype³ni³y cienie czterech stra¿ników.Zgrzytn¹³ klucz, niewinny staruszek odskoczy³ od kraty jak ryœ i skry³ siê wœród kryminalnych.- Tak prêdko? - zdziwi³ siê pó³g³osem elf.- Myœla³em, ¿e postawienie szafotu zajmie wiêcej czasu.Jeden ze stra¿ników, ³ysy jak kolano drab z iœcie dzicz¹ szczecin¹ na gêbie, wskaza³ na wiedŸmina.- Ten - powiedzia³ krótko.Dwaj inni chwycili Geralta, brutalnie poderwali i przyparli go do muru.Z³odzieje wcisnêli siê w swój k¹t, d³ugo-nosy dziadunio zagrzeba³ siê w s³omê.Chireadan chcia³ siê zerwaæ, ale opad³ na klepisko, cofaj¹c siê przed ostrzem przystawionego do piersi korda.£ysy stra¿nik stan¹³ przed wiedŸminem, podci¹gn¹³ rêkawy i pomasowa³ piêœæ.- Pan rajca Wawrzynosek - powiedzia³ - kaza³ zapytaæ, czy ci aby dobrze u nas w loszku.Mo¿e nie dostaje ci czego? Mo¿e ch³Ã³d doskwiera? A?Geralt nie uzna³ za celowe odpowiadaæ.Kopn¹æ ³ysego te¿ nie móg³, bo trzymaj¹cy go stra¿nicy nadepnêli mu na stopy ciê¿kimi buciorami.£ysy wzi¹³ krótki zamach i waln¹³ go w ¿o³¹dek.Nie pomog³o obronne napiêcie miêœni.Geralt, z wysi³kiem ³api¹c oddech, poobserwowa³ czas jakiœ sprz¹czkê w³asnego pasa, po czym stra¿nicy poderwali go znowu.- Niczego ci nie trzeba? - kontynuowa³ ³ysy, zion¹c cebul¹ i zepsutymi zêbami.- Ucieszy siê pan rajca, ¿e siê nie skar¿ysz.Nastêpne uderzenie, w to samo miejsce.WiedŸmin za-254 Andrzej Sapkowskikrztusi³ siê i by³by wyrzyga³, ale nie mia³ czym.£ysy obróci³ siê bokiem.Zmienia³ rêkê.£up! Geralt ponownie popatrzy³ na sprz¹czkê w³asnego pasa.Choæ wydawa³o siê to dziwne, ale powy¿ej nie by³o dziury, przez któr¹ przeœwieca³by mur.- No jak? - ³ysy cofn¹³ siê nieco, niew¹tpliwie celem wziêcia wiêkszego zamachu.- Nie masz ¿adnych ¿yczeñ? Kaza³ pan Wawrzynosek spytaæ, czy nie masz jakowych.Ale czemu to nic nie gadasz? Jêzor ci siê na supe³ zamota³? Zara ci go odmotam!£up!Geralt i tym razem nie zemdla³.A musia³ zemdleæ, bo zale¿a³o mu trochê na wewnêtrznych organach.Aby zemdleæ, musia³ zmusiæ ³ysego do.Stra¿nik splun¹³, wyszczerzy³ zêby, znowu pomasowa³ ku³ak.- No jak? ¯adnych ¿yczeñ?- Jedno.- stêkn¹³ wiedŸmin, z trudem podnosz¹c g³owê.- ¯ebyœ pêk³, skurwysynu.£ysy zgrzytn¹³ zêbami, cofn¹³ siê i zamachn¹³, tym razem, zgodnie z planem Geralta, zamierzaj¹c biæ w g³owê.Ale cios nie zosta³ zadany.Stra¿nik zagulgota³ nagle niczym indyk, poczerwienia³, chwyci³ siê obur¹cz za brzuch, zawy³, zarycza³ z bólu.I pêk³.VII- I co ja mam z wami zrobiæ?Pociemnia³e niebo za oknem przeciê³a oœlepiaj¹co jasna wstêga b³yskawicy, po krótkiej chwili rozleg³ siê ostry, przeci¹g³y trzask gromu.Ulewa przybiera³a na sile, chmura burzowa przep³ywa³a nad Rinde.Geralt i Chireadan, usadzeni na ³awie pod wielkim arrasem przedstawiaj¹cym Proroka Lebiodê pas¹cego owce, milczeli, skromnie opuœciwszy g³owy.Burmistrz Neville przechadza³ siê po komnacie, parskaj¹c i sapi¹c gniewnie.- Wy cholerni, zasram czarownicy! - wrzasn¹³ nagle,OSTATNIE ¯YCZENIE 255zatrzymuj¹c siê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]