[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Meta, jak się wydawało,wychwyciła sedno wypowiedzi Jasona.On jednak postanowił umocnić sukces i dodał: - Mało tego.Istnieje jeszcze jeden czynnik potwierdzającysłuszność mojej hipotezy.Mikroelementowy skład resztek po obcym z dokładnoścido trzeciego znaku po przecinku zgadza się ze składem tkanki zwierząt i roślinnaszej planety. Umyślnie powiedział "naszej".Za tę właśniesolidarność z jej ojczyzny Meta pokochała Jasona.Teraz magiczne słowo stało sięostatnią kroplą.Wierzyła mu już całkowicie.Ale o ile w pierwszej częścitwierdzenia Jasona, tej dotyczącej strachu, była określona logika iprzypuszczenie wydawało się konstruktywne nawet jemu, wynik analizy chemicznejwłaśnie na gorąco wymyślił.Meta mogła to łatwo sprawdzić, a wtedy.Jasonodpędził od siebie tę myśl, mając nadzieję, że na podejrzliwość i doświadczeniakontrolne po prostu nie wystarczy czasu. Nie pomylił się.Jego ukochana Meta pozostała sobą, zapaliłasię już do nowego pomysłu i rwała do boju. - Kto prócz ciebie wie o związku Obiektu 001 z Pyrrusem?To była jedyna rzecz, o który zapytała. - Nikt.Tylko ty i ja. - Świetnie.Polecimy we dwoje. - W zasadzie jestem za - skinął głowi Jason.- Nie należypowiększać składu nowej grupy badawczej, ale mimo to.Potrzebny nam jest coprzynajmniej ktoś trzeci.Potrzebujemy prawdziwego uczonego do załogi. - Troy - z miejsca zaproponowała Meta. Jason nie wątpił, że zaproponuje właśnie tego młodegoPyrrusanina, który miał niewiarygodną dla ich wojowniczej planetyencyklopedyczni wiedzę i zadziwiająco elastyczny, dociekliwy umysł.FizycznieTroy wart był Jasona i Mety razem wziętych, i tylko jedno przemawiało na jegoniekorzyść: był zbyt porywczy, po prostu bezlitosny wobec wrogów.Jasonnazywał go w duchu Pyrrusaninem do kwadratu.Nie bardzo mu pasowała ta cechacharakteru, ale co można poradzić? Zalety Troya wyraźnie przeważały. - Dobrze - zgodził się Jason.- Zaczynaj się pakować.Ale możenie wtajemniczaj go na razie w nasze zamiary. - Masz rację, też o tym pomyślałam - uśmiechnęła się Meta.- Amasz plan działania? - Oczywiście - skinął głowi Jason.- Nawiasem mówiąc,nie przewiduje on również powiadomienia załogi "Argo" o tejekspedycji. Meta zatrzymała się w drzwiach, zamyślona. - Boisz się, że Kerk i reszta będzie przeciwko? - Może i nie, ale na pewno stracimy drogocenny czas.Metazamyśliła się jeszcze głębiej.Odeszła od drzwi, usiadła w fotelu, zarzuciłaręce na głowę, splotła palce i przymknęła powieki.Zawsze się w tensposób koncentrowała na jakimś problemie, odsunąwszy na bokprzeszkadzające drobiazgi. - Koniec - powiedziała po półminucie.- Zdecydowałam.Polecimy we troje i w tajemnicy, jak chcesz.Ale polecą tylko nasze unity.Przecież tajny lot to szczególne zagrożenie.Jeśli coś się wydarzy, niebędą mogli od razu nam pomóc. Teraz Jason się zamyślił.Przyszło mu do głowy, że jeślimiałoby się zdarzyć coś naprawdę przykrego, ich trójce nie zdoła niktpomóc: ani unity, ani uprzedzenie załogi "Argo" o wyprawie, aniinne światy Zielonej Gałęzi.Jednak.strzeżonego Pan Bóg strzeże, jakmawiali starożytni, a to znaczy, że Meta ma rację.Zdąży jeszcze wpaść na lodowiplanetę osobiście, jeśli oczywiście wszystko pójdzie według planu. - Zgoda - powiedział.- Idź po Troya.Ustawmy kontrolnąaparaturę unitów w jednej kajucie, najlepiej w mojej, i wyślijmy robotyjak najszybciej. Meta już się odwróciła, by wyjść, ale nagle rzuciła sięJasonowi w objęcia, jakby żegnała się z nim przed daleką drogą,.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]