[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyś ty wiedział jakdobrze jest w domu! Forsa jest, ja już sobie fajny cottage upatrzyłem, z ogrodem,nie gorszy niż Ścierwnika.Wiesz, że chciałem wyemigrować, jeszcze w więzieniupostanowiłem.Po jaką cholerę mam siedzieć do usranej śmierci w tymzapowietrzonym mieście? niech to wszystko, myślę, jasny piorun strzeli.Wracam —moje uszanowanie, zabronili emigrować! Co to - przez te dwa lata okazało się, żejesteśmy zadżumieni? Red mówił i mówił, a Nunnun kiwał głową, popijał whisky, wtrącał na znakpoparcia współczujące przekleństwa, zadawał retoryczne pytania, a potem zacząłwypytywać o cottage - co to za cottage, gdzie, za ile? Nawet zaczął się spieraćz Redem, twierdził, że cottage jest drogi, w niedogodnym miejscu, wyjął notes iprzewracając kartki podawał adresy opuszczonych domków, które właścicieleoddadzą za bezcen, a remont będzie kosztował grosze, szczególnie jeśli złożyćprośbę o zezwolenie na emigrację, otrzymać odmowę i zażądać rekompensaty. - Ty, jak widzę, przerzuciłeś się na handel nieruchomościami - powiedział Red. - A ja wszystkim po trochu handluję - odparł Nunnun i zrobił perskie oko. - Wiem, wiem, nasłuchałem się o twoich aferach z burdelami! Nunnun zrobił wielkie oczy, położył palec na ustach i spojrzał w stronę kuchni. - Co tam, wszyscy o tym wiedzą - powiedział Red. - Pieniądze nie śmierdzą, teraz już wiem o tym z całą pewnością.Ale żeś tywziął Gnata na zarządzającego - myślałem, że pęknę ze śmiechu, kiedy się o tymdowiedziałem.Wpuściłeś lisa do kurnika.Przecież on jest stuknięty, ja goznam od małego! W tym momencie stary powoli, mechanicznym ruchem, niby ogromna kukła uniósł rękęz kolana i z drewnianym stukotem upuścił ją na stół, obok swego kieliszka.Rękabyła ciemna, z niebieskim połyskiem, skurczone palce upodobnialy ją do kurzejłapy.Red zamilkł i spojrzał na ojca.W jego twarzy coś drgnęło i Nunnun zezdumieniem zauważył na tej piegowatej, drapieżnej fizjonomii najprawdziwszą,miłość. - Niech tata pije na zdrowie - serdecznie powiedział Red.- Ta odrobina tacie niezaszkodzi.- Nic się nie bój - powiedział półgłosem do Nunnuna mrugającporozumiewawczo.- On sobie z kieliszkiem poradzi, bądź spokojny. Patrząc na niego Nunnun przypomniał sobie, co się działo, kiedy laboranci Boydaprzyszli tutaj po tego nieboszczyka.Laborantów było dwóch, silni chłopcy bezprzesądów, wysportowani itp., towarzyszył im lekarz ze szpitala miejskiego, a znim dwaj sanitariusze, potężni faceci, przyuczeni do dźwigania noszy iuspokajania szaleńców.Później jeden z laborantów opowiadał, że"ten rudzielec" z początku jakby nie rozumiał, o co chodzi, wpuścił ich domieszkania, pozwolił obejrzeć ojca i zapewne starego spokojnie by zabrano,ponieważ Red prawdopodobnie uznał, że tatusia chcą wziąć do szpitala na badania.Ale te bałwany sanitariusze, którzy w czasie wstępnych rokowań sterczeli wprzedpokoju i gapili się na Gutę, myjącą okna, kiedy ich wezwano, zabrali się dostarego jak do zapluskwionej kanapy, najpierw go wlekli po ziemi, a potem w ogóleupuścili na podłogę.Red się wściekł i tu dorwał się do głosu kretyn lekarz izaczął szczegółowo objaśniać dokąd, po co i w jakim celu.Red słuchał go minutę,albo i dwie, a potem nagle bez żadnego uprzedzenia eksplodował jak bombawodorowa.Laborant, który to opowiadał, sam nie pamięta, w jaki sposób znalazłsię na ulicy.Rudy diabeł zrzucił ze schodów wszystkich pięciu, przy czymżadnemu nie pozwolił odejść dobrowolnie na własnych nogach.Wszyscy, według słówlaboranta, wylatywali z bramy jak kule z armaty.Dwaj zostali nieprzytomni nachodniku, a pozostałych trzech Red ścigał przez cztery przecznice, po czym wróciłdo samochodu, którym przyjechali, i wybił w nim wszystkie szyby - szofera wwozie już nie było, uciekł pieszo w przeciwnym kierunku. - Tu, w jednym barze, dali mi przepis na nowy koktajl - mówił Red rozlewającwhisky.- Nazywa się "czarci pudding", zrobię ci potem, kiedy zjemy.To,bracie, taka bomba, że na pusty żołądek pić jej nie można - człowiek ryzykujeżycie, po jednej porcji nie możesz ruszyć ani ręką, ani nogą.Jak tam sobiechcesz, Dick, ale ja clę dzisiaj ugoszczę według pierwszej kategorii, słowodaję.Przypomnimy sobie dawne dobre czasy, jak to kiedyś w "Barge".Biedny Ernest ciągle jeszcze siedzi, wiesz? - wypił, otarł usta wierzchem dłonii zapytał niedbale: - A co słychać w instytucie? Za "czarci pudding" jeszcze sięnie wzięli? Ja, widzisz, obecnie jestem trochę do tyłu, jeśli chodzi o ostatnieosiągnięcia naukowe. Nunnun od razu zrozumiał, dlaczego Red zaczyna rozmowę na ten temat.Załamałręce i pozwiedział: - Coś ty, stary! Nie słyszałeś, jaki numer wyszedł z tym "puddingiem"?Słyszałeś o laboratoriach Carryguna? To taki prywatny sklepik.A więc, dostaliskądś porcję "puddiningu". Opowiedział o katastrofie, o straszliwym skandalu, o tym, że śledztwo nic niedało - skąd wziął się "pudding" nie wiadomo do dziś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]