[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od nich Servadio miał szansę dowiedzieć sięwięcej.Któryś ze Szczurów mógł uronić słowo, a choćbypół słowa, zdradzającego najbliższe plany bandy, ich trasęlub cel.Gdyby udało mu się podsłuchać i w porę dostarczyćwiadomość żołnierzom prefekta lub żywo interesującymsię Szczurami agentom z Nilfgaardu, nagroda byłajuż praktycznie w kieszeni.Gdyby zaś na bazie jegoinformacji prefekt zdołał zastawić udaną zasadzkę, Servadiomógł liczyć na naprawdę znaczny przypływ gotówki.Kupiębabie kożuch, myślał gorączkowo.Dzieciom butki nareszcie izabawki jakieś.A sobie. Dziewczyny spacerowały wzdłuż straganów, oblizująci skubiąc z patyczków cukrową watę.Servadio naglezorientował się, że są obserwowane.I wskazywane palcami.Znał tych, którzy wskazywali, złodziei i koniokradówz szajki Knty, zwanego Wydrzychwostem. Złodzieje wymienili kilka wyzywająco głośnych uwag,rozrechotali się.Mistle zmrużyła oczy, położyła szarowłosejrękę na ramieniu. - Synogarliczki! - parsknął jeden ze złodzieiWydrzychawosta, dryblas z wąsami wyglądającymi jak wiechciepakuł.- Patrzajta, iście zaraz dzióbków sobie dadzą! Servadio widział, jak szarowłosa drgnęła, widział, jakMistle zaciska palce na jej barku.Złodzieje zarechotalichórem.Mistle odwróciła się wolno, kilku natychmiastprzestało się śmiać.Ale ten z pakułowymi wąsami był albozbyt pijany, albo zupełnie pozbawiony wyobraźni. - Może chłopa którejś z was trza? - podszedł bliżej,wykonując obrzydliwe i niedwuznaczne gesty, - Wierę, takiejak wy ino przechędożyć zdrowo, a w mig się z perwersyiuleczą! Hola! Do ciebie mówię, ty. Nie zdążył jej dotknąć.Szarowłosa zwinęła się jakatakująca żmija, miecz błysnął i uderzył, zanim jeszczeupuszczona cukrowa wata upadła na ziemię.Wąsacz zatoczyłsię, zagulgotał jak indor, krew z przeciętej szyi siknęładługim strumieniem.Dziewczyna zwinęła się ponowniedopadła w dwóch tanecznych krokach, cięła jeszcze raz,fala posoki bryzgnęła na stragany, trup runął, piasekwokół niego momentalnie zrudział.Ktoś wrzasnął.Drugizłodziej schylił się, wydobył nóż z cholewy, ale w tymsamym momencie padł zdzielony przez Giselhera okntyttttrzonkiem nahajki. - Dość będzie jednego trupa! - wrzasnął herszt Szczurów.- Ten tu sam sobia winien, nie wiedział, z kim zadziera! Cofnij się, Falka! Szarowłosa dopiero teraz opuściła miecz.Gigelher imiót!sakiewkę i potrząsnął nią. - Wedle praw naszego bractwa, płacę za tego ubitego.Uczciwie, wedle wagi, talar za każdy funt parszywego Uwłoka!I na tym koniec waśni! Dobrze mówię, kamraci?Hej, Pitito, co rzekniesz? Iskra, Kayleigh, Keef i Asse stanęli za hersztem.Twarzemieli jak z kamienia, dłonie na rękojeściach mieczy. - Uczciwie - odezwał się z grupy bandytów Wydrzychwost,niski, krzywonogi mężczyzna w skórzanym kabacie.- Prawyś, Giselher.Koniec waśni. Servadio przełknął ślinę, usiłując wtopić się w otaczającyjuż zajście tłum.Nagle poczuł, że nie ma za groszochoty kręcić się koło Szczurów i koło popielatowłosejdziewczyny, którą nazywano Falką.Nagle uznał, że obiecana przez prefektanagroda wcale nie jest tak wysokajak myślał. Falka spokojnie schowała miecz do pochwy, rozejrzałasię.Servadio osłupiał widząc, jak jej drobna twarzzmienia się nagle i kurczy. - Moja wata - jęknęła żałościwie dziewczyna, patrzącna walający się na brudnym piasku smakołyk.- Mojawata mi upadła. Mistle objęła ją. - Kupię ci drugą.***** Wiedźmin siedział na piasku wśród wiklin, ponury, złyi zamyślony.Patrzył na kormorany siedzące na obsranymdrzewie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]