[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - No, tak.Wspaniale.Naprawdę wspaniale.Kto, jak nie lalecznik może używać broni, która sprawia rozkosznieprzyjacielowi? - Kto jak nie pełen dumy,wysokorozwinięty, wyrafinowany osobnik może się jej bać? -zapytał kzin. - Lalecznik ma racje: nie zaryzykuję więcej.Mógłbymnaprawdę zostać jego niewolnikiem, ja, kzin, niewolnikiem roślinożercy! - Przejdźmy na pokład "Szczęśliwego Trafu" - przerwałdyskusje Nessus.- I tak już zmarnowaliśmy zbyt wiele czasu. Louiswszedł jako pierwszy. Niemal zapalny brak ciążenia napowierzchni Nereidy nie zaskoczył go.Wiedział, jak należy się poruszać w takichwarunkach.Wchodząc na pokład statku podświadomie oczekiwał, że ciążenie wrócido normy.Kiedy nic takiego nie nastąpiło, z trudem udało mu silę utrzymaćrównowagę i nie upaść. - Ładne rzeczy - mamrotał,wdrapując się do kabiny.- Mogliby przynajmniej.Oj. Kabina była po prostu prymitywna.Pełna ostrych rogówi krawędzi, znakomicie nadających się do rozbijania łokci i kolan.Wszystko byłojakieś niezgrabne, wskaźniki źle rozmieszczone. Oprócz tego, że prymitywna, kabina była przedewszystkim mała.Nawet w statku tych rozmiarów nie starczyło miejsca na całąmaszyneria.Niewiele brakowało, a nie starczyłoby miejsca dla pilota. Tablica instrumentów, czujnik masy, kuchenka,fotel-koja i jeszcze miejsca tyle, by jeden człowiek stanął za fotelem znachyloną mocno głową, by nie uderzyć w półkolisty sufit.Louis odwrócił się iotworzył miecz kuna. Mówiący-do-Zwierząt przesunął siępowoli obok Louisa, kierując się od razu do górnego pomieszczenia. Dla samotnego pilota statku stanowiło ono coś wrodzaju pokoju rekreacyjnego.Teraz usunięto z niego wszelki sprzęt sportowy iczytniki, zaś na to miejsce wstawiono trzy dodatkowe koje.Do jednej z nichwspiął się Mówiący-do-Zwierząt. Za nim wszedł Louis,cały was trzymając na widoku otwarty miecz.Zamknął pokrywa nad koją kzina iprzesunął dźwignię. Koja zamieniła się wnieprzejrzyste, olbrzymich rozmiarów jajo.Wewnątrz czas stanął w miejscu imiało być tak aż do chwili wyłączenia pola statycznego.Gdyby statek zderzył sięz ładunkiem antymaterii, nawet kadłub General Products zamieniłby się wzjonizowany obłok, a zamknięty w polu statycznym kzin przetrwałby to zdarzeniebez żadnego uszczerbku. Louis pozwolił sobie nawzięcie głębszego oddechu. Wszystko to odbyło sięniczym jakiś magiczny, rytualny taniec, ale jego cel był jak najbardziej realny.Kzin rzeczywiście ma powody, by dążyć do zawładnięcia statkiem.Tasp nic niezmienił.Trzeba zatroszczyć się o to, by Mówiący-do-Zwierząt nie miał więcejżadnych okazji. Louis wrócił do kabiny pilota. - Wchodźcie na pokład - wezwał Nessusa i Teelę.jakieśsto godzin później Louis Wu znajdował się już poza Układem Słonecznym.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]