[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gówno, nie prawa! Emhyr może się z nią ożenić,jego wola.Może i jej, i dzieciakowi, którego jej zrobi,dawać nadania i tytuły wedle fantazji i widzimisię.KrólowaCintry i Wysp Skellige? Czemu nie? Księżna Brugge?Hrabina palatynka Sodden? Proszę bardzo, kłaniamy sięw pas! A dlaczego, zapytuję uniżenie, nie królowa Słońcai suzerenka Księżyca? Ta przeklęta, skalana krew nie mażadnych praw do tronu! Przeklęta krew, cała babska liniatego rodu to przeklęte, podłe kreatury, od Riannon poczynając!Jak prababka Cirilli, Adalia, co się z własnymkuzynem skaziła, jak jej praprababka, Muriel Łotrzyca, cokaziła się z każdym! Kazirodne bękarcice i pokrzywniczkiz tego rodu idą, jedna za drugą! - Mówcie ciszej, panie marszałku - rzekł butnie Jaskier.-Przed waszym namiotem wisi sztandar ze złotymilwami, a wy gotowiście za chwilę obwołać bękartembabkę Ciri, Calanthe, Lwicę z Cintry, za którą większośćwaszych żołnierzy przelewała krew w Mamadalu i podSodden.A wówczas nie byłbym pewien wierności waszegowojska. Vissegerd dwoma krokami pokonał dzielącą go od Jaskraodległość, chwycił poetę za żabot i uniósł z krzesła.Twarz marszałka, przed chwilą jedynie upstrzona kraśnymiplamami, teraz przybrała barwę głębokiej czerwieniheraldycznej.Geralt zaczął mocno obawiać się o przyjaciela,szczęściem do namiotu wpadł nagle adiutant, podnieconymgłosem zawiadamiając o pilnych i ważnych wieściachprzyniesionych przez podjazd.Vissegerd silnympchnięciem zwalił Jaskra na zydel i wyszedł. - Uff.- stęknął poeta, kręcąc głową i szyją.- Małobrakowało, a byłby mnie zadławił.Czy możecie niecorozluźnić mi więzy, panie hrabio? - Nie, panie Jaskier.Nie mogę. - Dajecie wiarę tym bzdurom? Że jesteśmy szpiegami? - Moja wiara nie ma tu nic do rzeczy.Pozostanieciejednak związani. - Trudno - Jaskier odkaszlnał.- Co za diabeł wstąpiłw waszego marszałka? Dlaczego nagle rzucił się na mnieniczym kobuz na stonkę? Daniel Etcheverry uśmiechnął się krzywo. - Napomykając o wierności żołnierzy, niechcącyzadrapaliście bolący wrzód, panie poeto. - Jakże to? Jaki, wrzód? - Ci żołnierze serdecznie opłakali ową Cirillę, gdydoszły ich wieści o jej śmierci.A potem gruchnęła nowawieść.Okazało się, że wnuczka Calanthe żyje.Że jestw Nilfgaardzie i cieszy się łaskami cesarza Embyra.Wówczas doszło do masowych dezercji.Zważcie, że ci ludzieporzucili domy i rodziny, uciekli do Sodden i Brugge,do Temerii, bo chcieli się bić za Cintrę, za krew Calanthe.Chcieli walczyć o wyzwolenie kraju, chcieli wypędzić z Cintrynajeźdźcę, sprawić, by potomkini Calanthe odzyskałatron.A co się okazało? Krew Calanthe wraca na tron Cintryw chwale i glorii. - Jako marionetka w ręku Emhyra, który ją porwał. - Emhyr żeni się z nią.Chce posadzić obok siebie nacesarskim stolcu, potwierdzić tytuły i lenna.Czy takpostępuje się z marionetkami? Cirillę widzieli na cesarskimdworze posłowie z Koviru.Twierdzą, że nie sprawiaławrażenia uprowadzonej przemocą.Cirilla, jedyna dziedziczkatronu Cintry, wraca na ten tron jako sojuszniczkaNilfgaardu, Takie wieści rozeszły się wśród żołnierzy. - Rozpuszczone przez nilfgaardzkieh agentów. - Wiem o tym - kiwnął głową hrabia.- Ale żołnierzenie wiedzą.Gdy chwytamy dezerterów, karzemy ich stryczkiem,ale ja ich trochę rozumiem.To Cintryjczycy.Onichcą się bić za własne, nie temerskie domy.Pod własną,nie temerską komendą.Pod własnym sztandarem.OniWidzą, że tu, w tej armii, ich złote lwy pochylą się przedtemerskimi liliami.Vissegerd miał osiem tysięcy żołnierza,w tym pięć tysięcy rodowitych Cintryjczyków, resztęstanowiły temerskie oddziały posiłkowe i ochotnicze rycerstwo zBrogge i Sodden.W tej chwili korpus liczysześć tysięcy.A zdezerterowali wyłącznie ci z Cintry.WojskoVissegerda zostało zdziesiątkowane bez bitwy.Rozumiecie,co to dla niego oznacza? - Traci prestiż i pozycję. - Oczywiście.Jeszcze kilka setek zdezerteruje, a królFoltest odbierze mu buławę.Już w tej chwili trudno tenkorpus nazywać cintryjskim.Vissegerd miota się, chcepowstrzymać ucieczki, dlatego rozpuszcza plotki o niepewnym,acz pewnie nieprawym pochodzeniu Cirilli i jejprzodków. - Czego wy - nie mógł powstrzymać się Geralt -słuchacie z wyraźnym niesmakiem, hrabio. - Zauważyliście? - uśmiechnął się lekko Daniel Etcheverry.- Cóż, Vissegerd nie zna mego rodowodu.Krótkomówiąc, jestem z ową Cirilla spokrewniony.Muriel, hrabinaGarramone, zwana Piękną Łotrzycą, praprababkaCirilli, była również moją praprababką.O jej podbojachmiłosnych krążą w rodzie legendy, niemniej z niechęciąsłucham, gdy Vissegerd imputuje mej antenatce skłonnościkazirodcze i puszczanie się na prawo i lewo.Ale nie reaguję.Bo jestem żołnierzem.Czy dobrze mnie panowierozumieją? - Tak - powiedział Geralt. - Nie - powiedział Jaskier. - Vissegerd jest dowódcą tego korpusu wchodzącegaw skład temerskiej armii.A Cirilla w ręku Emhyra jestzagrożeniem dla korpusu, a więc i dla armii, tym samymdla mego króla i mego kraju.Nie zamierzam przeczyćrozpuszczanym przez Vissegerda plotkom o Cirilli ipodważać autorytetu dowódcy.Zamierzam nawet wspierać gow udowadnianiu, że Cirilla jest bękartem i nie ma prawdo tronu.Nie tylko nie przeciwstawię się marszałkowi,nie tylko nie będę kwestionował jego decyzji i rozkazów,ale wręcz je poprę.I wykonam, gdy będzie trzeba. Wiedźmin skrzywił usta w uśmiechu. - Teraz chyba rozumiesz, Jaskier? Pan hrabia aniprzez moment nie miał nas za szpiegów, inaczej nieudzieliłby nam tak dogłębnych wyjaśnień.Pan hrabiawie, że jesteśmy niewinni.Ale palcem nie ruszy, gdyVissegerd wyda na nas wyrok. - Czy to znaczy.Czy to znaczy, że. Hrabia odwrócił wzrok. - Vissegerd - powiedział cicho - jest wściekły.Mieliście tęgiego pecha wpadając w jego ręce.Zwłaszcza typanie wiedźminie.Pana Jaskra postaram się. Przerwało mu wejście Vissegerda, wciąż czerwonegoi sapiącego jak buhaj.Marszałek podszedł do stołu,walnął buzdyganem w zalegające blat mapy, potem odwróciłsię do Geralta i przewiercił go wzrokiem.Wiedźmin niespuścił oczu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]