[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a¿ usiad³a raptem i spojrza³a mu prosto w twarz.Tak, on ci to by³, Antek, on, wymizerowany wielce, poczernia³y, wynêdznia³y, ¿e ³acno nawet w tym mroku dojrza³a, a te jego wielkie, napastliwe i harde oczy tak siê s³odko patrzy³y, a tak ¿a³oœci by³y pe³ne, ¿e œcisnê³a siê jej dusza trwog¹ i wspó³czuciem, a ³zy same nap³ywa³y do oczów.Siedzia³a sztywno jak i drugie kobiety, w ksi¹¿kê patrza³a, ale ani jednej litery nie rozezna³a, ni kart nawet, nic, bo te jego oczy smutne, oczy ¿a³osne, oczy parz¹ce blaskami sta³y przed ni¹, jaœnia³y jak gwiazdy, œwiat ca³y przys³oni³y, ¿e zatraci³a siê ca³kiem, przepad³a zgo³a - a on wci¹¿ klêcza³, s³ysza³a jego krótki i gor¹cy oddech i czu³a tê moc s³odk¹, tê moc straszn¹, jaka bi³a od niego, sz³a jej prosto do serca, krêpowa³a niby powrozami i przejmowa³a strachem a s³odkoœci¹, dreszczem, od którego rozum odchodzi³, mi³owania krzykiem tak potê¿nym, ¿e trzês³a siê w niej ka¿da kosteczka, a serce t³uk³o siê jako ten ptak, gdy mu dla swawoli skrzyd³a przybij¹ do œciany!.Msza siê odprawi³a, kazanie by³o, druga msza przesz³a, naród œpiewa³ spo³em, modli³ siê, wzdycha³, p³aka³ - a oni byli jakby poza œwiatem ca³ym, nie s³yszeli nic, nie widzieli nic i nie czuli nic prócz siebie.Strach, radoœæ, mi³owanie, przypomnienia, obietnice, zaklêcia i po¿¹dania pali³y siê w nich na przemian, sz³y z serca do serca, wi¹za³y ze sob¹, ¿e jednako ju¿ czuli, jednako im serca bi³y, jednakim ogniem gra³y im oczy.Antek przysun¹³ siê jeszcze bli¿ej, wspar³ siê ramieniem w jej biedro, a¿ j¹ przytomnoœæ odchodzi³a i rumieñce oblewa³y, a podczas gdy znowu przyklêknê³a, szepn¹³ jej gor¹cymi jak wêgiel ustami w same ucho:- Jaguœ! Jaguœ!Wstrz¹snê³a siê i omal nie pad³a ze wzruszenia, tak ³os ten przeszy³ j¹ luboœci¹, jako tym ostrzem przes³odkim, i radoœci¹.- WyjdŸ którego dnia za bróg.o ka¿dym wieczorze czeka³ bêdê.nie bój siê.pomówiæ mi z tob¹ pilno.wyjdŸ.- szepta³ namiêtnie i tak blisko, tak blisko, a¿ j¹ twarz pali³a od jego oddechów.Nie odpowiedzia³a, si³ jej zbrak³o, g³os uwi¹z³ w gardle, serce dygota³o i tak bi³o, ¿e chyba s³yszeæ musieli doko³a - ale unios³a siê nieco, jakby ju¿ iœæ chcia³a tam.gdzie prosi³.gdzie mi³owaniem nakazywa³.za bróg.W czas jakoœ gruchnêli pierwsz¹ kolêdê, koœció³ zatrz¹s³ siê od œpiewów, ¿e ona opamiêta³a siê nieco i usiad³a rozgl¹daj¹c siê po ludziach i po koœciele.Ale Antka ju¿ nie by³o, odsun¹³ siê nieznacznie i z wolna wycofa³ a¿ na cmentarz.D³ugo sta³ na mrozie pod dzwonnic¹, rzeŸwi³ siê i nabiera³ powietrza, przytomnia³.ale taka radoœæ rozpiera³a mu serce, taki krzyk mia³ w sobie, taki wicher mocy, ¿e nie s³ysza³ œpiewu, jaki bi³ z drzwi koœcielnych i szed³ na œwiat, ni jakichœ cichych, skaml¹cych g³osów, rozlegaj¹cych siê w dzwonnicy.Nic, o niczym nie wiedzia³, nabra³ garœæ œniegu i po³yka³ chciwie, a potem skoczy³ przez mur na drogê - i poniós³ siê jak wicher na pola
[ Pobierz całość w formacie PDF ]