[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wasza próba przedarcia się na zewnątrz nie powiodła się.Nie uda się też wam zniszczyć jakiegokolwiek z naszych okrętów.Jesteścieskazani na zagładę.Proponujemy kapitulację.Gwarantujemy zachowanie życia.Orlan Niszczyciel Pierwszej Kategorii Imperialnej". Spojrzałem na swych pomocników. Romero odwrócił twarz, Osima spokojnie czekał na rozkazy,aby natychmiast wcielić je w życie. - Kapitulujemy - rzekłem sucho. Obecni w sterówce najpierw zmartwieli, a potem zaczęlikrzyczeć jeden przez drugiego, zarzucając mi tchórzostwo, szaleństwo, obłęd.Przeczekałem to.Pierwszy odzyskał spokój Osima. - Proszę pomyśleć, admirale.Chodzi przecież nie tylko onasze życie.Będziemy musieli oddać wrogowi sprawne anihilatory bojowe inapędowe oraz MUK, a to oznacza zagrożenie dla całej ludzkości! - Oddać, tak, lecz niesprawne.MUK zostanie zniszczony, aurządzenia sterujące anihilatorów zdemontowane.Zrobi to Kamagin i pan, Osimo. Po chwili milczenia odezwał się Romero: - Widzę, że pan to wszystko dokładnie przemyślał, Eli.Czynie zechce pan wobec tego być tak uprzejmy i oświecić nas, czemu mamy iść doniewoli razem ze statkiem? Czy życie w kajdanach wroga jest lepsze od honorowejśmierci? I czy przypadkiem na decyzję szanownego admirała nie wpływa taokoliczność, że na pokładzie statku znajduje się jego rodzina? - Tak, wpływa.Gdyby na statku nie znajdowała się mojarodzina, decyzję kapitulacji podjąłbym znacznie wcześniej i bez tak wielkichoporów. - Powiedział pan: decyzję? - obojętnie zapytał Kamagin.- Anam się zdawało, że to na razie tylko propozycja. - Proszę mnie wysłuchać - powiedziałem - i dopiero wtedyosądzać.Gdyby chodziło tylko o nas, to istotnie uczciwa śmierć w nierównejwalce byłaby znacznie lepsza od niewoli Zływrogów.Ale nie mamy prawa myślećtylko o sobie.Jesteśmy wszak pierwszymi przedstawicielami ludzkości i jejgwiezdnych przyjaciół, którzy znaleźli się w legowisku wroga, i musimyzachowywać się z godnością.Umrzeć potrafi każdy, a życie w trudnych warunkachjest bohaterstwem.Nie zależy mi na własnym życiu i nawet nie na tym, aby lepiejpoznać przeciwnika, choć to może okazać się cenne po naszym ewentualnymuwolnieniu.Najważniejsze jest to, żeby Niszczyciele nas poznali.Wielkie idee,które popchnęły nas ku wyprawie do Perseusza, nie umarły, dopóki my żyjemy.Nasiprzeciwnicy muszą dowiedzieć się, o co nam chodzi.Wtedy jedni z nich poczują donas jeszcze większą nienawiść, drudzy zawahają się, a inni jeszcze, na pewnonieliczni, staną się naszymi sprzymierzeńcami: przecież Niszczyciele są nietylko okrutni, lecz także bez wątpienia mądrzy, nikt ich inteligencji nieneguje.Nie, walka ze Zływrogami nie kończy się z chwilą naszego uwięzienia!Będzie trwać nadal, tylko w innej formie.W starożytności nazywano to wojnąideologiczną.Wierzę, iż w tej wojnie zwyciężymy! Skończyłem i zamknąłem oczy.Przez kilka chwil panowałacisza.Ludzie zastanawiali się nad mymi słowami.Nagle rozległ się okrzykKamagina: - Spójrzcie na ekran! Spójrzcie na ekran!. Na ekranie szalał płomień.Wrażenie było takie, jakgdybyśmy znaleźli się w epicentrum wybuchu, który rozrzucił na wszystkie stronykrążowniki przeciwnika.Pomarańczowa rozprzestrzeniła się na cały horyzont,zajęła całe niebo. - Admirale, Niszczyciele giną! - wykrzyknął radośnie Osima. - Ale my zginiemy wraz z nimi, drogi kapitanie ostudziłjego zapały Romero, który nawet w owej strasznej chwili nie stracił swegopoczucia humoru. Później gwałtowny rozbłysk światła rozjaśnił mrocznąsterówkę i wszyscy naraz straciliśmy przytomność. .18. Odzyskaliśmy przytomność również jednocześnie.Sterówkabyła jasno oświetlona, a na białych ekranach przesuwały się wizerunki gwiazd.Uniosłem głowę i stwierdziłem z ulgą, że wszyscy moi towarzysze żyją.Późniejspojrzałem na wejście do sali. Przy drzwiach stały trzy dziwaczne istoty podobne do ludzi.Były też podobne do ujętego przez nas Niewidzialnego, ale różniły się od niegozasadniczo: tam była goła konstrukcja sporządzona według suchych obliczeń, tuzaś mieliśmy przed oczami coś w rodzaju prawdziwego ciała. Jeden z Niszczycieli wysunął się do przodu i powiedziałnienaganną ziemszczyzną: - Admirale Eli, proszę rozkazać otworzyć luki pańskiegostatku.Jestem Orlan i ja teraz będę dowodził "Cielcem"! Osima rzucił się ku Orlanowi i uderzył go ręką w pierś.Jego dłoń swobodnie przeszła przez ciało Niszczyciela, jakby niczego w tymmiejscu nie było.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]