[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cóż tÄ™ tchawicÄ™ wyciÄ…gasz jak gęś - mruczaÅ‚ Bartek.- Chodź do chaÅ‚upy.- Utnij! - powtarza Magda.- Oto, że nie utnÄ™ - odparÅ‚ Bartek i wsadziÅ‚ rÄ™ce w kieszenie.Tu karczmarz, chcÄ…c poÅ‚ożyć koniec zajÅ›ciu, zgasiÅ‚ jednÄ… Å›wiecÄ™.ZrobiÅ‚o siç ciemno i cicho.Po chwili w ciemnoÅ›ci rozlegÅ‚ siÄ™ piskliwy gÅ‚os Magdy :- Utnij!- Oto, że nie utnÄ™ - odparÅ‚ triumfalny gÅ‚os Bartka.Przy Å›wietle księżyca widać byÅ‚o dwie postacie idÄ…ce od karczmy ku chaÅ‚upom.Jedna z nich, idÄ…ca naprzód, lamentowaÅ‚a gÅ‚oÅ›no: to byÅ‚a Magda; za niÄ… ze spuszezonÄ… gÅ‚owÄ… postÄ™powaÅ‚ dość pokornie zwyciÄ™zca spod Gravelotte i Sedanu. VII Bartek wróciÅ‚ jednak tak osÅ‚abiony, że przez kilka dni nie mógÅ‚ pracować.ByÅ‚o to wielkie nieszczęście dla caÅ‚ego gospodarstwa, które na gwaÅ‚t potrzebowaÅ‚o mÄ™skiej rÄ™ki.Magda radziÅ‚a sobie, jak umiaÅ‚a.PracowaÅ‚a od rana do nocy; sÄ…siedzi Czemierniccy pomagali jej, jak mogli, ale swojÄ… drogÄ… wszystko to nie wystarczaÅ‚o i gospodarstwo szÅ‚o po trochu w ruinÄ™.ByÅ‚o też już i nieco dÅ‚ugów zaciÄ…gniÄ™tych u kolonisty Justa, Niemca, który w PognÄ™binie zakupiÅ‚ byÅ‚ w swoim czasie u dworu kilkanaÅ›cie morgów nieużytków, a teraz miaÅ‚ najlepsze w caÅ‚ej wsi gospodarstwo i gotówkÄ™, którÄ… wypożyczaÅ‚ na dość wysokie procenty.WypożyczaÅ‚ przede wszystkim dziedzicowi p.JarzyÅ„skiemu, którego nazwisko jarzyÅ‚o siÄ™ w ZÅ‚otej ksiÄ™dze, ale który dlatego wÅ‚aÅ›nie musiaÅ‚ podtrzymywać splendor domu na odpowiedniej stopie; wypożyczaÅ‚ jednak Just i chÅ‚opom.Magda winna mu byÅ‚a od pół roku kilkadziesiÄ…t talarów, które częściÄ… wÅ‚ożyÅ‚a w gospodarstwo, częściÄ… posyÅ‚aÅ‚a w czasie wojny Bartkowi.ByÅ‚oby to jednak nic.Bóg daÅ‚ dobre urodzaje i z przyszÅ‚ych plonów można byÅ‚o dÅ‚ug spÅ‚acić, byle rÄ…k i pracy przyÅ‚ożyć.Na nieszczęście Bartek pracować nie mógÅ‚.Magda nie bardzo chciaÅ‚a temu wierzyć i chodziÅ‚a do proboszeza na narady, jakby chÅ‚opa rozruszać, a on rzeczywiÅ›cie nie mógÅ‚.BrakÅ‚o mu oddechu, gdy siÄ™ cokolwiek strudziÅ‚, i krzyże go bolaÅ‚y.SiadywaÅ‚ wiÄ™c po caÅ‚ych dniach przed chaÅ‚upÄ… i paliÅ‚ porcelanowÄ… fajkÄ™ z wyobrażeniem Bismarka w biaÅ‚ym mundurze i kirasjerskim heÅ‚mie na gÅ‚owie, i poglÄ…daÅ‚ na Å›wiat zmÄ™czonym, sennym okiem czÅ‚owieka, z którego koÅ›ci trud jeszcze nie wyszedÅ‚.RozmyÅ›laÅ‚ przy tym trochÄ™ o wojnie, trochÄ™ o zwyciÄ™stwach, o Magdzie, trochÄ™ o wszystkim, trochÄ™ o niczym.Raz, gdy tak siedziaÅ‚, usÅ‚yszaÅ‚ z dala pÅ‚acz Franka.Franek wracaÅ‚ ze szkoÅ‚y i beczaÅ‚, aż siÄ™ rozlegaÅ‚o.Bartek wyjÄ…Å‚ z ust fajkÄ™.- No, ty, Franc! co ci jest?- Ale, co ci jest?.- powtórzyÅ‚ szlochajÄ…c Franek.- Czego beczysz?- Ale, co nie mam beczeć, kiedy dostaÅ‚em po pysku.- Kto ci daÅ‚ po pysku?- Kto, jak nie pan Boege!Pan Boege peÅ‚niÅ‚ obowiÄ…zki nauczyciela w PognÄ™binie.- A on co ma za prawo bić ciÄ™ po pysku?- JuÅ›ci ma, bo daÅ‚.Magda, która okopywaÅ‚a w ogrodzie, przelazÅ‚a przez pÅ‚ot i z motykÄ… w rÄ™ku zbliżyÅ‚a siÄ™ do dziecka.- CóżeÅ› sprawiÅ‚? - spytaÅ‚a.- Com miaÅ‚ sprawić? Jeno Boege nawymyÅ›laÅ‚ mi od polskich Å›wiÅ„ i daÅ‚ mnie w pysk, i powiedziaÅ‚, że jak teraz Francuzów zwojowaÅ‚y, to nas bÄ™dÄ… nogami kopać, bo ony najmocniejsze.A ja jemu nic nie zrobiÅ‚em, jeno on siÄ™ pytaÅ‚, jaka jest najwiÄ™ksza osoba na Å›wiecie, a ja powiedziaÅ‚em, że Ojciec Å›wiÄ™ty, a on mi daÅ‚ w pysk, a ja poczÄ…Å‚em krzyczeć, a on nawymyÅ›laÅ‚ mi od polskich Å›wiÅ„ i powiedziaÅ‚, że jak teraz Francuzów zwojowaÅ‚y.Franek poczÄ…Å‚ powtarzać w kółko: “a on powiedziaÅ‚, a ja powiedziaÅ‚em”; wreszcie Magda zakryÅ‚a mu twarz rÄ™kÄ…, a sama, zwróciwszy siÄ™ do Bartka, poczęła woÅ‚ać:- SÅ‚yszysz! SÅ‚yszysz!.Idź ty, wojuj Francuzów, a niech ci dziecko potem Niemiec tÅ‚ucze jak tego psa! niech mu wymyÅ›la!.Idź ty, wojuj.niech ci Szwab dziecko zabija: masz nagrodÄ™.niech ci plucha.Tu Magda rozczulona wÅ‚asnÄ… wymowÄ… zaczęła także pÅ‚akać do wtóru z Frankiem, a Bartek wytrzeszczyÅ‚ oczy, otworzyÅ‚ gÄ™bÄ™ i zdumiaÅ‚ - zdumiaÅ‚ tak, iż sÅ‚owa nie mógÅ‚ przemówić, a przede wszystkim zrozumieć tego, co siÄ™ staÅ‚o.Jak to? A jego zwyciÄ™stwa?.SiedziaÅ‚ jeszcze chwilÄ™ w milczeniu, nagle bÅ‚ysÅ‚o mu coÅ› w oczach, krew rzuciÅ‚a siÄ™ do twarzy.Zdumienie, równie jak przestrach, czÄ™stokroć u prostaków przechodzi w wÅ›ciekÅ‚ość.Bartek zerwaÅ‚ siÄ™ nagle i wyrzuciÅ‚ przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by:- Ja siÄ™ z nim rozmówiÄ™.I poszedÅ‚.Niedaleko byÅ‚o.SzkoÅ‚a leżaÅ‚a tuż za koÅ›cioÅ‚em.Pan Boege staÅ‚ wÅ‚aÅ›nie przed gankiem otoczony gromadÄ… prosiÄ…t, miÄ™dzy które rozrzucaÅ‚ kawaÅ‚ki chleba.ByÅ‚ to rosÅ‚y czÅ‚owiek, lat okoÅ‚o pięćdziesiÄ™ciu, krzepki jeszcze jak dÄ…b.Nie byÅ‚ zbyt tÅ‚usty, twarz tylko miaÅ‚ bardzo tÅ‚ustÄ…, a w tej twarzy pÅ‚ywaÅ‚y duże rybie oczy z wyrazem Å›miaÅ‚oÅ›ci i energii.Bartek przystÄ…piÅ‚ do niego bardzo blisko.- Za co ty mi, Niemcze, dziecko bijesz? was? - spytaÅ‚.Pan Boege odstÄ…piÅ‚ od niego kilka kroków, zmierzyÅ‚ go oczyma bez cienia bojaźni i rzekÅ‚ z flegmÄ…:- Won, polska “turnia”!- Za co dziecko bijesz? - powtórzyÅ‚ Bartek.- Ja i ciebie, bić, polska “chama”! Teraz my wam pokażemy, kto tu pan.Idź do diabeÅ‚, idź na skargÄ™ do sÄ…d
[ Pobierz całość w formacie PDF ]