[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, świat był nadalten sam.Ten sam świat rozszalałego jądra Galaktyki, tyle że teraz przybrał onnieuchwytnie inny kształt.Tak, to było jądro, lecz jądro w innym czasie, nie wprzeszłym, nie w przyszłym, ale w innym. - Mary, Ramirowie nas wypuścili! - zawołałem radośnie.-Już nas nie zaatakują! Od tego dnia upłynęło wiele czasu.Może godzin, możewieków, a może nawet milionoleci.Nie potrafię określić jednostki, bo cżas, wktórym się poruszamy jest nam obcy.Przyrządy go mierzą, MUK zapamiętuje,rejsograf rejestruje, a ja go nie rozumiem, bo to nie mój czas. Pozwoliłem sobie na tę dygresję, siedząc w konserwatorze idyktując historię naszej ucieczki z jądra Galaktyki, pozwoliłem sobie na nią poto tylko, aby oddać niecierpliwość z jaką oczekujemy powrotu do naszegonormalnego czasu.Przebyliśmy już trzy czwarte okręgu pętli czasu wstecznego iniebawem zaczniemy doganiać naszą przeszłość, która po zatoczeniu niemal pełnegokoła znalazła się przed nami, stała się naszą przyszłością. Czekam na powrót do naszego czasu, ale myślę o czymś innym.Ramirowie nas wypuścili, to oczywiste, a zarazem bardzo dziwne.Chcę dociec,dlaczego tym razem pozwolili nam odejść.Muszę to zrozumieć, bo przecież ludziejeszcze kiedyś spotkają się z tą nieuchwytną cywilizacją.Nie uwierzę wobojętność Ramirów.Wczoraj zaprosiłem do siebie Romera. - Pawle - powiedziałem.- Nie podoba mi się pańskaprzypowieść o drwalach i mrówkach. - Mogę ją więc zmodyfikować.Co by pan powiedział o ćmachlecących do ogniska drwali? - Rola ćmy też mnie w pełni nie urządza - odparłem. - Kim zatem wedle pana jesteśmy? - Jesteśmy królikami, Pawle. - Królikami? Nie przesłyszałem się? - Tak, królikami.Królikami doświadczalnymi, jak to siękiedyś nazywało.Biednymi zwierzakami, na których nasi przodkowie dokonywalieksperymentów medycznych. - Uważa pan, że jesteśmy obiektem doświadczalnym, żeRamirowie dokonują na nas eksperymentów? - W każdym razie usiłują nas do tego celu użyć. - W tym coś jest - powiedział z zastanowieniem Paweł.- Aczy ma pan jakieś dowody? - Raczej poszlaki, Pawle.Proszę posłuchać.Zacząłem odtego, że Ramirowie natychmiast zniszczyli pierwszą eskadrę wysłaną do jądra, awłaściwie zabili załogi, pozostawiając w spokoju gwiazdoloty.Nędzne mróweczkizostały wytrute środkiem owadobójczym na wszelki wypadek, żeby czasem niepogryzły zajętych ważną pracą drwali.Jednak w stosunku do drugiej wyprawyzachowali się już inaczej.Wprawdzie nie patyczkowali się również i z nami,kiedy "Strzelec" zakłócił tworzoną przez nich strukturę gromady GinącychŚwiatów, ale oszczędzili "Koziorożca" i "Węża".Dlaczego? Bo się namizainteresowali i zaczęli badać.Nasłali na nas Oana, żeby mieć ścisłeinformacje.Obudziliśmy ich ciekawość prawdopodobnie tym, że udało się namuratować fałszywego Arana i że następnie zajęliśmy się problernem transformacjiczasu.To w ich oczach podniosło naszą rangę. - Z mrówek na króliki, to ma pan na myśli? - Pawle, mówiłem panu kiedyś, że staram się przebudowaćswój system myślenia, upodobnić go do systemu myślenia Ramirów.Proszę sobiena moment wyobrazić, że ludzkość jest starsza o milion lat i że przez całe tetysiąclecia nieustannie się doskonaliła. - To oznaczałoby niewiarygodną wprost potęgę! - Tak, Pawle.Już teraz potrafimy tworzyć, przebudowywać iniszczyć planety, czy więc za milion lat nie zapragniemy uporządkować nie tylkopojedyncze układy planetarne lub gromady gwiezdne, lecz całą Galaktykę?Galaktyka jest chora, jej jądro grozi wybuchem, więc przy tej całej naszejprzyszłej potędze z pewnością nie pogodzilibyśmy się z nieustannym balansowaniemna krawędzi zagłady i postarali raz na zawsze zapobiec niebezpieczeństwu.Proszęsobie teraz wyobrazić, że owa potężna ludzkość ustaliła, iż jedyną gwarancjązapewnienia stabilności gwiazd w jądrze jest dowolne kształtowanie czasu, a tegoakurat przy całej swojej pozornej wszechmocy ludzkość robić nie potrafi.I otozjawiają się jacyś żałośni przybysze, jakieś mrówki, które bezczelnie plączą siępod nogami i przeszkadzają w robocie.Jaka byłaby pana pierwsza reakcja?Naturalnie wytępić złośliwe owady! - Ośmielę się zauważyć, admirale, że na razie nic nowego mipan nie powiedział. - Chwileczkę, Pawle! Wkrótce jednak okazuje się, że mrówkimają dziwną maszynową cywilizację i że potrafią dzięki tym swoim mechanizmomzagęszczać i rozrzedzać czas, a nawet zmieniać jego kierunek.Wprawdzie zaledwiena poziomie atomowym, ale.Tutaj z pewnością by się pan tymi mrówkami poważniezainteresował, przyjrzał im się uważnie, zmusił do eksperymentowania wnajtrudniejszych warunkach.Nie uda się im wyrwać z pułapki - mała strata, aleza to jeśli im się powiedzie, jeśli mrówki potrafią coś wymyśleć - czystakorzyść dla pana, bo można będzie skorzystać z gotowych rezultatów.Tak właśniewyobrażam sobie nasze wzajemne stosunki z Ramirami, Pawle. - Jeśli to prawda, to jesteśmy uratowani.Mnie takasytuacja w pełni satysfakcjonuje. - A mnie nie! - wykrzyknąłem zrywając się z miejsca.- Mnietaka sytuacja wręcz oburza! Nigdy nie pogodzę się z tym, żeby ktoś traktował nasjak dokuczliwe mrówki lub w najlepszym razie jak bezrozumne, ale pożytecznekróliki doświadczalne!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]