[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Miałaś go cały wieczór, Cherunio.Nie uważasz, że już czas,abyś się nim podzieliła? Wszak to ceremonia dla uczczenia Matki i powinniśmydzielić się jej darami. Radonio wepchnęła się pomiędzy nich i pocałowała Jondalara.Potem następna kobieta go objęła, a po niej jeszcze kilka innych.Był otoczonyprzez dziewczęta i z początku ulegał ich pocałunkom i pieszczotom.Przestało goto jednak bawić, gdy kilka par rąk poczęło pieścić go w zdecydowanie intymnysposób.Rozkosz powinna być sprawą osobistego wyboru.Słyszał stłumionąszarpaninę, ale sam musiał się mocno opędzać od rąk, próbujących rozwiązać jegospodnie i sięgnąć do środka.Tego było mu już za wiele. Niezbyt delikatnie otrząsnął się z dziewcząt.Gdy w końcuzrozumiały, że nie pozwoli się żadnej z nich dotknąć, cofnęły się chichocząc.Nagle Jondalar zauważył, kogo brakuje. - Gdzie jest Cherunio? - zapytał. Kobiety popatrzyły po sobie i wybuchnęły śmiechem. - Gdzie jest Cherunio? - dopytywał się, a gdy jedynąodpowiedzią był coraz większy śmiech, skoczył i złapał Radonio.Ściskał jąboleśnie za ramię, ale ona nie dawała nic po sobie poznać. - Uznałyśmy, że powinna się tobą podzielić - powiedziałaRadonio, zmuszając się do uśmiechu.- Każda pragnie wielkiego, przystojnegoZelandonii. - Zelandonii nie chcieć każda.Gdzie jest Cherunio? Radonio odwróciła głowę i odmówiła odpowiedzi. - Powiedzieć, że ty chcieć duży Zelandonii? - rzekłrozzłoszczony, co znać było po jego głosie.- Ty dostać duży Zelandonii! -Zmusił ją by klęknęła. - Boli mnie! Czemu nikt z was mi nie pomoże? Ale inne dziewczęta nie miały zbytniej ochoty się zbliżyć.Jondalar przewrócił dziewczynę na ziemię przed ogniskiem.Muzyka ucichła,dookoła zebrali się ludzie, niepewni czy powinni się wtrącać.Dziewczynaszarpała się, próbując wstać, ale on przytrzymywał ją ciężarem swego ciała. - Ty chcieć duży Zelandonii, ty dostać.Gdzie jest Cherunio? - Tu jestem.Odciągnęli mnie i włożyli mi coś do ust.Mówili,że to tylko żart. - Zły żart - powiedział podnosząc się, a potem pomagając wstaćRadonio.Dziewczyna miała łzy w oczach. - Skrzywdziłeś mnie - płakała. Jondalar nagle uprzytomnił sobie, że to miał być tylko żart, iże on swym zachowaniem wszystko popsuł.Ani jemu, ani Cherunio nie zrobiono niczłego.Nie powinien był krzywdzić Radonio.Opuściła go złość, a zrodziło siępoczucie winy. - Ja.ja nie chcieć cię skrzywdzić.ja. - Nie skrzywdziłeś jej.A przynajmniej nie bardzo - powiedziałjeden z przyglądających się mężczyzn.- I ona sobie na to zasłużyła.Zawsze cośzacznie i potem są z tego kłopoty. - A tobie żal, że nie zaczęła czegoś z tobą - powiedziała jednaz dziewcząt, przychodząc teraz, gdy już wszystko wróciło do normy. - Wam może się wydawać, że mężczyzna lubi, gdy zabieracie siędo niego wszystkie naraz, ale to nieprawda. - To nieprawda - przedrzeźniała go Radonio.- Myślisz, że niesłyszałyśmy, jak żartowałeś sobie na osobności z tej czy innej kobiety?Słyszałam, jak mówiłeś o tym, że chciałbyś mieć wszystkie kobiety naraz.Słyszałam, jak mówiłeś, że pragniesz dziewcząt przed Obrzędem PierwszejRozkoszy, gdy wiesz, że nie można ich dotknąć, nawet jeżeli Matka uczyniła jejuż gotowymi. Młodzieniec się zaczerwienił i Radonio wykorzystała przewagę byposunąć się dalej. - Niektórzy z was nawet mówią o niewoleniu samic płaskogłowych! Nagle z mroku czającego się za ogniskiem wyłoniła się kobieta.Była nie tyle wysoka, co tłusta, ogromnie otyła.Skośne oczy oraz tatuaż natwarzy świadczyły o jej obcym pochodzeniu, choć była ubrana w skórzaną koszulęShamudoi. - Radonio! - powiedziała.- Nie trzeba wygadywać sprośności wczasie uroczystości ku czci Matki.- Teraz Jondalar ją rozpoznał. - Przepraszam, Shamudzie - powiedziała Radonio, pochylającgłowę.Twarz miała czerwoną z zażenowania i była naprawdę pełna skruchy.Touprzytomniło Jondalarowi, jak była jeszcze młoda.Wszystkie ledwie wyszły zwieku dziewczęcego.Zachował się wstrętnie. - Moja droga - kobieta zwróciła się delikatnie do Radonio.-Mężczyzna lubi być nęcony, lecz nie nękany. Jondalar spojrzał na kobietę z większym zainteresowaniem;myślał bardzo podobnie. - Ale my nie miałyśmy zamiaru go skrzywdzić.Myślałyśmy, że musię to spodoba.po pewnym czasie. - I może by mu się spodobało, gdybyście były delikatniejsze.-Nikt nie lubi być zmuszany.Nie spodobała ci się chyba myśl, że mógłby cięzniewolić, prawda? - Zadał mi ból! - Czyżby? Czy też przymusił cię do zrobienia czegoś, na co niemiałaś ochoty? Myślę, że to zabolało cię o wiele bardziej.A co z Cherunio? Czyżadna z was nie pomyślała o tym, że możecie jej sprawić przykrość? Nie możnanikogo zmusić do cieszenia się rozkoszą.W ten sposób nie czci się Matki.Toobraza dla jej daru. - Shamud, to ty przypuszczasz. - Przeszkadzam wam w zabawie.Daj spokój, Radonio.Touroczystość.Mudo pragnie, by jej dzieci były szczęśliwe.To był tylko drobnywypadek - nie pozwól, aby popsuł ci zabawę, moja droga.Tańce znów się zaczęły,idź się przyłączyć do nich. Gdy kobieta wróciła do swojego miejsca, Jondalar ujął dłonieRadonio. - Przepraszam.Nie myśleć.Nie chcieć cię skrzywdzić.Proszę,wstyd mi.przebaczyć? W pierwszym odruchu Radonio chciała w złości wyszarpnąć dłonie,ale jej gniew stopniał, gdy spojrzała w jego szczerą twarz i ciemnofiołkoweoczy. - To było głupie.dziecinny żart - powiedziała, pochylającsię ku niemu zniewolona jego bliskością.On schwycił ją, a potem schylił się ipocałował ją namiętnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]