[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nabieraj¹c w p³uca s³onego morskiego powietrza, czu³a, jak wszystkie jej nerwy i miêœnie dr¿¹ z podniecenia.Wiatr porywa³ kremow¹ pianê ze szczytów fal, bawi³ siê jej z³otymi lokami i szarpi¹c jedwab na piersiach i brzuchu, pieœci³ j¹ delikatnymi palcami kochanka.Kalinka przeci¹gnê³a siê niczym kotka i wygiê³a plecy w ³uk.Po chwili zobaczy³a drugi statek.By³ o wiele mniejszy od gale-onu, ale mia³ mi³¹ liniê kad³uba.Powiewaj¹ce na masztach piêkne flagi i bandery kontrastowa³y z piramid¹ bia³ych ¿agli.Znajdowali siê doœæ blisko, by dostrzeg³a na wantach kilku majtków.Wymachiwali rêkoma i widzia³a, ¿e niektórzy byli m³odzi i ubrani tylko w krótkie spodnie.Opieraj¹c siê o reling, po¿era³a ich wzrokiem.Jej m¹¿ zakaza³ za³odze paradowaæ w niekompletnym stroju, gdy wychodzi³a na pok³ad, i ci obcy marynarze zafascynowali j¹.Skrzy¿owa³a rêce na piersiach i œcisnê³a je, czuj¹c, jak powiêkszaj¹ siê i twardniej¹ sutki.Potrzebowa³a mê¿czyzny.Pragnê³a mê¿czyzny, jakiegokolwiek mê¿czyzny, byle tylko by³ jurny i m³ody i za ni¹ szala³.Takiego jak ci, z którymi spotyka³a siê w Amsterdamie, nim ojciec odkry³ jej upodobania do silnych wra¿eñ i wys³a³ j¹ do Indii, wydaj¹c za starego mê¿a, który dochrapa³ siê w Kompanii wysokiego stanowiska.Wybra³ Petrusa Jacobusa van de Yeldego, który po ma³¿eñstwie z Katink¹ mia³ obj¹æ pierwsze wakuj¹ce miejsce w radzie Kompanii, do³¹czaj¹c do panteonu Zeventien.- Wróæ do œrodka, Lieveling - zaskrzecza³a Zelda, poci¹gaj¹c j¹ za rêkaw.- Ci prostacy siê na ciebie gapi¹.Kalinka odtr¹ci³a rêkê Zeldy, ale stara mówi³a prawdê.Marynarze na wanlach zorientowali siê, ¿e jest kobiet¹.Nawel z lej odleg³oœci ich podniecenie by³o niemal namacalne; b³azeñslwa sia³y siê wulgarne, a jeden z obdarlusów na dziobie z³apa³ siê obur¹cz za krocze i zacz¹³ wysuwaæ ku niej biodra w rytmicznym obscenicz-nym geœcie.- To oburzaj¹ce! Wróæ do œrodka! - nalega³a Zelda.- Gubernator bêdzie wœciek³y, jeœli zobaczy, co wyprawia lo zwierzê.- Powinien byæ wœciek³y, ¿e nie polrafi lego lak dobrze robiæ -odpar³a anielskim lonem Kalinka, zaciskaj¹c uda, by móc rozko-36szowaæ siê nag³ym wilgolnym ciep³em, które poczu³a miêdzy nimi.Karawela by³a teraz o wiele bli¿ej i widzia³a, ¿e to, co oferowa³ jej marynarz, nie mieœci³o siê w jego d³oniach.Czubek jej ró¿owego jêzyka dotkn¹³ wydatnych warg.- Proszê ciê, pani.- Za chwilê - mruknê³a Kalinka.- Mia³aœ racjê, Zeldo.To mnie rozbawi³o.- Podnios³a bia³¹ rêkê i pomacha³a w slronê drugiego statku.Mê¿czyzna natychmiasl podwoi³ swe wysi³ki, chc¹c zwróciæ na siebie jej uwagê.- To lakie nieprzyzwoile -jêknê³a Zelda.- Ale zabawne.Nigdy wiêcej nie zobaczymy ju¿ tych ludzi, a bycie bez przerwy przyzwoitym jesl takie nudne.Wychyli³a siê jeszcze bardziej na zewn¹trz i pozwoli³a, by rozchyli³y siê po³y jej nocnej koszuli.W tym samym momencie rozleg³o siê g³oœne pukanie w drzwi od strony kabiny jej mê¿a.Nie daj¹c siê d³u¿ej prosiæ, Kalinka uciek³a z pomoslu i wskoczy³a z powro-lem do ³Ã³¿ka.Podci¹gnê³a pod brodê salynow¹ ko³drê i dopiero wledy da³a znak Zeldzie, która podnios³a ciê¿k¹ zasuwê i niezgrabnie dygnê³a przed gubernatorem.Ten zignorowa³ j¹ i zas³aniaj¹c po³ami szlafroka opas³y brzuch podrepta³ do ³Ã³¿ka, na którym le¿a³a Kalinka.Na g³owie stercza³o mu kilka siwych w³osków.- Czy czujesz siê doœæ dobrze, by wstaæ, moja droga? Kapitan przes³a³ mi wiadomoœæ.Chce, ¿ebyœmy siê ubrali i byli w pogotowiu.W pobli¿u pojawi³ siê obcy stalek i zachowuje siê w podejrzany sposób.Kalinka st³umi³a uœmiech, który wywo³a³a w niej myœl o podejrzanym zachowaniu obcych ¿eglarzy.- G³owa mi pêka, a ¿o³¹dek podchodzi do gard³a.- poskar¿y³a siê z ¿a³osn¹ min¹.- Moje ty biedaclwo.Petrus van de Yelde, gubernator elekl Przyl¹dka Dobrej Nadziei, pochyli³ siê nad ¿on¹.Choæ ranek by³ ch³odny, mia³ spocon¹ Iwarz i cuchn¹³ wczorajsz¹ kolacj¹: jawajsk¹ ryb¹ w sosie curry, czosnkiem i kwaœnym rumem.¯o³¹dek rzeczywiœcie podszed³ jej teraz do gard³a, ale nadstawi³a pos³usznie policzek.- Jeœli taki jest rozkaz kapitana - szepnê³a - mo¿e bêdê mia³a si³y wstaæ.Zelda podbieg³a do ³Ã³¿ka i pomog³a jej usi¹œæ, a potem stan¹æ na nogi.Podtrzymuj¹c swoj¹ pani¹, zaprowadzi³a j¹ za niewielki chiñski parawan stoj¹cy w k¹cie kabiny.Pelrus usiad³ na ³awie na-37przeciwko, ale chocia¿ wykrêca³ g³owê, jak tylko móg³, przez pomalowane jedwabne œcianki widaæ by³o jedynie niewyraŸne bia³e plamy.- Jak d³ugo jeszcze potrwa ta okropna podró¿? -jêknê³a Katinka.- Kapitan zapewni³ mnie, ¿e jeœli utrzyma siê ten wiatr, za dziesiêæ dni powinniœmy zarzuciæ kotwicê w Zatoce Sto³owej.- Bo¿e, daj mi si³y, ¿ebym tego do¿y³a.- Chcia³, byœmy dziœ wieczorem zjedli kolacjê razem z nim i jego oficerami.Bêdê musia³ go zawiadomiæ, ¿e jesteœ niedysponowana.Katinka wystawi³a g³owê i ramiona zza parawanu.- Nie wa¿ siê tego robiæ! - warknê³a.Jej okr¹g³e g³adkie piersi dr¿a³y z przejêcia.Jeden z oficerów interesowa³ j¹ bardziej ni¿ inni.Pu³kownik Cornelius Schreuder, podobnie jak jej m¹¿, jecha³ obj¹æ stanowisko na Przyl¹dku Dobrej Nadziei.Zosta³ mianowany komendantem wojskowym kolonii, w której Petrus van de Yelde obejmowa³ funkcjê gubernatora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]