[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skrzynka była również opancerzona.Była w niej dziurka na klucz.Ale mimoposzukiwań Jonnie nie znalazł klucza.Kable? Wszystkie były opancerzone.Miałynawet opancerzone połączenia ze skrzynką wstępnego programowania. Szorstki nalot pokrywał wszystko.Boże, jaki to był starysprzęt! Tylko wokół skrzynki wstępnego programowania było czysto.Prawdopodobniemusieli ją oczyścić przed rozpoczęciem programowania. Trapiło go niemiłe uczucie.Zupełnie niezależnie od tego, żecała jego uwaga pochłonięta była zatrzymaniem bombowca, było coś dziwnego w tymwnętrzu.W tyle bombowca głębokie wnęki między wręgami pogrążone były wkompletnej ciemności.W oddalonej od niego o niecałe sześć stóp wnęce przykucnąłniewidoczny w ciemnościach, zdesperowany Zzt.Przez głowę galopowało mu stomyśli.Co wiedział na temat Tolnepów? Wkrótce po skończeniu na Psychlo fakultetuMechaniki został oddelegowany do pracy na Archiniabes, gdzie Towarzystwo miałoswoje kopalnie.To było właśnie w tamtej galaktyce.Jądrem systemu była podwójnagwiazda, którą czasem można było zobaczyć w zimie na tej planecie.Mniejsza zgwiazd miała tak wielki ciężar właściwy, że pół cala sześciennego jej gruntuważyłoby tu jedną tonę.Zagłębie rudy na planecie zostało zupełnie zniszczone wczasie najazdu Tolnepów.Przybyli oni z kierunku roju gwiezdnego, który częstomożna było zobaczyć nawet gołym okiem.Opanowali kontrolę czasu i potrafili gozatrzymywać, a ich statki kosmiczne dokonywały długich pirackich rajdów.Towarzystwo przeprowadziło analityczne sekcje kilku martwych Tolnepów.Co z tegowszystkiego zapamiętał? Jakie mieli słabostki? Zzt mógł wyłącznie myśleć o ichsile.Ich ślina zawierała śmiercionośną truciznę.Ich masa właściwa zbliżonabyła do żelaza.Byli odporni na działanie gazu Psychlo.Nie można ich było zabićzwykłym miotaczem energii.Słabostki, słabostki.Jakie słabostki? Jeśli ichsobie nie przypomni, to nigdy nie wyjdzie z tego żywy.Nigdy! A ten tu Tolnep właśnie przechodził obok.Szedł w stronę ogonabombowca.Zzt skurczył się, przywarł do podłogi.Tolnep nie zauważył go wciemnościach. I wtedy Zzt sobie przypomniał.Ich wzrok! To dlatego zawszenosili maski.Widzieli bowiem tylko w podczerwieni i musieli mieć wizjerfiltrujący.Zupełnie tracili zdolność widzenia, gdy byli poddani działaniukrótszych fal; a zabić ich było można tylko za pomocą broni na ultrafiolet.Byliskrajnie uczuleni na zimno, a temperatura ich ciała wynosiła około dwustu.amoże trzystu stopni.Nieważne, wiedział już, co może go uratować.Bez wizjerafiltrującego ten stwór będzie zupełnie ślepy. Zzt zaczął planować szczegółową akcję.Gdy tylko nadarzy sięokazja, rozbije wizjer, skoczy do przodu i wbije mu pazury w oczy, starając sięjakoś uniknąć jego zatrutych jadem zębów.Łapa Zzta ześlizgnęła się do bokubuta, gdzie znajdował się wielki klucz maszynowy.Potrafił rzucać nim jakpociskiem.Trzeba było tylko trafić nie w ciało, lecz w bok maski. Następnie Zzt wyjął z kieszeni na piersi małe okrągłe lusterkoosadzone na długiej rękojeści, którego używał do przeglądu tylnej stronypołączeń lub dolnej strony łożysk.Ostrożnie wysunął lusterko poza krawędźwręgi, modląc się do wszystkich zasmarkanych mgławic, by obcy stwór tego niezauważył.Zaczął go obserwować. Jonnie stwierdził, że bardzo trudno jest poruszać się pobombowcu.Płyty chodnika nie były przeznaczone do spacerów, a do tego jeszczemiały po obu stronach wyrwy.Przedostał się do tylnej części bombowca, co byłojuż nie lada wyczynem.Popatrzył na dziwny plaster pełen otworów.Były tobutlowe wieszaki na dodatkowy ładunek.Wczołgał się do środka przez jeden zotworów.Może będą tam jakieś zapomniane kable lub coś w tym rodzaju.Z trudemzmieścił się w otworze.Dziwne, jak Psychlosi mogli się tam dostawać? Ach,prawda, przecież przeznaczone one były tylko do umieszczania kanistrów nawieszakach.W środku - oprócz niekształtnych, źle zaprojektowanych wieszaków -nie było nic więcej.Każde pomieszczenie oddzielała ślepa przegroda. Wrócił na dziób bombowca.Zatrzymał się tuż obok swegosamolotu.Przez chwilę intensywnie myślał.Nie widział tu nic, co można byoderwać od czegokolwiek lub wysadzić w powietrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]