[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Ale co to będzie? Czy nie może ktoś zbić skorupy iuwolnić biednego smoka tak, jak to robi akuszerka, gdy dziecko nie może sięurodzić? Lytol odwrócił się do Jaxoma z twarzą wykrzywioną złością. - Co chłopiec w twoim wieku może wiedzieć o narodzinach? - Wiem o moich - odparł zdecydowanie Jaxom unosząc do górygłowę.- Omal nie umarłem.Lessa mi opowiedziała, a ona przy tym była.Czy małysmok może umrzeć? - Tak - przyznał ciężko Lytol.Nigdy nie okłamywał chłopca.- Może umrzeć i tak będzie lepiej, jeśli płód jest zdeformowany. Jaxom spojrzał szybko na swoje ciało, choć wiedział, żejest lepiej zbudowany niż niektórzy chłopcy w Warowni. - Widziałem jaja, z których nic się nie wykluło.Ktochciałby żyć.okaleczony? Ale ten smok jest żywy - powiedział Jaxom.Patrzcie, ruszasię! - Masz rację, rusza się, lecz skorupa nie pęka - powiedziałFelessan. - Dlaczego zatem wszyscy wychodzą? - spytał Jaxom,gwałtownie zrywając się na równe nogi.W pobliżu kołyszącego się jaja nie byłonikogo. Wylęgarnia pełna była jeźdźców wołających bestie, bypomogły młodym jeźdźcom lub odwiozły gości z powrotem do ich Warowni.Oczywiściewiększość spiżowych udała się wraz z młodą królową.Ogromne pomieszczenie naglesię skurczyło, wypełnione tyloma ogromnymi smokami.A jednak, nawet ci spośródkandydatów, którym się nie poszczęściło, nie zwracali uwagi na małe jajo. - Tam jest F'lar.Lytolu, powinien się o tym dowiedzieć.Proszę! - On wie - odparł Strażnik Ruatha widząc, że F'lar zebrałkilku jeźdźców i przygląda się wraz z nimi małemu jaju. - Idź, Lytolu.Przekonaj ich, by mu pomogli! - Takie jaja mogą się przytrafić każdej królowej powiedziałLytol.- To nie moja sprawa.Ani twoja.Odwrócił się i ruszył w stronę schodów,najwidoczniej przekonany, że chłopcy podążą za nim. - Ale oni nic nie robią - mruknął Jaxom buntowniczo. Felessan wzruszył bezradnie ramionami. - Daj spokój.Już wkrótce siadamy do stołu, a nadzisiejszy wieczór przygotowano wiele smakołyków.- Ruszył truchtem za Lytolem. Jaxom przeniósł wzrok z powrotem na jajo, które zaczęło sięgwałtownie kołysać. - To niesprawiedliwe! Oni nie dbają o to, co się z tobąstanie.Przejmują się Brekke, a tobą nie.Dalej.Przebij skorupę.Pokaż im.Pęknie, a jestem pewien, że coś zrobią! Jaxom przesunął się w bok, aż znalazł się ponad jajem.Widział wzór delikatnych prążków, słyszał dochodzące ze środka oszalałestukanie, zauważył rozchodzące się we wszystkie strony pęknięcia.Gdy dotknąłskorupy wydała mu się twarda niczym skała, nie była już tak miękka, jak w dniuich wyprawy. - Nikt inny nie chce ci pomóc, zatem ja ci pomogę!krzyknął i kopnął z całych sił w skorupę. Pojawiła się rysa.Dwa następne kopnięcia i rysarozszerzyła się.Ze środka wydostał się żałosny krzyk, po czym pojawił się jasnyczubek małego nosa.Smok rozpaczliwie uderzył w twardą skorupę. - Chcesz się narodzić, dokładnie tak jak ja.Jedyne czegopotrzebujesz, to odrobina pomocy, tak jak ja - krzyczał Jaxom waląc bez przerwypięściami.Odpadły grube kawałki, o wiele cięższe od porozrzucanych dokołaskorup młodych smoków. - Jaxom, co ty robisz? - ktoś wrzasnął, lecz było już zapóźno. Chłopiec odsłonił grubą, wewnętrzną membranę, która więziłasmoka.Jaxom rozciął sztyletem śliską błoną i z wnętrza wypadło niewielkie białeciało, nie większe niż jego tors.Chłopiec instynktownie wyciągnął ręcepomagając pozostawionemu na łasce losu stworzeniu. Nim F'lar lub ktokolwiek inny zdążył w tym przeszkodzić,biały smok podniósł na Lorda Warowni Ruatha pełne uwielbienia oczy i odbyło sięNaznaczenie. Zupełnie nie zwracając uwagi na dylemat, który właśniestworzył, niedowierzający Jaxom zwrócił się do oniemiałych obserwatorów. - Mówi, że ma na imię Ruth!następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]