[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przykucnął i rozłożył rewolwer, przesunąłkilkakrotnie szczoteczką przez bębenek.- Po tym jak opuściłaś dom, wiodło cisię znacznie lepiej.Jesteś piękną dziewczyną, więcej nawet niż piękną.Wielumusiało starać się o twoje względy - mówił, przerywając co chwilę i spoglądającna rozłożony warsztat. - Jestem tu, ponieważ tego pragnęłam - powiedziała ujmując wsłowa to, czego on nie był w stanie wyrazić.- Owszem, bycie atrakcyjną ułatwianiejedno, ale to nie wszystko.Chcę.nie wiem dokładnie.chyba byćszczęśliwą.Pomogłeś mi, gdy bardzo potrzebowałam pomocy i było nam dobrzerazem, lepiej niż w ogóle sądziłam, że może być.Nie mówiłam ci tego, ale miałamnadzieję, że zaprosisz mnie tutaj.Tak dobrze nam szło. - I to był jedyny powód? Nie rozmawiali o tym od owej nocy, gdy zaproponował jej wspólnezamieszkanie.Teraz nagle coś go napadło i chciał znać wszystkie jej myśli, nicnie wyjawiając ze swoich. - Czemu pytasz mnie o to teraz, Andy? O co chodzi? - Wyraźniestarała się uniknąć odpowiedzi. Wsunął bębenek z powrotem i zakręcił go palcami. - Ja lubiłem cię, lubiłem cię bardzo.Tak naprawdę, jeślichcesz wiedzieć - zniżył głos, jakby chodziło o coś wstydliwego - to kocham cię. Shirl nie wiedziała, co powiedzieć i cisza przedłużała się.Latarka powarkiwała, po drugiej stronie przepierzenia rozległ się jęk sprężyn istłumione chrząknięcie.Sol kładł się spać. - A ty, Shirl? - spytał Andy tak cicho, by Sol go nie usłyszał.Po raz pierwszy w trakcie tej rozmowy podniósł głowę i spojrzał na Shirl. - Ja.jestem tu szczęśliwa.Chcę tu zostać.Nie myślałamwiele o tym wszystkim.Nie zastanawiałam się. - Miłość, małżeństwo, dzieci? Czy o tym też nie myślałaś? Ton jego głosu był teraz ostry. - Każda dziewczyna myśli o takich meczach, ale. - Ale nie z nędzarzem takim jak ja i nie w takiej beznadziejnejpułapce na szczury jak ta.To chciałaś powiedzieć? - Niczego nie chciałam powiedzieć.Nawet tak nie pomyślałam.Nie narzekam.Może tylko tyle, że siedzę tu całymi dniami, a ciebie nie ma. - Mam pracę i nic na to nie poradzę. - Wiem, po prostu chciałabym cię częściej widywać.Przez tepierwsze parę tygodni spędzaliśmy razem o wiele więcej czasu.To było fajne. - Wydawanie gotówki zawsze jest fajne, ale życie nie polegatylko na tym. - Czemu nie? Nie mówię, żeby ciągle, ale co pewien czas możnasobie zafundować coś miłego.I żebyśmy byli razem przynajmniej wieczorami,chociaż w niedziele.Mam wrażenie, że nie rozmawialiśmy ze sobą od tygodni.Niemówię, że to musi być jeden nieustający romans. - Mam pracę.Jak sądzisz, ile by zostało z naszego romansu,gdybym ją porzucił? Shirl była bliska łez. - Andy, proszę, nie chcę się z tobą sprzeczać.To ostatnie, naczym by mi zależało.Czy nie rozumiesz.? - Cholernie dobrze rozumiem.Gdybym był grubą rybą w syndykaciei zajmował się panienkami, haszem i LSD, to wszystko mogłoby wyglądać inaczej.Ale jestem tylko gliniarzem, który ledwo daje radę związać koniec z końcem i niewie, czy w przyszłym miesiącu jakieś sukinsyny nie odciągną mu tych końców zadaleko. Mówiąc to pakował naboje do bębenka i był tym tak pochłonięty,że nie widział łez spływających po twarzy Shirl.Nie rozpłakała się przy stole,ale teraz powstrzymanie się było ponad jej siły.Wszystko zebrało się razem - izimno, i ten chłopak z nożem, i brak wody, a teraz jeszcze Andy.Odłożyłalatarkę na podłogę i światło zaczęło przygasać.Zanim Andy podniósł ją i znówożywił koło zamachowe, odwróciła się już do ściany i naciągnęła koce na głowę. Odwzajemniała wiele z uczuć Andy'ego, tego była pewna, ale czygo kochała? Jak miała się tego dowiedzieć, skoro prawie się ostatnio niewidywali? Czemu on tego nie rozumiał? Nie usiłowała niczego ukrywać, niczego nieunikała.Lecz jej życie teraz to nie było życie z nim, to było przesiadywanie wtym strasznym pokoju i czekanie, i gubienie się w domysłach, czy zajrzy do domu.I ta ulica, ludzie na niej mieszkający, ten chłopak z nożem.Przygryzła wargi,lecz nie mogła przestać płakać. Gdy kładł się do łóżka, nie odezwał się ani słowem, a ona niewiedziała, co mogłaby powiedzieć.We dwoje było cieplej; nie przeszkadzało jejnawet, że śmierdział olejem, nie starł go dobrze z dłoni.Gdy był blisko, czułasię o wiele lepiej. Dotknęła jego ramienia i wyszeptała: - Andy - ale było już za późno.Spał głęboko.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]