[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozepchnął pałką najbliżejstojących, wyciągnął zawleczkę, policzył do dwóch i rzucił.Puszka eksplodowałaz głuchym hukiem niemal nad głową mężczyzny ze wzmacniaczem.W ryk tłumu wdarłsię rozdzierający, wzmocniony odgłos wymiotów.Tłum zafalował, jego jednośćzostała złamana; teraz najważniejsze było wydostać się z chmury gazu.Oślepieniłzami, z wnętrznościami rozdzieranymi skurczami torsji, ludzie miotali się poulicy.Z dna torby Andy wyszarpnął maskę przeciwgazową i wprawnymi ruchamizaczął nakładać ją na głowę.Hełm ześliznął mu się na lewe ramię i zwisał napasku; on tymczasem, z kciukami skierowanymi do środka, nasuwał oporną gumę natwarz.Paski plątały się.Łapiąc oddech pochylił głowę i jednym szybkim ruchemumieścił maskę na właściwym miejscu.Prawą dłonią zacisnął jeszcze na chwilęotwór wydechowy i gwałtownie wypuścił powietrze z płuc - uciekło wydymając bokimaski i usuwając jakiekolwiek ślady gazu.Gdy tylko to zrobił, wyprostował się idrugą ręką nałożył hełm. Chociaż cała operacja trwała tylko kilka sekund, przebiegwydarzeń zmienił się dramatycznie.Ludzie uciekali we wszystkich kierunkachprzed rozpełzającą się z wolna chmurą gazu.Ci, którzy pozostali, leżelirozciągnięci na chodniku lub zgięci wpół poddawali się bezwolnie skurczomwymiotów.Gaz był skuteczny.Andy podbiegł do mężczyzny ze wzmacniaczem.Pełzałoślepiony po jezdni i umazany wymiocinami, lecz nie wypuszczał z rąk tuby,przeklinając pomiędzy jednym a drugim spazmem bólu.Andy chciał odebrać mumegafon, ale tamten zamachnął się, więc jedyne, co mu pozostało, to uderzyćpałką.Mężczyzn padł w brud ulicy i dopiero wtedy Andy odebrał mu tubę.PrzedAndym było najtrudniejsze.Poskrobał paznokciem w mikrofon i chrobot rozległ sięz siłą gromu, urządzenie działało.Walcząc z opornymi filtrami wziął głębokioddech i zdarł maskę z twarzy. - Tu policja - powiedział, a twarze przytomnych obróciły się wkierunku, z którego dochodził głos.- Już po wszystkim, idźcie do domów.Rozejdźcie się.Już po wszystkim.Jeśli rozejdziecie się w spokoju, nie będziejuż więcej gazu. Na słowo "gaz" pomruk tłumu zmienił ton, ludzie zaczęli ruszaćsię żywiej.Andy walczył z ogarniającymi go nudnościami. - Policja panuje nad sytuacją i jest już po wszystkim.Zakryłmikrofon ręką, zgiął się wpół z bólu i zwymiotował.następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]