[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Daj sobie z tym spokój, Albert - powiedziałem do niego, a on odwrócił głowę i rzucił mi głupawy uśmieszek. - Tylko próbowałem was rozweselić - rzekł, ściągając z głowy pilotkę. - Udało ci się, no dobrze.I rzeczywiście mnie rozbawił.Mimo wszystko czułem się całkiem nieźle.Jedynym sposobem na poradzenie sobie z potwornym, miażdżącym uczuciem depresji spowodowanej ukrytymi problemami jest wyciągnięcie ich na światło dzienne -
w taki czy w inny sposób - i to na pewno była jakaś metoda.Doceniałem kochającą troskę mojej żony.Doceniałem styl lotu mojego nowego statku.Doceniałem nawet schludny sposób, w jaki Albert pozbył się swojej holograficznej pilotki i szalika.Nic tak prostackiego, jak rozpływanie się w powietrzu.Po prostu zwinął je i upchał gdzieś pod nogami i pewnie tam sobie leżały, by zniknąć, kiedy nikt nie będzie patrzył. - Czy sterowanie statkiem angażuje całą twoją uwagę, Albercie? - zapytałem. - Niezupełnie, Robinie - przyznał.- On ma oczywiście pełne oprogramowanie do nawigacji. - Więc siedzenie tam jest kolejnym sposobem na rozbawienie mnie.Czemu więc nie zabawiasz mnie w inny sposób? Rozmawiaj ze mną.Opowiedz mi o tym wszystkim, co zawsze chciałeś mi pokazać.No wiesz.O kosmologii, Heechach, Sensie Wszechrzeczy i Bogu. - Jak sobie życzysz, Robinie - rzekł zgodnie - ale może najpierw przeczytasz otrzymaną wiadomość. Essie podniosła wzrok z kąta, gdzie przeglądała raporty z uwagami klientów, zaś Albert wyczyścił wielki ekran ukazujący gwiazdy i wyświetlił, co następuje: Robinette, drogi chłopie, facet, który zmusił Brazylijczyków, by przewrócili się na grzbiet łapkami do góry i udawali nieżywych, nie może prosić o zbyt wiele.Podniebny Pentagon został powiadomiony o twojej wizycie wraz z poleceniem, by spełnił wszystkie twoje życzenia.W twoje ręce.Manzbergen - Na Boga - rzekłem ze zdumieniem i z zachwytem - zrobili to! Przekazali dane! Albert pokiwał głową. - Na to wygląda, Robinie.Chyba powinieneś byś zadowolony ze swoich działań. Essie podeszła i pocałowała mnie w szyję. - Popieram tę uwagę - zamruczała.- Genialny Robin! Bardzo wpływowy człowiek. - E tam, skądże znowu - odparłem, uśmiechając się złośliwie.Nie mogłem powstrzymać takiego uśmieszku.Gdyby Brazylijczycy przekazali dane wyszukiwania i namierzania Amerykanom, Amerykanie prawdopodobnie mogliby połączyć je z własnymi danymi i znaleźć jakiś sposób na rozwiązanie problemu cholernych kosmicznych terrorystów i piekielnego, przyprawiającego o szaleństwo TNP.Nic dziwnego, że generał Malzbergen był mną zachwycony! Sam też byłem w siódmym niebie.Znów się okazało, że jeśli problemy cię przytłaczają i nie możesz się zdecydować, za który się najpierw zabrać, jeśli tylko dobierzesz się do pierwszego, zaraz zobaczysz, że wszystkie pozostałe też znikają.- Co takiego? - Pytałem, czy jesteś nadal zainteresowany rozmową - spytał Albert z tęsknotą w głosie. - Tak, pewnie.Chyba tak.- Essie wróciła do swego kąta, lecz zamiast zabrać się za swoje raporty, obserwowała uważnie Alberta. - Jeśli więc nie masz nic przeciwko - rzekł nieśmiało Albert - z przyjemnością pogadałbym z tobą nie o kosmologii i eschatologii, ani o brakującej masie, ale o moim poprzednim życiu, jeśli można. Essie zmarszczyła brwi i otworzyła usta, by przemówić, ale podniosłem rękę. - Niech mówi, kochanie.Chyba rzeczywiście nie mam teraz głowy do brakującej masy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]