[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znajdowa³em siê poza ich zasiêgiem, choæ w tym momencie by³em nies³ychanie podatny na wszelkie wp³ywy.Matryca cz³owieka nie mia³a mocy, by mnie chroniæ czy zbawiæ, ale kocha³em j¹ z bezgraniczn¹ ¿arliwoœci¹.Wydawa³o mi siê, ¿e zrozumia³em coœ, co don Juan powtarza³ mi wielokrotnie: ¿e prawdziwe uczucie nie mo¿e byæ inwestycj¹.Chêtnie pozosta³bym s³ug¹ ludzkiej matrycy, nie za to, co mog³a mi daæ, gdy¿ nie mia³a niczego do ofiarowania, lecz wiedziony czystym uczuciem.Poczu³em, ¿e coœ mnie odci¹ga od tej wizji.Zanim matryca zniknê³a mi z oczu, wykrzycza³em obietnicê, ale nie zd¹¿y³em dok³adnie jej sformu³owaæ, bo zabra³a mnie stamt¹d jakaœ wielka si³a.Naraz okaza³o siê, ¿e klêczê na moœcie.Grupa wieœniaków przygl¹da³a mi siê ze œmiechem.Don Juan podszed³ do mnie, pomóg³ mi wstaæ i zaprowadzi³ z powrotem do domu.– Mo¿na widzieæ ludzk¹ matrycê na dwa sposoby – powiedzia³ don Juan, gdy usiedliœmy.– Mo¿e ona byæ cz³owiekiem albo œwiat³em.To zale¿y, jak przesunie siê punkt po³¹czenia.Jeœli powêdruje w bok, widzimy matrycê w ludzkiej postaci; jeœli przesuniêcie nastêpuje wzd³u¿ œrodka ludzkiego pasma, jest œwiat³em.Jedyna wartoœæ tego, czego dokona³eœ dzisiaj, le¿y w tym, ¿e twój punkt przesuniêcia wêdrowa³ wzd³u¿ œrodka pasma.Powiedzia³, ¿e od miejsca, z którego widzi siê matrycê cz³owieka, jest ju¿ bardzo blisko do punktu, w którym pojawia siê œni¹ce cia³o i bariera percepcji.Dlatego w³aœnie nowi widz¹cy zalecaj¹, by widzieæ i zrozumieæ ludzk¹ matrycê.– Czy jesteœ pewien, ¿e rozumiesz, czym naprawdê jest matryca cz³owieka? – uœmiechn¹³ siê don Juan.– Zapewniam ciê, don Juanie, ¿e bardzo dobrze wiem, czym ona jest – odrzek³em.– Gdy dotar³em do mostu, zd¹¿y³em us³yszeæ, jak wykrzykujesz do niej jakieœ g³upstwa – rzek³ ze z³oœliwym uœmiechem.Powiedzia³em mu, ¿e czu³em siê jak bezwartoœciowy s³uga czcz¹cy bezwartoœciowego pana, a jednak czyste uczucie poruszy³o mnie do tego stopnia, ¿e poprzysiêg³em wieczn¹ mi³oœæ.Uzna³ to za nies³ychanie zabawne.Krztusi³ siê ze œmiechu.– Obietnica bezwartoœciowego s³ugi z³o¿ona bezwartoœciowemu panu nie ma ¿adnej wartoœci – rzek³ i znów zakrztusi³ siê ze œmiechu.Nie mia³em ochoty siê broniæ.Moje uczucie dla ludzkiej matrycy by³o zupe³nie bezinteresowne.Nie myœla³em o ¿adnej rekompensacie i nie mia³o dla mnie znaczenia, ¿e moja obietnica by³a bezwartoœciowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]