[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zupe³nie jakby wywrócono mnie na lew¹ stronê.Jedyna rzecz, jak¹ naprawdê czujê, to straszliwy ból ¿o³¹dka.Zupe³nie nie potrafiê.nic z tego nie rozumiem.– Nie próbuj nic zrozumieæ.Nie próbuj.– Jedno z nich staje teraz przede mn¹.Siedzê na pod³odze, nogi mam rozsuniête.Mam na sobie moje w³asne ubranie: br¹zowy sweter; widzê te¿ buty.To dlatego, ¿e siedzê bardzo szeroko.Czujê wpatrzone w siebie czyjeœ wielkie oczy.Wielkie, czarne oczy.W jednej sekundzie myœlê, ¿e s¹ nieprzyjazne, w drugiej sam nie wiem, co s¹dziæ.Teraz ju¿ siê nie bojê.Jestem tylko zaskoczony i kompletnie.kompletnie.to jak.– to zupe³nie jakbym skrêci³ z drogi i nagle znalaz³ siê w Arabii, czy coœ w tym rodzaju.Myœlê teraz, ¿e ta bia³a ciê¿arówka.Usi³ujê to uporz¹dkowaæ.Co siê zdarzy³o? Trochê siê wystraszy³em, poniewa¿ myœla³em, ¿e zrobi³em coœ Ÿle, wjecha³em w tunel ze z³ej strony czy coœ takiego.A tam (wskazujê na lewo), ktoœ zawziêcie siê krz¹ta.Nikt nie mówi ani s³owa.Ja te¿ nic nie mówiê.– Ktoœ siê krz¹ta?– K¹tem oka widzê, jak ktoœ, czy te¿ coœ, krz¹ta siê wokó³ mnie, jakby ciska³ siê na wszystkie strony.A ca³y rz¹d ludzi – ma³ych ludzików – stoi bez s³owa na podwy¿szeniu.znajduj¹ siê nieco wy¿ej ode mnie.Nadal jestem.mój umys³ krêci siê w kó³ko, nieprzerwanie, jakby zblokowany krótkim spiêciem.To znaczy, czujê siê jak., jakby przemêczony, czy coœ w tym rodzaju.Ca³y czas towarzyszy mi uczucie, ¿e mogê siê st¹d wyrwaæ.– Czy oni komunikuj¹ siê z tob¹?– Nie.– Po prostu tam jesteœ?– Po prostu sobie siedzê.– Czy zwracaj¹ na ciebie uwagê?– Owszem, w tej chwili jedna z nich siedzi naprzeciwko mnie i wpatruje siê we mnie.Ró¿ni siê znacznie od pozosta³ych, tamci s¹ bardzo mili, a ona wysoka i wysmuk³a.Siedzi.Wygl¹da na przywódcê.Nie wiem, co o tym s¹dziæ.Sk¹d, do diab³a, jak u diab³a.wiesz, to tak, jakbym by³ œlepy.Po prostu nie wiem, co, do cholery, o tym s¹dziæ! To po prostu niemo¿liwe.To absolutnie nie do pomyœlenia.To nie mo¿e byæ prawda.– Mo¿e wcale tak nie jest.– Wiêc jak jest, do cholery?– Spójrz bardzo uwa¿nie i powiedz, czy dostrzegasz jakieœ zmiany.Spójrz uwa¿nie.– Ona wpatruje siê we mnie.Wygl¹da jak wielki robak.Po prostu siedzi i gapi siê na mnie.– Czy patrzysz jej w oczy?– Nie wiem dok³adnie, co robiê.Jest mi smutno.– Smutno?– W³aœnie, smutno.Czekaj.Tak, patrzê na ni¹, a ona na mnie.– Czy domyœlasz siê, dlaczego?– Nie mam pojêcia.Po prostu nie rozumiem.Bardzo trudno mi to poj¹æ.– Mówisz, ¿e wygl¹da jak robak?– Tak.Ma wielkie, ogromne, czarne oczy.Skóra w odcieniu br¹zu.Ma³e, maleñkie usta.Jest smuk³a.– Ma czu³ki?– Nie.– W³osy?– Nie, jest ³ysa.– Uszy?– Nie dostrzegam ich.– Brwi?– Nie.– Czy posiada nos?– Ma coœ w rodzaju maleñkiego nosa o dwóch dziurkach.– Nos, czy tylko same otwory?– No, chyba ca³y nos.– Jak wygl¹daj¹ usta?– Proste i jakby.proste i.trudno mi je zobaczyæ wyraŸnie.– Spróbuj rozró¿niæ szczegó³y.Czy wargi s¹ poziome?– Tak, lecz s³abo zaznaczone – po prostu taka poprzeczna kreska.Siedzi tam w ten sposób.(Obj¹³em rêkami kolana, demonstruj¹c jej pozycjê; nastêpnie zamilk³em pod wp³ywem pogmatwanych obrazów.) Zaraz potem coœ siê ze mn¹ sta³o.Ona przez d³ugi czas siedzia³a w ten sposób.Potem wyci¹gnê³a rêkê, wsunê³a mi j¹ pod sweter i koszulê i po³o¿y³a mi d³oñ na piersi, nieco z boku.Jej dotyk by³ miêkki i.i pomyœla³em wtedy, ¿e jak na tak¹ istotê jest ca³kiem przyjemny.W tej sekundzie cofnê³a rêkê.Gdzie ja, do diab³a, jestem? Jestem gdzieœ za miastem.Wydawa³o mi siê, ¿e.Ach, s³uchaj, bojê siê.Ogromnie siê bojê.Zmykam st¹d.Nie, chyba nie.Pomyli³em siê.– Spróbuj siê zrelaksowaæ.– Don, ja jestem œmiertelnie przera¿ony.– Po prostu odprê¿ siê.Usi¹dŸ wygodnie.Ten strach jest prawdziwy, ale nie mo¿e ci zrobiæ krzywdy.Dlaczego siê boisz?– Bojê siê od momentu, gdy dotar³o do mnie, ¿e jadê jak¹œ poln¹ drog¹, nie wiedz¹c, gdzie jestem.To by³a piaszczysta droga przez las – jak i sk¹d siê tam wzi¹³em? Mia³em doœæ.Jecha³em autostrad¹, dopóki nie pojawi³ siê ten niesamowity pickup.Wtedy wszystko siê popl¹ta³o.A potem ockn¹³em siê za kierownic¹, przera¿ony do szpiku koœci.– Czy mo¿esz coœ powiedzieæ o dwóch postaciach w uniformach?– Siedzê w samochodzie.Jestem sam.– Czy ktoœ ci powiedzia³, ¿e masz wracaæ?– Tak.On mówi do mnie: “Wynoœ siê st¹d", a ona odzywa siê z drugiej strony: “Nie chcemy ciê tu".Pytam: “Kim jesteœcie?" W odpowiedzi ona posy³a mi pe³ne wrogoœci spojrzenie.Jest.Wyczuwam w niej wrogoœæ.– Co maj¹ na sobie?– Zwraca³em siê g³Ã³wnie do niej.(Na miejscu pasa¿era z przodu.) Wydawa³o mi siê, ¿e to kobieta.Trudno mi powiedzieæ, o co tu chodzi.Nie mam zielonego pojêcia, co siê sta³o.Nastêpny obraz, jaki mam przed oczami, to autostrada.Jadê do domu.– Chcê teraz, ¿ebyœ siê odprê¿y³.Zrelaksuj siê.Pozwól, by twoje cia³o zupe³nie zwiotcza³o.Odprê¿ siê.Znów œpisz g³êboko.Œpisz g³êboko.Chcê, byœ zda³ nam relacjê.B¹dŸ jak reporter.Opowiedz mi o tym, co siê dzieje.Chcê, ¿ebyœ cofn¹³ siê do tego d³ugiego pokoju.Spogl¹dasz w oczy tamtej istoty.Powiedzia³eœ, ¿e to kobieta.Dlaczego tak s¹dzisz?– Bo tak jest.– Czy s³ysza³eœ, jak to mówi?– Nie, powiedzia³a mi o tym ju¿ dawno.– Czy to ktoœ, kogo znasz?– Nie mam pojêcia.– Czy przypomina ci kogoœ?– Nie wiem.Nie pytaj mnie.– Spróbuj siê nad tym zastanowiæ.– Tak, przypomina.kogoœ, kogo.(Z trudnoœci¹ chwytani powietrze, wyraŸnie okazuj¹c zaniepokojenie.)– Spróbuj dokoñczyæ.– Nie mogê, nie potrafiê tego ogarn¹æ rozumem.Widzê ogromne, k³êbi¹ce siê., ona coœ trzyma, wskazuje tym na mnie, w moim umyœle pojawiaj¹ siê sk³êbione wizje; nie wiem, czego dotycz¹, ale niczego konkretnego.To jak.Przyprawia mnie o md³oœci, jakieœ abstrakcyjne wizje.Ró¿ne przedmioty dopasowane do siebie.(Przerwa.) Czujê siê lepiej.Uspokoi³em siê.– Z jakiego powodu?– Nie wiem.Tak po prostu.– Co ona takiego zrobi³a?– Mo¿e z powodu tych wizji.–.zrobi³o ci siê lepiej?– Tak.Lepiej.To abstrakcje: trójk¹ty, ko³a i takie tam rzeczy, wszystkie pouk³adane w kompozycje.Trójk¹t z wpisanym okrêgiem i opisanym kwadratem, wszystko to porusza siê jednostajnym ruchem i wprawia mnie w lepszy nastrój.(Uwaga: 30 procent ludzi poproszonych znienacka o narysowanie pierwszej figury, która im przyjdzie na myœl, narysuje trójk¹t.Nikt nie potrafi tego wyt³umaczyæ.)– Czy ona chcia³a ci pomóc?– Nie wiem.Nic mi nie powiedzia³a.– Czy ta osoba.Mówi³eœ, ¿e widzia³eœ kogoœ, gdy mia³eœ dwanaœcie lat.Czy to ta sama osoba?– Tak.– Dok³adnie ta sama?– Nie wiem.Wygl¹da podobnie.– Powiedzia³eœ, ¿e by³a bardzo wysoka i smuk³a.– Widujê j¹ zawsze na siedz¹co.Posiada wiele r¹k i nóg.– Wiele odnó¿y?– Nie, cztery.Dwie rêce i dwie nogi, ale jest taka wysmuk³a.Jej rêce sprawiaj¹ wra¿enie, jakby tkwi³y w rêkawiczkach.S³uchaj, ja ju¿ j¹ kiedyœ widzia³em.– Cofnij siê do momentu, kiedy j¹ widzia³eœ.Spróbuj cofn¹æ siê w czasie.– Do kiedy?– Do momentu, gdy j¹ widzia³eœ.– Widywa³em j¹ wielokrotnie.– Wielokrotnie?– Pewnie, widzia³em j¹ mnóstwo razy.Nie cierpiê o tym myœleæ.Jezu, naprawdê nie cierpiê! Naprawdê, ciê¿ko mi o tym myœleæ jakby ch³ostano mnie szpicrut¹.Nie bêdê tego wspomina³.Nie chcê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]