[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni gwarantują pokrycie kosztówdyplomatycznych, ale nie mamy żadnego sposobu przekonania się, czy jekiedykolwiek pokryją.Strzęp papieru stwierdzający czyjeś zadłużenie niezbytpasuje do kieszeni. Emisariusze się roześmieli, choć był to dość kiepski dowcip. - Jesteśmy w stanie zapłacić - z groźnym wzrokiem oświadczyłSir Robert. - Resztkami z brudnych naczyń? - zapytał ironicznie lordSchleim. Rozległo się parę śmiechów. - Kredytami Galaktycznymi! - fuknął Sir Robert. - Wyjętymi, bez wątpienia, z kieszeni członków naszych załóg -powiedział lord Schleim.- No cóż, mniejsza o to.Dostojni lordowie mają pełneprawo do ogłoszenia deklaracji, by kontynuować to zebranie.Ale ja osobiściejestem zdania, że byłoby to poniżające dla przedstawicieli możnych i potężnychsuwerenów, gdyby zebrali się tylko w celu określenia warunków poddania się ikapitulacji jakichś przestępców. - Przestań! - wrzasnął Sir Robert, który miał już tego dosyć.-Nie zebraliśmy się po to, by dyskutować o naszym poddaniu się! I są jeszcze inneplanety zaangażowane w tę sprawę, które dotąd nie zabrały głosu! Ach - rzekł lord Schleim, leniwie i niedbale kręcąc berłem alemoja planeta ma tu najwięcej wojennych statków kosmicznych - dwa nasze na każdystatek należący do innej planety.I dowódcą tych "połączonych sił policyjnych"jest przypadkiem Tolnep.Admirał Snowleter. - Nie żyje! - zahuczał Sir Robert.- Jego statek flagowy"Zdobycz" właśnie leży w jeziorze.Pański admirał wraz z całą załogą jest terazkupą padliny. - Och, czyżby? - zdziwił się lord Schleim.- Umknęło to mojejuwadze.Ale takie wypadki się zdarzają.Podróże kosmiczne są przedsięwzięciemryzykownym.Prawdopodobnie skończyło się im paliwo.Ale to wcale nie zmieniatego, o czym właśnie mówiłem.Odtąd dowódcą jest komandor Rogodeter Snowl.Właśnie został promowany.A więc nadal największa liczba statków należy doTolnepów i Tolnep jest dowódcą całości, co stawia mnie w pozycji głównegonegocjatora poddania się waszej planety po ataku na nas. - Ale my wcale nie przegrywamy! - wściekał się Sir Robert.LordSchleim wzruszył ramionami.Rzucał nonszalancko okiem po zgromadzonych, jakbyprosząc ich o cierpliwość dla tego barbarzyńcy, a potem powiedział, cedzącsłowa: - Czy zgromadzenie zezwoli mi na potwierdzenie pewnychistotnych rzeczy? Tak, oczywiście, zamamrotały głosy.Rozsądna propozycja.Głowalorda Schleima pochylona była nad kulistym zakończeniem jego berła i Sir Robertdoznał wstrząsu, uświadamiając sobie, że było tam umieszczone radio i że Tolnepprzez cały czas miał łączność ze swymi statkami. - Ach - powiedział lord Schleim, unosząc głowę, pokazując kły wuśmiechu i kierując osłonięte okularami oczy na Sir Roberta.- Osiemnaściewaszych głównych miast stoi w płomieniach! A więc to dlatego palili opuszczone miasta.Żeby zrobićwrażenie, że są stroną wygrywającą.Żeby po prostu terzoryzować i mieć lepsząpozycję przetargową w rozmowach na temat poddania się. Sir Robert właśnie zamierzał oświadczyć mu, że były to niegłówne miasta, lecz tylko opuszczone ruiny, w których od tysiąca lat nikt niemieszkał, ale lord Schleim nie dał mu dojść do słowa. - Owo dostojne zgromadzenie potrzebuje dowodów.Proszę oodtworzenie zapisu! Z podstawy odbiornika radiowego wyciągnął mikroskopijną nitkępodobną do drutów kopiujących, na których zapisywane były dane z samolotówzwiadowczych. - Nie zrobię tego! - oświadczył Sir Robert. Całe zgromadzenie wyglądało na nieco zaskoczone.W głowachemisariuszy zaczęła kiełkować myśl, że być może wojska tej planety jednakprzegrywały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]