[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na wschód i na północ od niej biegnie międzystanowa autostrada numer sto jeden, a na zachodzie mamy morze z przylądkiem Mendocino.Kilka mil na południe rozpościerają się stanowe parki z wielgachnymi sekwojami i hordami nielegalnych koczowników.Mimo to tak pustej i dzikiej okolicy jak ta, która nas otacza, chyba jeszcze nie widziałam.Wszędzie tylko wyschnięte zarośla, drzewa i pniaki po wyrębie - hen daleko od dużych miast, a do najbliższych miasteczek rozsianych wzdłuż autostrady ładny kawał drogi górzystym terenem.Wokół same pola, lasy pod wycinkę - rajskie ustronie do życia na uboczu.Według słów Bankole'a trzeba tylko pilnować własnego nosa i nie interesować się zbytnio, jak ludzie osiedli na przyległych gruntach zarabiają na utrzymanie.Nieważne, czy napadają na ciężarówki na szosach, uprawiają marihuanę, pędzą whisky albo warzą jakieś bardziej złożone nielegalne mikstury.Żyj i pozwól żyć. Bankole powiódł nas wąską szosą, która szybko zmieniła się w równie wąską piaszczystą drogę.Dokoła rozciągało się parę uprawnych pól, gdzieniegdzie widniały połacie spustoszone przez pożary albo wyrąb - jednak najwięcej było jakby zupełnie nietkniętej, niezagospodarowanej ziemi.Droga zanikła, nim zdążyliśmy dojść do celu.To pomoże zostać nam w odosobnieniu.Ale trudno coś będzie stąd znosić i wnosić.Poza tym daleko, żeby chodzić w tę i z powrotem w poszukiwaniu pracy.Bankole opowiadał, że jego szwagier spędzał mnóstwo czasu w różnych miasteczkach, z dala od rodziny.Teraz łatwiej było zrozumieć dlaczego.Trudno wracać taki szmat drogi do domu co dzień czy nawet co dwa dni.Więc jeśli się chciało oszczędzać gotówkę, trzeba było sypiać w miejskich parkach albo pod cudzymi drzwiami? Może i takie niewygody warto znosić, jeżeli za tę cenę zapewniało się całej rodzinie stabilne, bezpieczne życie - poza zasięgiem zdesperowanych, szalonych i podłych ludzi. Tak właśnie myślałam, dopóki nie dotarliśmy do stoku, gdzie miał czekać na nas dom siostry Bankole'a. Nie było żadnego domu.Po zabudowaniach gospodarskich nie zostało prawie nic prócz szerokiej, czarnej smugi na zboczu, kilku
zwęglonych desek, które sterczały jeszcze wśród gruzów, i wysokiego komina z cegły, czarnego i samotnego, przywodzącego na myśl nagrobny obelisk z fotografii staromodnego cmentarza.Nagrobny kamień pośród popiołów i kości. 25 Nie wyobrażaj sobie różnych twarzy Boga. Zaakceptuj te, które sam ci odsłania. Widać je wszędzie i we wszystkim. Bóg jest przemianą - Nasieniem drzew, z których wyrasta las; Deszczem wzbierającym w rzeki, co wpadają do morza; Pyłkiem kwiatów, żywiącym pszczoły, które tworzą, rój. Z jedności wielość, w wielości jedność; Wszystko jednoczy się, rozwija i rozpada - w wiecznej Przemianie. Cały ten wszechświat to autoportret Boga. "Nasiona Ziemi: Księgi Żywych" PIĄTEK, 1 PAŹDZIERNIKA 2027 Od tygodnia spieramy się, czy zostać na tym cmentarzysku domu i ludzi. Znaleźliśmy pięć czaszek: trzy pomiędzy zgliszczami domu i dwie na dworze.Walały się też inne porozrzucane kości, ale nie było ani jednego całego szkieletu.Musiały dobrać się do nich psy, a może także ludożercy.Pożar miał miejsce na tyle dawno, że pogorzelisko zaczynało zarastać już zielskiem.Dwa miesiące temu? Trzy? Może któryś z tych rozsianych po całej głuszy sąsiadów coś wiedział i może podłożył ogień? Nie było sposobu, aby mieć pewność, lecz zakładałam, że wszystkie te kości to szczątki siostry Bankole'a i jej rodziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]