[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dotyczyło to jednak Sir Roberta.LordSchleim zajął miejsce z boku na samym przodzie sali, żeby wydawało się, żezwraca się do wszystkich jako ich przywódca. - Nie sprawdziliśmy jeszcze listów uwierzytelniającychtego.tego.żołnierza.który zwołał to zgromadzenie - oświadczył.Zwracamsię więc z propozycją, żebym ja był przewodniczącym konferencji, nie on. Sir Robert przekazał im płytę.Odegrano ją.Nagranie było wjęzyku celtyckim, którego nie znali.I byliby zapewne nie uznali tegopełnomocnictwa, gdyby jeden z nie zaangażowanych w konflikt obserwatorów -emisariuszy nie spytał niewielkiego szarego człowieka, czy może zaręczyć zaprawdziwość pełnomocnictwa.Niewielki szary człowiek kiwnął potakująco głową.Reszta - ze znudzeniem - również je zaakceptowała. Dla Sir Roberta była to bardzo krytyczna sytuacja, gdyż tużprzed wejściem do sali konferencyjnej otrzymał wiadomość, że Szef KlanuFearghusów został ranny w czasie odpierania ataku na działa przeciwlotnicze,więc nie wiedział, czy mógłby otrzymać potwierdzenie pełnomocnictwa z Edynburga. - Obawiam się - powiedział lord Schleim - że muszę zadaćjeszcze jedno przykre pytanie.Skąd możemy być pewni, że tę parweniuszowskąplanetę stać jest na pokrycie nawet tak małych kosztów, jak przeprowadzenie tejkonferencji? Wasze lordowskie moście na pewno nie chciałyby pozostać bez zapłatyi być zmuszone do pokrycia kosztów.Oni gwarantują pokrycie kosztówdyplomatycznych, ale nie mamy żadnego sposobu przekonania się, czy jekiedykolwiek pokryją.Strzęp papieru stwierdzający czyjeś zadłużenie niezbytpasuje do kieszeni. Emisariusze się roześmieli, choć był to dość kiepski dowcip. - Jesteśmy w stanie zapłacić - z groźnym wzrokiem oświadczyłSir Robert. - Resztkami z brudnych naczyń? - zapytał ironicznie lordSchleim. Rozległo się parę śmiechów. - Kredytami Galaktycznymi! - fuknął Sir Robert. - Wyjętymi, bez wątpienia, z kieszeni członków naszych załóg -powiedział lord Schleim.- No cóż, mniejsza o to.Dostojni lordowie mają pełneprawo do ogłoszenia deklaracji, by kontynuować to zebranie.Ale ja osobiściejestem zdania, że byłoby to poniżające dla przedstawicieli możnych i potężnychsuwerenów, gdyby zebrali się tylko w celu określenia warunków poddania się ikapitulacji jakichś przestępców. - Przestań! - wrzasnął Sir Robert, który miał już tego dosyć.-Nie zebraliśmy się po to, by dyskutować o naszym poddaniu się! I są jeszcze inneplanety zaangażowane w tę sprawę, które dotąd nie zabrały głosu! Ach - rzekł lord Schleim, leniwie i niedbale kręcąc berłem alemoja planeta ma tu najwięcej wojennych statków kosmicznych - dwa nasze na każdystatek należący do innej planety.I dowódcą tych "połączonych sił policyjnych"jest przypadkiem Tolnep.Admirał Snowleter. - Nie żyje! - zahuczał Sir Robert.- Jego statek flagowy"Zdobycz" właśnie leży w jeziorze.Pański admirał wraz z całą załogą jest terazkupą padliny. - Och, czyżby? - zdziwił się lord Schleim.- Umknęło to mojejuwadze.Ale takie wypadki się zdarzają.Podróże kosmiczne są przedsięwzięciemryzykownym.Prawdopodobnie skończyło się im paliwo.Ale to wcale nie zmieniatego, o czym właśnie mówiłem.Odtąd dowódcą jest komandor Rogodeter Snowl.Właśnie został promowany.A więc nadal największa liczba statków należy doTolnepów i Tolnep jest dowódcą całości, co stawia mnie w pozycji głównegonegocjatora poddania się waszej planety po ataku na nas. - Ale my wcale nie przegrywamy! - wściekał się Sir Robert.LordSchleim wzruszył ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]