[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zoltan Chivay tym razem nie zasiad³do gry w gwinta, nie by³o wiêc problemów z odci¹gniêciem go w ustronne miejsce na szczer¹ mêsk¹rozmowê.Zacz¹³ bez owijania w bawe³nê.- Gadaj, sk¹d wiedzia³eœ, ¿e jestem wiedŸminem?Krasnolud ³ypn¹³ na niego i uœmiechn¹³ siê przebiegle.- Móg³bym che³piæ siê przed tob¹ m¹ spostrzegawczoœci¹.Móg³bym powiedzieæ, ¿e zauwa¿y³em, jakzmieniaj¹ siê twoje oczy po zmierzchu i w pe³nym s³oñcu.Móg³bym te¿ wykazaæ, ¿em krasnolud bywa³y is³ysza³em niejedno o Geralcie z Rivii.Ale prawda jest bardziej banalna.Nie patrz wilkiem.Tyœ dyskretny,ale twój przyjaciel bard œpiewa i gada, gêba mu siê nie zamyka.St¹d wiem, jaka twa profesja.38Geralt wstrzyma³ siê z zadaniem kolejnego pytania.I s³usznie.- No, dobra - podj¹³ Zoltan.- Jaskier wygada³ wszystko.Wyczuæ musia³, ¿e szczeroœæ sobie cenimy, a tego,¿eœmy do was przyjaŸnie usposobieni, nie musia³ przecie wyczuwaæ, bo my usposobieñ nie kryjemy.Krótko:wiem, dlaczego ci tak na po³udnie pilno.Wiem, jakie to wa¿ne i pilne sprawy do Nilfgaardu ciê wiod¹.Wiem, kogo tam szukaæ zamierzasz.I nie tylko z plotek poety.Mieszka³em przed wojn¹ w Cintrze is³ysza³em opowieœci o Dziecku Niespodziance i bia³ow³osym wiedŸminie, któremu Niespodzianka by³aprzeznaczona.Geralt i tym razem nie skomentowa³.- Reszta - podj¹³ krasnolud - to ju¿ kwestia obserwacji.Poniecha³eœ tego skorupiatego obrzydliwca,chocia¿eœ WiedŸmin, a wiedŸmiñsk¹ wszak¿e spraw¹ jest takie monstra têpiæ.Ale potwór nic z³ego twojejNiespodziance nie wyrz¹dzi³, wiêc po¿a³owa³eœ miecza, przepêdzi³eœ go tylko, w pokrywkê t³uk¹c.Boœ tyœteraz nie WiedŸmin, ale szlachetny rycerz, któren porwanej i uciœnionej dziewicy na ratunek spieszy.- Wci¹¿ mnie oczami wiercisz - doda³, nadal nie mogê doczekaæ siê odpowiedzi lub komentarza.- Wci¹¿zdradê wêszysz, niespokojny, jak te¿ wyjawiony sekret przeciw tobie obróciæ siê mo¿e.Nie gryŸ siê.Dojdziemy wspólnie do Iny, wzajem sobie pomagaj¹c, wspieraj¹c siê wzajem.Taki sam cel przed tob¹, jak iprzed nami: prze¿yæ i ¿yæ dalej.Po to, by szlachetn¹ misjê kontynuowaæ.Albo ¿yæ zwyczajnie, ale tak, bynie musieæ wstydziæ siê w godzinie œmierci.Ty myœlisz, ¿eœ siê odmieni³.¯e œwiat siê odmieni³.A przecietaki ten œwiat jest, jaki wprzódy by³, taki sam.I ty jesteœ taki sam, jak by³eœ.Nie gryŸ siê.- Porzuæ myœl o od³¹czeniu siê - Zoltan wznowi³ monolog, nie speszony milczeniem wiedŸmina - i osamotnej podró¿y na po³udnie, przez Brugge i Sodden ku Jarudze.Musisz poszukaæ innej drogi doNilfgaardu.Chcesz, doradzê ci.- Nie doradzaj - Geralt pomasowa³ kolano, którego od kilku dni nie porzuca³ ból.- Nie doradzaj, Zoltan.Odnalaz³ Jaskra, kibicuj¹cego ³upi¹cym w gwinta krasnoludom.Bez s³owa wzi¹³ poetê za rêkaw i odci¹gn¹³w las.Jaskier od razu zorientowa³ siê, o co chodzi, wystarczy³o mu jednego spojrzenia na twarz wiedŸmina.- Papla - powiedzia³ cicho Geralt.- Gadu³a.K³apigêba.Jêzor by ci w leszczot nale¿a³o wzi¹æ, ba³wanie ty.Wêdzid³o w zêby wsadziæ.Trubadur milcza³, ale minê mia³ hard¹.- Gdy rozesz³o siê, ¿e zacz¹³em z tob¹ przestawaæ - ci¹gn¹³ WiedŸmin - niektórzy rozs¹dni ludzie dziwili siêtej znajomoœci.Zdumiewa³o ich, ¿e pozwalam ci podró¿owaæ ze mn¹.Doradzali mi, bym ciê gdzieœ napustkowiu ograbi³, udusi³, wrzuci³ do wykrotu i przysypa³ œció³k¹.Zaiste, ¿a³ujê, ¿e nie pos³ucha³em.- Czy to by³ a¿ taki sekret, kim jesteœ i co zamierzasz? - uniós³ siê nagle Jaskier.- Czy przed wszystkimimamy siê kryæ i udawaæ? Te krasnoludy.To tak jakby nasza kompania.- Ja nie mam kompanii - warkn¹³.- Nie mam.I nie chcê mieæ.Nie jest mi potrzebna.Rozumiesz?- Pewnie, ¿e rozumie - powiedzia³a Milva zza jego pleców.- I ja te¿ rozumiem.Tobie nikt nie jest potrzebny,wiedŸminie.Czêsto to pokazujesz.- Ja nie prowadzê prywatnej wojny - odwróci³ siê gwa³townie.- Zbêdna mi jest kompania chwatów, bo nieidê do Nilfgaardu, by ocaliæ œwiat, obaliæ imperium z³a.Idê do Ciri.Dlatego mogê iœæ samotnie.Wybaczcie,jeœli to nie³adnie zabrzmi, ale reszta mnie nie obchodzi.A teraz odejdŸcie.Chcê byæ sam.Gdy po chwili odwróci³ siê, stwierdzi³, ¿e odszed³ tylko Jaskier.- Mia³em znowu sen - stwierdzi³ krótko.- Milva, ja tracê czas.Ja tracê czas! Ona mnie potrzebuje.Onapotrzebuje ratunku.- Mów - powiedzia³a cicho.- Wyrzuæ to z siebie.Choæby straszne by³o, wyrzuæ.- To nie by³o straszne.W moim œnie.Ona tañczy³a.Tañczy³a w jakiejœ zadymionej budzie.I by³a, cholerajasna, szczêœliwa.Muzyka gra³a, ktoœ wrzeszcza³.Ca³a buda a¿ trzês³a siê od krzyku i rzêpolenia.A onatañczy³a, tañczy³a, tupa³a obcasikami.A nad dachem tej cholernej budy, w zimnym, nocnym powietrzu.tañczy³a œmieræ.Milva.Mario.Ona mnie potrzebuje.Milva odwróci³a oczy.- Nie tylko ona - szepnê³a.Tak, by nie dos³ysza³.*****Na nastêpnym postoju WiedŸmin wykaza³ zainteresowanie sihillem, mieczem Zoltana, na który zd¹¿y³rzuciæ okiem podczas przygody z okog³owem.Krasnolud bez oci¹gania odwin¹³ broñ z kocich futerek idoby³ jej z lakowej pochwy.Miecz mierzy³ oko³o czterdziestu cali, wa¿y³ zaœ nie wiêcej ni¿ trzydzieœci piêæ uncji.Pokryta na znacznejd³ugoœci tajemniczymi znakami runicznymi klinga mia³a niebieskawe zabarwienie i by³a ostra jak brzytwa,przy odrobinie wprawy mo¿na by siê ni¹ ogoliæ.Dwunastocalowa, owiniêta krzy¿uj¹cymi siê paskami39jaszczurczej skóry rêkojeœæ mia³a zamiast g³owicy walcowat¹ mosiê¿n¹ skuwkê, jelec by³ bardzo ma³y imisternie wykonany.- £adna rzecz - Geralt wykona³ sihillem krótki, sycz¹cy m³yniec, zamarkowa³ szybkie ciêcie od lewicy ib³yskawiczne przejœcie do parady wysok¹ sekund¹ dester.W istocie, ³adna sztuka ¿elaza.- Hê! - parskn¹³ Percival Schuttenbach.- Sztuka ¿elaza! WeŸ i lepiej siê przyjrzyj, bo za chwilê gotów ¿eœ tokawa³kiem chrzanu nazwaæ.- Mia³em kiedyœ lepszy miecz.- Nie przeczê - wzruszy³ ramionami Zoltan.- Bo niechybnie pochodzi³ z naszych kuŸni.Wy, wiedŸmini,umiecie mieczami wywijaæ, ale przecie sami ich nie robicie.Takie miecze tylko u nas siê kuje, wMahakamie, pod gór¹ Carbon.- Krasnoludy wytapiaj¹ stal - doda³ Perciyal - i wykuwaj¹ warstwowe g³ownie.Ale to my, gnomy,zajmujemy siê szlifem i ostrzeniem.W naszych warsztatach.Wedle naszej, gnomiej technologii, tak jakniegdyœ robiliœmy nasze gwyhyry, najlepsze miecze œwiata.- Miecz, który teraz noszê - Geralt obna¿y³ klingê - pochodzi z Brokilonu, z katakumb na Craag An.Dosta³em go od driad.Pierwszorzêdna broñ, a przecie¿ ani krasnoludzka, ani gnomia.To elfi brzeszczot, maze sto albo i dwieœcie lat.- On siê w ogóle nie zna! - zawo³a³ gnom, bior¹c miecz do rêki i wodz¹c po nim palcami.- Wykoñczenie jestelfie, owszem.Rêkojeœæ, jelec i g³owica.Tak¿e elfie jest trawienie, ryt, cyzelerka i inne zdobienia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]