[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A poprzez Dolinê Pontar do nas, do Temerii.- I co tam siê sta³o?- Dosz³o do walk.Podobno.Niewiele na ten temat wiem.Ale tak mówiono na zamku.- Jeœli dosz³o do walk - zmarszczy³a siê Ciri - to ju¿ jest wojna! Co ty mi wiêc tu opowiadasz?- Nie po raz pierwszy dosz³o do walk - wyjaœni³ Jarre, ale dziewczynka widzia³a, ¿e by³ coraz mniej pewny98siebie.- Na granicy bardzo czêsto dochodzi do incydentów.Ale one nie maj¹ znaczenia.- Niby dlaczego nie maj¹?- Jest równowaga si³.Ani my, ani Nilfgaardczycy nie mo¿emy niczego uczyniæ.I ¿adna ze stron nie mo¿edaæ przeciwnikowi casus belli.- Daæ czego?- Powodu do wojny.Rozumiesz? Dlatego incydenty zbrojne w Dol Angra to z pewnoœci¹ sprawyprzypadkowe, najpewniej napady rozbójnicze czy potyczki z przemytnikami.Pod ¿adnym pozorem niemog¹ to byæ akcje regularnych wojsk, ani naszych, ani nilfgaardzkich.Bo to by³by w³aœnie casus belli.- Aha.S³uchaj, Jarre, a powiedz mi.Urwa³a.Unios³a nagle g³owê, szybko dotknê³a palcami skroni,zmarszczy³a siê.- Muszê iœæ - powiedzia³a.- Pani Yennefer mnie wzywa.- Mo¿esz j¹ s³yszeæ? - zaciekawi³ siê ch³opiec.- Na odleg³oœæ? W jaki sposób.- Muszê iœæ - powtórzy³a, wstaj¹c i otrzepuj¹c kolana z kurzu.- Pos³uchaj, Jarre.Wyje¿d¿am z pani¹Yennefer w bardzo wa¿nych sprawach.Nie wiem, kiedy wrócimy.Uprzedzam, ¿e chodzi o sprawy sekretne,dotycz¹ce wy³¹cznie czarodziejek, nie zadawaj wiêc ¿adnych pytañ.Jarre równie¿ wsta³.Poprawi³ odzie¿, ala nadal nie wiedzia³, co zrobiæ z rêkoma.Wzrok rozmaœli³ mu siê wobrzydliwy sposób.- Ciri.- Co?- Ja.ja.- Nie wiem, o co ci chodzi - rzek³a niecierpliwie, wytrzeszczaj¹c na niego swe wielkie szmaragdowe oczy.-Ty najwyraŸniej te¿ tego nie wiesz.Idê.Bywaj, Jarre.- Do widzenia.Ciri.Szczêœliwej drogi.Bêdê.Bêdê o tobie myœla³.Ciri westchnê³a.*****- Jestem, pani Yennefer!Wpad³a do komnaty jak pocisk z katapulty, uderzone drzwi, otwieraj¹c siê, huknê³y o œcianê.Stoj¹cy nadrodze zydel grozi³ po³amaniem nóg, ale Ciri przeskoczy³a go zwinnie, wykona³a pe³en gracji pó³piruet ipozorowane ciêcie mieczem, zaœmia³a siê radoœnie z udanej sztuczki.Pomimo szybkiego biegu nie dysza³a,oddycha³a równo i spokojnie.Kontrolê oddechu mia³a ju¿ opanowan¹ do perfekcji.- Jestem! - powtórzy³a.- Nareszcie.Rozbieraj siê i do balii.Prêdziutko.Czarodziejka nie obejrza³a siê, nie odwróci³a od sto³u,spogl¹da³a na Ciri odbiciem w zwierciadle.Wolnymi ruchami czesa³a swe wilgotne czarne loki,rozprostowuj¹ce siê pod naciskiem grzebienia, po to tylko, by za chwilê znowu skrêciæ siê w lœni¹ce fale.Dziewczynka b³yskawicznie rozpiê³a klamerki butów, zrzuci³a je, wyswobodzi³a siê z odzie¿y i z pluskiemwyl¹dowa³a w balii.Chwyciwszy myd³o, zaczê³a energicznie szorowaæ przedramiona.Yennefer siedzia³a nieruchomo, patrz¹c w okno, bawi³a siê grzebieniem.Ciri prycha³a, bulgota³a i plu³a, bomydliny dosta³y siê jej do ust.Potrz¹snê³a g³ow¹, zastanawiaj¹c siê, czy istnieje zaklêcie umo¿liwiaj¹cemycie siê bez wody, myd³a i straty czasu.Czarodziejka od³o¿y³a grzebieñ, ale nadal w zamyœleniu patrzy³a w okno, na chmary kruków i wron lec¹cena wschód wœród przeraŸliwego krakania.Na stole, obok zwierciad³a i imponuj¹cej baterii flakonów zkosmetykami, le¿a³o kilka listów.Ciri wiedzia³a, ¿e Yennefer czeka³a na te listy od dawna, ¿e od ichotrzymania uzale¿nia³a termin opuszczenia œwi¹tyni.Wbrew temu, co powiedzia³a Jarre, dziewczynka niemia³a pojêcia, dok¹d i po co jad¹.A w tych listach.Chlupoc¹c dla niepoznaki lew¹ rêk¹, z³o¿y³a palce prawej w gest, skoncentrowa³a siê na formule, utkwi³awzrok w listach i wys³a³a impuls.- Ani mi siê wa¿ - powiedzia³a Yennefer, nie odwracaj¹c siê.- Myœla³am.- chrz¹knê³a.- Myœla³am, ¿e któryœ jest od Geralta.- Gdyby tak by³o, da³abym ci go - czarodziejka obróci³a siê na krzeœle, usiad³a przodem do niej.- D³ugojeszcze tego mycia?- Skoñczy³am.- Wstañ, proszê.Ciri us³ucha³a.Yennefer uœmiechnê³a siê lekko.- Tak - powiedzia³a.- Dzieciñstwo to ty ju¿ masz za sob¹.Zaokr¹gli³aœ siê tam, gdzie nale¿a³o.Opuœæ rêce.Twoje ³okcie mnie nie interesuj¹.No, no, bez p¹sów, bez fa³szywego wstydu.To twoje cia³o,99najnaturalniejsza rzecz pod s³oñcem.To, ¿e dojrzewasz, jest równie naturalne.Gdyby twoje losy potoczy³ysiê inaczej.Gdyby nie wojna, by³abyœ ju¿ od dawna ¿on¹ jakiegoœ ksiêcia lub królewicza.Zdajesz sobie ztego sprawê, prawda? Rozmawia³yœmy o sprawach dotycz¹cych p³ci dostatecznie czêsto i na tyleprecyzyjnie, byœ wiedzia³a, ¿e jesteœ ju¿ kobiet¹.Fizjologicznie, ma siê rozumieæ.Chyba nie zapomnia³aœ, oczym rozmawia³yœmy?- Nie.Nie zapomnia³am.- W czasie wizyt u Jarre, mam nadziejê, te¿ nie masz k³opotów z pamiêci¹?Ciri spuœci³a oczy, ale tylko na chwilê.Yennefer nie uœmiechnê³a siê.- Wytrzyj siê i chodŸ tu do mnie - powiedzia³a ch³odno.- Nie chlap, proszê.Okrêcona rêcznikiem Ciri przysiad³a na zydelku przy kolanach czarodziejki.Yennefer czesa³a jej w³osy, odczasu do czasu œcinaj¹c no¿ycami jakiœ niepos³uszny kosmyk.- Z³a jesteœ na mnie? - spyta³a dziewczynka z oci¹ganiem.- Za to, ¿e.by³am w wie¿y?- Nie.Ale Nenneke tego nie lubi.Wiesz o tym.- Ale ja nic.Ten Jarre w ogóle mnie nie obchodzi - Ciri zarumieni³a siê lekko.- Ja tylko.- W³aœnie - mruknê³a czarodziejka.- Ty tylko.Nie rób z siebie dziecka, bo ju¿ nim nie jesteœ, przypominam.Ten ch³opiec na twój widok œlini siê i zaczyna j¹kaæ.Nie widzisz tego?- To nie moja wina! Co mam zrobiæ?Yennefer zaprzesta³a czesania, zmierzy³a j¹ g³êbokim fio³kowym spojrzeniem.- Nie baw siê nim.Bo to pod³e.- Wcale siê nim nie bawiê! Tylko z nim rozmawiam!- Chcia³abym wierzyæ - czarodziejka szczêknê³a no¿ycami, obcinaj¹c kolejny kosmyk, za nic w œwiecie niedaj¹cy siê u³o¿yæ - ¿e podczas tych rozmów pamiêtasz, o co ciê prosi³am.- Pamiêtam, pamiêtam!- Ta inteligentny i bystry ch³opak.Jedno, drugie nieopatrzne s³owo mo¿e go naprowadziæ na w³aœciwy trop,na sprawy, o których wiedzieæ nie powinien.O których nikt nie powinien wiedzieæ.Nikt, absolutnie nikt niemo¿e siê dowiedzieæ, kim jesteœ.- Pamiêtam - powtórzy³a Ciri.- Nikomu nie pisnê³am s³Ã³wka, mo¿esz byæ pewna.Powiedz mi, czy todlatego musimy tak nagle wyjechaæ? Boisz siê, ¿e ktoœ móg³ siê dowiedzieæ, ¿e tu jestem? Dlatego?- Nie.Z innych powodów.- Czy dlatego.¿e mo¿e byæ wojna? Wszyscy mówi¹ o nowej wojnie! Wszyscy o tym mówi¹, paniYennefer.- Owszem - potwierdzi³a ch³odno czarodziejka, szczêkaj¹c no¿ycami nad uchem Ciri.- To temat z grupy takzwanych nieustaj¹cych.Mówi³o siê o wojnach, mówi o nich i bêdzie siê mówiæ.I nie bez kozery - wojnyby³y i bêd¹.Pochyl g³owê.- Jarre mówi³.¿e wojny z Nilfgaardem nie bêdzie.Opowiada³ o jakichœ analogiach.Pokazywa³ mi mapê.Sama ju¿ nie wiem, co o tym s¹dziæ.Nie wiem, co to s¹ te analogie, to pewnie coœ strasznie m¹drego.Jarreczyta ró¿ne uczone ksiêgi i wym¹drza siê, ale ja myœlê.- Ciekawi mnie, co myœlisz, Ciri.- W Cintrze.Wtedy.Pani Yennefer, moja babka by³a du¿o m¹drzejsza ni¿ Jarre.Król Eist te¿ by³ m¹dry,p³ywa³ po morzach, widzia³ wszystko, nawet narwala i morskiego wê¿a, za³o¿ê siê, ¿e i analogiê niejedn¹widzia³.I co z tego? Nagle przyszli oni, Nilfgaardczycy.Ciri unios³a g³owê, g³os uwi¹z³ jej w krtani.Yennefer objê³a j¹, przytuli³a mocno.- Niestety - powiedzia³a cicho.- Niestety, masz racjê, brzydulko.Gdyby umiejêtnoœæ korzystania zdoœwiadczeñ i wyci¹gania wniosków decydowa³y, dawno ju¿ zapomnielibyœmy, czym jest wojna.Ale tych,którzy do wojny d¹¿¹, nigdy nie powstrzymywa³y i nie powstrzymaj¹ doœwiadczenia ani analogie.- A wiêc jednak.Jednak to prawda.Bêdzie wojna.Czy to dlatego musimy wyjechaæ?- Nie mówmy o tym.Nie martwmy siê na zapas.Ciri poci¹gnê³a nosem.- Ja ju¿ widzia³am wojnê - szepnê³a.- Nie chcê jej ju¿ ogl¹daæ.Nigdy.Nie chcê znowu byæ sama.Nie chcêsiê baæ.Nie chcê znowu straciæ wszystkiego, jak wtedy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]