[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu¿ przed Zaduszkami odby³ siê pogrzeb na miejscowym cmentarzu.Po pogrzebie obaj samotni bracia, nie maj¹c dla kogo wyprawiaæ stypy, sam na sam usiedli przy winie.- Coœ mi chcia³a powiedzieæ w ostatniej chwili - rzek³ smutnie Marcinek, wpatruj¹c siê w ogieñ na kominku.- Dziwne jakieœ rzeczy i nie zdo³a³em jej zrozumieæ.Szkoda jej.- Mêczy³a siê okropnie i na tamtym œwiecie ma lepiej - pocieszy³ go Florek.- Mnie te¿ usi³owa³a coœ powiedzieæ, ale tyle z tego wiem, ¿e chyba o pami¹tki jej chodzi³o.- Jakie pami¹tki?- Po niej.¯eby jakieœ pami¹tki po niej zostawiæ, nie wyrzucaæ.Jakieœ coœ jedno szczególnie.Marcinek nieco siê o¿ywi³.- A wiesz, ¿e mnie te¿ tak wysz³o.Nie wyrzucaæ rzeczy po niej.Niczego wyrzucaæ nie zamierzam, niech sobie le¿y, miejsca dosyæ.I te¿ mi siê wydaje, ¿e na jakiejœ jednej rzeczy najwiêcej jej zale¿a³o.- Co to mog³o byæ?- ¯ebym ja wiedzia³! Nieboszczki wola, rzecz œwiêta, w ramki bym oprawi³.Wiecznie siê gryz³a, chocia¿ niepotrzebnie, niechby chocia¿ z tamtego œwiata popatrzy³a, ¿e jej ¿yczenia spe³niam.Florek chcia³ pomóc bratu.Zacz¹³ sobie z wysi³kiem przypominaæ te ostatnie chwile bratowej.Jej chorobê traktowa³ powa¿nie, s³Ã³w s³ucha³ z uwag¹, ale brzmia³y mêtnie i s³abo, trudno by³o wy³uskaæ z nich konkretne polecenie.Z pewnoœci¹ troszczy³a siê o coœ i k³opota³a, ale co to mog³o byæ? Niemo¿liwe przecie¿, ¿eby najcenniejszym przedmiotem jej ¿ycia by³a stara poduszeczka do igie³, a takie mia³ wra¿enie, jakby na ni¹ patrzy³a i jej usi³owa³a dotkn¹æ.No owszem, lubi³a j¹.Tu wtr¹ci³a siê stara Kacperska, ich matka.Od œmierci mê¿a, czyli ju¿ od trzech lat, ¿y³a tak, jakby jej wcale nie by³o.Cichutko, na uboczu, ostatnio pielêgnuj¹c synow¹, któr¹ pokocha³a, a troskê o dom i gospodarstwo zostawiaj¹c doskonale wytresowanej s³u¿¹cej, ju¿ nie bardzo m³odej, ale pe³nej si³ niespo¿ytych.Prawie mo¿na by³o zapomnieæ, ¿e w ogóle jeszcze istnieje.Wesz³a teraz do paradnej komnaty, która w prawdziwym dworze by³aby salonem i w której jej synowie wspominali przy winie œwie¿o pochowan¹ nieboszczkê.- O czem¿e wy gadacie? - spyta³a cicho, ale surowo.- Toæ ona zawsze o ten igielnik siê troska³a.Toæ sam w listach pisa³eœ, a ch³opy siê z tego naœmiewa³y.Ka¿da baba ma takie coœ, co jej do serca przypadnie, i mo¿e byæ nawet, ¿e do trumny chcia³a, ¿eby jej w³o¿yæ, ale ju¿ siê nie w³o¿y³o, tedy przepad³o.Po francusku gada³a, tedym niewiele rozumia³a, ale oczy w g³owie jeszcze mam i nie zaœlep³am na staroœæ.Na to ciêgiem patrzy³a, no, ³adne, nie powiem.Z fa³d sukni, bo fartucha ju¿ nie nosi³a, postanowiwszy w ostatnich latach ¿ycia upodobniæ siê do pani Dominiki, wyjê³a i pokaza³a synom du¿¹ poduszeczkê do igie³ i szpilek, bardzo dekoracyjn¹ i w niez³ym stanie.Czerwony aksamit obszyty by³ na krawêdzi drobnymi muszelkami, po³yskuj¹cymi mas¹ per³ow¹, a w wypuk³ym œrodku tkwi³o ledwie kilka igie³ i jedna szpilka z g³Ã³wk¹ z korala.- S³yszê, ¿e tu wydziwiacie, bo g³ucha te¿ nie jestem.A s³abo to mi siê robi we œrodku, nie w g³owie - doda³a z lekkim sarkazmem.- Przynios³am wam.To jej pami¹tka by³a najœwiêtsza, mo¿e po matce mia³a albo co.Co tam z tem zrobisz, to ju¿ nie wiem, ale grzech by³oby zmarnowaæ i wyrzuciæ.Odda³a poduszeczkê Marcinowi i wysz³a.Obaj bracia z wielk¹ ulg¹ przyjêli sugestiê matki, ale wspomnieñ nie poniechali.Obu korci³o coœ jeszcze.- Ty pamiêtasz, jak to by³o, osiemnaœcie lat temu, jak po pannê Justynê do Calais pojecha³eœ - zacz¹³ w zadumie Florek.- Jak¿e mam nie pamiêtaæ, i to jeszcze w tej chwili? - przerwa³ mu Marcinek.- Wtedy j¹ przecie¿ pozna³em!Florek waha³ siê przez chwilê.- Tyle lat.Pani Klementyna ju¿ nie ¿yje.Czyja wiem.Nie mówi³em ci wtedy, ale ja siê czegoœ domyœla³em.Klejnot zagin¹³, zgad³em jaki.Diament to by³.A ów pos³aniec jubilera, ten co tam potem uciek³, do twojej Antosi pojecha³.Tak teraz myœlê, czy ona czasem na ten temat czegoœ nie wiedzia³a i czy tego w³aœnie nie próbowa³a przed œmierci¹ powiedzieæ.?Marcinek równoczeœnie kiwn¹³ g³ow¹ i wzruszy³ ramionami.- Otó¿ powiem ci, ¿e mam wra¿enie podobne.Pami¹tka pami¹tk¹, ale ona i do mnie coœ takiego mówi³a, z tym ¿e nie wiem.Czy ona to w ogóle gdzieœ ma, czy tylko wie, gdzie jest.Sensu w tym nie widzia³em i nie widzê, bo przecie¿, pamiêtasz to chyba, tamten g³upek to zgubi³, do morza mu wpad³o.Pani Klementyna zaniecha³a poszukiwañ.Wiedzia³em przecie¿, nawet i bez ciebie, ¿e w grê wchodzi jakiœ utracony skarb, a jakaœ stara awantura z diamentem, angielsko-indyjska, te¿ mi siê o uszy obi³a.- No wiêc w³aœnie.- Czekaj! Zaraz! Jej po nim coœ zosta³o, w koñcu to moja ¿ona.Taki ma³y sakwoja¿yk, ¿Ã³³ty, widzia³em go.Nie pcha³a mi go pod nos, chocia¿ nie czepia³em siê wcale, nie mia³em pretensji, proszê bardzo, mog³a sobie pami¹tkê zachowaæ.Po tamtym ch³opaku to by³o.- I gdzie to jest?- Pojêcia nie mam.Raz to widzia³em i nigdy wiêcej.- No to masz.Czy on to na pewno w morzu zgubi³.?Popatrzyli na siebie.W¹tpliwoœæ siê zalêg³a.Umieraj¹ca Antoinette z ca³¹ pewnoœci¹ usi³owa³a coœ powiedzieæ i gnêbi³o j¹ to wyraŸnie.Gdzie siê podzia³ sakwoja¿yk pomocnika jubilera.?Teraz Florek wzruszy³ ramionami.- Nawet bym nie wiedzia³, gdzie szukaæ.Podejrzewam, ¿e to zosta³o w Noirmont.- Moim zdaniem, nale¿y o tym powiedzieæ pani Justynie - zawyrokowa³ Marcinek.- Na wszelki wypadek.Nie ma po¿aru, w Noirmont nic siê nie dzieje i niczego siê nie wyrzuca.Przy okazji.- Przy okazji - zgodzi³ siê Florek.- Mêtne to i w sens nie wierzê, ale powiedzieæ trzeba.Na tym stanê³o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]