[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Krótko.Wierzysz czy nie? Możliwe czy nie? - W zasadzie innych hipotez nie ma.Ta chyba jest najlogiczniejsza, istnieje mnóstwo faktów ją potwierdzających. - Pytam o sam początek. - No, więc.trochę to nieprawdopodobne.Żeby tak ni stąd, ni zowąd, z jednego atomu. - Bardzo nieprawdopodobne - stanowczo stwierdził Chram.- Może i bardzo - wzruszyłem ramionami. - I właśnie dlatego, że nieprawdopodobne, zdarzyło się w rzeczywistości. - Cooo? - wybałuszyłem oczy.Jego logika była doprawdy osobliwa. - Jest tak, jak mówię - Chrama nie dotknęło moje połączone z niedowierzaniem zdziwienie.- Miejsce, gdzie się znajdujemy, nazwałem roboczo "Obszarem Niemożliwości". - Mów do mnie jaśniej, bo nadal nic nie pojmuję. - Posłuchaj - Chram przystawił stołek bliżej mojego.Wszędzie panuje równowaga.Jest plus, jest i minus.Mamy materię i antymaterię.Ładunek elektryczny dodatni i ładunek ujemny.Zgadza się? - Jak dotąd, tak - przystałem na tę część jego wywodów. - A widzisz.Skoro więc w całym kosmosie zdarza się tylko to, co jest możliwe, zachodzą jedynie takie zjawiska, które są zgodne z rachunkiem prawdopodobieństwa, stąd wniosek, że musi być takie miejsce, gdzie dzieją się rzeczy nieprawdopodobne i niezgodne z panującymi gdzie indziej prawami.Powtarzam, musi być, dla zachowania powszechnej równowagi.I to jest właśnie to, "Sfera Cudów".Tylko tutaj mogło zajść tak niewiarygodne wydarzenie, jak początek wszechświata. Byłem poruszony i wstrząśnięty. - Nie wierzę - powiedziałem.- To stek bzdur. - Mało ci jeszcze dowodów - docent zatoczył ręką wkoło.Chcesz jeszcze jakichś eksperymentów? Możesz rzucać kostkami do gry.Wyrzucisz same szóstki albo kostki upadną jedna na drugą tworząc słupek.Coś w tym guście.Mogą w ogóle nie dolecieć do ziemi, tylko rozpłynąć się w powietrzu, trudno przewidzieć. Miał rację.Dowodów było wystarczająco dużo.Nie mogłem od niego przecież żądać zaświadczenia na piśmie opatrzonego pieczęcią Królewskiej Akademii Nauk w Sztokholmie.Jednak dopytywałem się dalej. - Więc tutaj zdarzają się wyłącznie cuda? - Z grubsza można tak powiedzieć.To, czego się nie spodziewasz.Ale bez przesady.Jest w tym pewien umiar.Nie mogą się dziać wyłącznie rzeczy nieprawdopodobne, bo ich powszechność sprawiłaby, że stałyby się normalne i spodziewane, a przez to właśnie prawdopodobne.-(-5) równa się --5.Tak to jest.Prawdopodobieństwo nieprawdopodobieństwa sprawia, że staje się ono zwyczajnym prawdopodobieństwem. - Przestań - potrząsnąłem głową.- Nie rozumiem ani słowa z tego, co mówisz. - Zrozumiesz, zrozumiesz.Samo przyjdzie. - A możesz mi powiedzieć, kto to jest ta naga kobieta? - Panna "Niewątpliwie"? - uśmiechnął się Chran.- To wynik jednego z moich doświadczeń.Do dużego pudła wlałem wody, dodałem posiekanej trawy, piasek i potrząsnąłem, bo chciałem zobaczyć, co się tam w środku uformuje.I wyszła ona. - A dlaczego ona mówi tylko "niewątpliwie"? - zaciekawiłem się. - Bo ja wiem - Chram wypiął pierś i prostował krzyż, zmęczony siedzeniem na stołku bez oparcia.- Pojęcia nie mam.Nikt ci na to nie odpowie.Cud. - A Bączek, skąd się wziął Bączek? My, to rozumiem, takie zdarzyły nam się współrzędne w silniku, ale on? - To proste - docent był chyba już znudzony moimi pytaniami, bo wstał i rozglądał się dokoła, jakby chciał dokądś iść.- Myślałeś o nim i w tym momencie wydało ci się, że najmniej prawdopodobną rzeczą jest to, żeby zjawił się obok ciebie.Dlatego właśnie go tu przyniosło. - Zaraz, zaraz, więc gdybyśmy chcieli, to moglibyśmy tu sprowadzić wszystko, co chcemy, o czym tylko pomyślimy - byłem zafascynowany otwierającymi się przede mną możliwościami.- Na przykład mógłbym pomyśleć o mojej żonie i. - Nie bądź za cwany - Chram uśmiechnął się ironicznie.Nie zjawi się z tego powodu, że teraz wydaje ci się to prawdopodobne.Masz przykład na to, o czym ci mówiłem.Prawdopodobieństwo nieprawdopodobieństwa. - Już dobrze, dobrze - zatkałem uszy i też wstałem ze stołka.Dręczyło mnie jeszcze jedno pytanie. - I naprawdę nie można się stąd wydostać? Chram ziewnął i przeciągnął się, aż zatrzeszczało mu w stawach. - Nie, kochany.Próbowałem nieraz.Sfera wydaliła z siebie wszystko, co można, już na początku.Nic więcej nie wypuści.Potrafi tylko wchłaniać.Ale nie martw się, tu jest wspaniale.I zdaje mi się, że można tu żyć wiecznie.Ale sprawdzimy to za kilkadziesiąt lat.Patrz, jaka wspaniała pogoda, idziemy się wykąpać? - Nie czekając na moją odpowiedź pobiegł po stoku ku wodzie.Stałem niezdecydowany.Co miałem jednak począć? Pobiegłem za nim.Z chałupy dobiegł mnie fałszywy śpiew Bączka, widać dzielnie uporał się z zawartością butelek: Wołał żołnierz na Agatkę, chodź, pokażę ci armatkę, ale ona wciąż wolała. V I tak tu sobie żyjemy we trzech.My z docentem zwiedzamy las pełen niespodzianek, udało mi się nawet ujeździć jednego pegaza.Centaury się nie dają, potrafią nawymyślać i przyłożyć parasolem.Bączek chodzi własnymi drogami, żywiąc się głównie szampanem tryskającym z pobliskiego źródełka.Wiecznie pod gazem.A kaca nie ma. Na własny użytek stworzyłem sobie teorię, z którą Chram częściowo się zgadza.Chodzi o sprawę naszego powrotu.Doszedłem do wniosku, że wrócić będziemy mogli wtedy, gdy na Ziemi zdarzy się coś nieprawdopodobnego.Nasza kabina, w ramach równowagi, będzie mogła prawidłowo zadziałać.Ale musi to być rzecz zupełnie niebywała.Na przykład, żeby administracja na naszym osiedlu naprawiła wreszcie centralne ogrzewanie. Nie.to jednak zbyt nieprawdopodobne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]