[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ilekroæ konieczne bêdzie podanie Ÿród³a, zostanie ono wys³ane, gdziepotrzeba, z zachowaniem specjalnych œrodków ostro¿noœci.W przypadku Spó³kiShepherda tym Ÿród³em jest luŸny zwi¹zek miêdzynarodowych filantropówzainteresowanych badaniami i propagowaniem religijnoœci.Wszystkie dostawy,wyposa¿enie, transport i us³ugi zapewni "Les Chateaux Suisses des GrandsSiecles" i przeœle do swoich terenowych oœrodków w Zermatt, Interlaken, Chamonixlub Grenoble.Dostawy bêd¹ dokonywane miêdzy pó³noc¹ a czwart¹ rano.Kierowcy,technicy i robotnicy, jeœli to mo¿liwe, zostan¹ wybrani przez Spó³kê Shepherda ibêd¹ kursowaæ miêdzy Machenfeld a terenowymi oœrodkami.Pod nieobecnoœærzeczonych tylko pracownicy "Le Chateaux Suisses", którzy przepracowali niemniej ni¿ dziesiêæ lat dla firmy, mog¹ w zastêpstwie dostarczaæ wyposa¿enie.Wszystkie p³atnoœci bêd¹ dokonywane z góry na podstawie cen detalicznych zczterdziestoprocentow¹ dop³at¹ za poufne us³ugi.- To du¿y procent - rzek³ MacKenzie.- To bardzo szeroka aleja - odpowiedzia³ d'Artagnan.- Nie pomagamy tym, którzy je¿d¿¹ w¹skimi ulicami.Uwa¿amy, ¿e honorarium zaporadê jest tego najlepszym dowodem.Faktycznie, pomyœla³ Hawk.Honorarium - bezwzglêdu na to czy transakcja dojdzie do skutku, czy nie - opiewa³o na 500 000dolarów.- Wykonaliœcie dobr¹ robotê - powiedzia³ Hawkins bior¹c do rêki wieczne pióro.- Jest pan w dobrych rêkach.Za kilka dni zniknie pan z powierzchni ziemi.- Bez obawy.Wszyscy, których znam - dos³ownie wszyscy - bêd¹ niezmierniewdziêczni, jeœli ju¿ wiêcej o mnie nie us³ysz¹.Zdaje siê, ¿e jestem przyczyn¹wielu k³opotów.Hawk zaœmia³ siê cicho i podpisa³: George Washington Rappaport.D'Artagnan wyszed³ z czekiem wystawionym na Kajmañski Bank Admiralicji.Sumaopiewa³a na 495 000 dolarów.Hawk podniós³ plik fotografii i wróci³ na sofê.Wiedzia³, ¿e nie mo¿e d³u¿ej rozmyœlaæ o dostojeñstwie zamku Machenfeld.Pilniejsze sprawy wymaga³y rozwa¿enia.Machenfeld by³by bezu¿yteczny, gdyby nies³u¿y³ do przeszkolenia personelu.Ale dawny genera³porucznik MacKenzie Hawkins,podwójny zdobywca Honorowego Orderu Kongresu, wiedzia³, dok¹d zmierza i jak tamdojœæ.Do Akcji Zero pozosta³o jeszcze kilka miesiêcy.Ale podró¿ ju¿ siêrozpoczê³a.Przysz³o mu na myœl, jak te¿ sobie radz¹ Sam i Midgey.Cholera, tench³opak zwiedzi pó³ œwiata!Helikopter zni¿y³ lot, wzbijaj¹c w górê coraz to wiêksze i dziksze tumanypiasku.By³a to tak gruba zas³ona, ¿e raczej wyczu³ ni¿ zobaczy³, i¿ wyl¹dowali.Spêdzili w powietrzu nieco wiêcej czasu ni¿ zamierzali.Mieli niewielki problemnawigacyjny, zapewne z winy pilota, bowiem trudno by³o uwierzyæ, ¿e orli namiotAzazWaraka znajduje siê gdzieœ indziej.Ale w koñcu dostrzegli grupê namiotów.Piasek opada³ i Peter Lorre otworzy³ drzwi.Pustynne s³oñce natychmiast ichoœlepi³o.Wysiadaj¹c z helikoptera, Sam przytrzyma³ siê ramienia Madge.Jeœlis³oñce oœlepia³o, to piasek parzy³.- Gdzie jesteœmy, u diab³a?- Aiyee! Aiyee! Aiyee! Aiyee! Wrzaski otoczy³y ich ze wszystkich stron ijednoczeœnie z ró¿nych namiotów wybieg³o w ich kierunku mnóstwo Arabów wturbanach, z szatami powiewaj¹cymi na wietrze, jak setki bia³ych ¿agli.PeterLorre i Borys Karloff natychmiast stanêli przy Samie chwytaj¹c go za ramiona,jakby demonstrowali ubite zwierzê.Madge ustawi³a siê z przodu, jakby chcia³a goobroniæ, pomyœla³ Devereaux z niepokojem, a jednoczeœnie wydaæ instrukcjerzeŸnikowi.Pêdz¹cy batalion szat i turbanów sformowa³ siê w dwa rzêdy, tworz¹ckorytarz prowadz¹cy do najwiêkszego z namiotów, stoj¹cego w odleg³oœci oko³opiêædziesiêciu jardów.Gard³owy wrzask Petera Lorre'a wype³ni³ powietrze:- Aiyee! Sokole oczy! Miotaj¹cy b³yskawice! Panie wszystkich chanów i szejkuwszystkich szejków! Odwróci³ siê do Sama i krzykn¹³ jeszcze g³oœniej:- Na kolana, niegodna bia³a hieno!- Co? Devereaux nie protestowa³, pomyœla³ jedynie, ¿e piasek zaraz stopi muspodnie.- Lepiej uklêkn¹æ - powiedzia³ niskim, gard³owym g³osem Borys Karloff - ni¿potem staæ na kikutach.Piasek rzeczywiœcie nieprzyjemnie parzy³, a Sam wprzyp³ywie nag³ej troski pomyœla³, co zrobi w takiej sytuacji Madge.Mia³a nasobie bardzo krótk¹ spódniczkê i buty z cholewkami.Zmru¿y³ oczy i spojrza³ nani¹.Niepotrzebnie siê martwi³em, pomyœla³.Madge wcale nie uklêk³a.Zamiasttego przesunê³a siê lekko w bok i stanê³a wyprostowana.Wygl¹da³a wspaniale.- Suka - szepn¹³.- Nie traæ g³owy - odszepnê³a.- To znaczy w przenoœni.Tak s¹dzê.- Aiyee! Oto ksi¹¿ê grzmotów i b³yskawic! - wrzasn¹³ Peter Lorre.Przy namiociezrobi³ siê ruch.Dwaj s³udzy odsunêli przedni¹ klapê i padli plackiem na ziemiê,twarzami do piasku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]