[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilê wygl¹da³o na to, ¿e starca d³awi bezbrze¿ny smutek.- Mam nadziejê, ¿e nie.Ze wzglêdu na wszystko, co niegdyœ ta wyspa sob¹ przedstawia³a.- Czy jest jakiœ zwi¹zek miêdzy pierœcieniem a t¹ wysp¹? - Nie wiedzia³a, co powie, zanim tego nie powiedzia³a.Jasnobr¹zowe oczy Avaccusa zdawa³y siê wyci¹gaæ s³owa z jej ust.Jego skinienie by³o lekkie, lecz wyraŸne.- Mo¿na pos³ugiwaæ siê wzorami dla pozyskiwania wiedzy.Poj¹³em to bardzo szybko.Wystarczy wyrysowaæ w³aœciwe ornamenty, przy zachowaniu odpowiednich proporcji i przestrzegaj¹c ustalonych sekwencji, a ju¿ mo¿na cofn¹æ siê do przesz³oœci.Nie do takiej, jak¹ naprawdê by³a, ale do szcz¹tków, które zdo³a³a po sobie pozostawiæ.Wszystko zrzuca skórê.Rzeczy czekaj¹, ¿ebyœmy je znaleŸli.Przy odrobinie szczêœcia mo¿emy siê na nie natkn¹æ; wtedy badamy je, klasyfikujemy i wyci¹gamy wnioski.To w³aœnie umo¿liwi³y mi iluminacje: podró¿ poza zamkniête bramy w poszukiwaniu prawdy.G³os Avaccusa zacz¹³ siê rwaæ.Tessa dojrza³a coœ poza jego œwiec¹cymi oczyma.Coœ jasnego, smutnego i nadal m³odego.- Mój talent okaza³ siê moj¹ zgub¹.A tak¿e zgub¹ Emitha.Chocia¿ by³ m³ody i robi³ tylko to, co mu kaza³em, nie posiadaj¹c równoczeœnie wiêkszego pojêcia na temat istoty tego, czym siê zajmowa³em, œwi¹tobliwi ojcowie i jemu wymierzyli karê.Rozdzielili nas.Jego wygnali, gdy¿ w gruncie rzeczy do nich nie nale¿a³, by³o na to jeszcze za wczeœnie.Mo¿e ju¿ po roku wst¹pi³by do bractwa, kto wie? Os¹dzono jednak, ¿e nale¿y go wypêdziæ.Co do mnie.- Machn¹³ zdawkowo rêk¹.- Przeciêli panu œciêgno, by uniemo¿liwiæ pisanie.- To prawda, ale nie do koñca.- Avaccus omiót³ spojrzeniem wnêtrze jaskini.Ska³y mieni³y siê teraz krwist¹ czerwieni¹.- Wiedz, ¿e strzeg¹ wielkich sekretów.Sekretów licz¹cych sobie piêæ stuleci.Tessa naci¹gnê³a szatê na stopy, zaniepokojona kolorem, jaki w tym œwietle uzyska³a jej skóra.Nic nie powiedzia³a.W oddali fale bi³y o brzeg.Wydawa³o siê, ¿e to czyjœ g³oœny oddech.- Pierœcieñ, który posiadasz, jest replik¹ Kolczastego Wieñca - stwierdzi³ mnich zni¿onym g³osem, który teraz dostosowa³ siê do szumu morza, - S¹dzê, ¿e one s¹ po³¹czone z sob¹ w czasie i w przestrzeni, razem wytopione.- Kolczasty Wieniec te¿ jest efemeryd¹?Avaccus uœmiechn¹³ siê pod nosem.- Tak, i byæ mo¿e najwiêksz¹ ze wszystkich.Wœlizguje siê do œwiata z jednym jedynym celem, jaki przyœwieca mu w g³êbi ciemnego serca: wygrywanie wojen!Tessa dozna³a wra¿enia, jakby coœ przesunê³o siê po jej ciele.W³osy na g³owie stanê³y dêba.Wyczuwa³a ka¿dy pojedynczy fragment swego cia³a.Koñczyny zdawa³y siê ciê¿kie niby k³ody, d³onie- niczym innym, jak bezu¿yteczn¹ gmatwanin¹ koœci.Brzuch zrobi³ siê miêkki i podatny niby skórzany buk³ak.By³a niekonsekwentna, przez co wra¿liwa na ciosy.Jakim sposobem uda³o jej siê przebyæ tak d³ug¹ drogê, walcz¹c jedynie za pomoc¹ swego kruchego cia³a? To musia³o zakrawaæ na szaleñstwo.Mrugnê³a kilka razy, chc¹c zwil¿yæ boleœnie wyschniête oczy.Bezskutecznie próbowa³a prze³kn¹æ œlinê.- Kolczasty Wieniec jest koron¹ Garizonu od piêciuset lat.Skoro to efemeryda, jak pan utrzymuje, powinna ju¿ dawno znikn¹æ, przepaœæ wiele stuleci temu.- To w³aœnie, moja mi³a - odrzek³ Avaccus, wypowiadaj¹c bardzo wyraŸnie ka¿de s³owo - stanowi istotê problemu.ROZDZIA£ DWUDZIESTY SIÓDMYKiedy kwas przypali³ welin, dym uniós³ siê znad iluminacji.Ciemny atrament osiad³ na podbarwionym na czarno pergaminie, przemykaj¹c miêdzy w³Ã³knami niczym pantera poluj¹ca w ciemnoœci.W³osie wychodzi³o z pêdzla, kropla sp³ywaj¹cego potu przybiera³a na wadze na podbródku skryby.Promienie s³oñca s¹czy³y siê poprzez otworki wy¿arte przez mole w p³Ã³tnie namiotu, rozsiewaj¹c na biurku œwietliste punkciki.Ederius nie zaprz¹ta³ sobie tym g³owy.Jedyny dym, jaki dostrzega³, unosi³ siê nad podpalonym raizyjskim obozem.Harrarzy wzniecili po¿ar na stoku, który Izgard tydzieñ wczeœniej wybra³, gdy¿ by³ najbardziej suchy.“Ta trawa stanie w p³omieniach, gdy tylko przytknie siê do niej pochodniê - rzek³ wtedy.- Musimy zadbaæ o to, ¿eby Sandor skusi³ siê rozbiæ tu obóz”.Usuwanie ze stoku kamieni i innych przeszkód zajê³o ¿o³nierzom Garizonu blisko dwa dni.W ci¹gu trzeciego dnia, piêæ mil w dó³ pobliskiej rzeczki, wzniesiono tamê.Powsta³y w rezultacie nadmiar wody skierowano nastêpnie na pó³noc, tak ¿e niewielki, wysychaj¹cy w porze letniej strumyk zmieni³ siê w na tyle du¿e Ÿród³o wody pitnej, i¿ obóz wojskowy móg³ czerpaæ zeñ dowoli.Œwie¿a woda, czyste zbocze i rozleg³y widok na ziemiê s¹siaduj¹c¹ z garizoñskim obozem - wszystko to wystarcza³o z nawi¹zk¹, ¿eby skusiæ Sandora.Izgard nawet nie uniós³ brwi, kiedy zesz³ego dnia w po³udnie raizyjskie wojsko zaczê³o wbijaæ pale na stoku.Przecie¿ sam dawno temu wszystko to zaplanowa³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]