[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Samum - powiedziała Jessika.- Czy nie powinieneś skręcić? - Co ze statkiem za nami? - Dogania nas. - Teraz! Paul skrócił skrzydła, z ostrym przechyłem skręcił na lewo wzwodniczo leniwą kipiel wału burzy, czując, jak siła odśrodkowa ściąga mupoliczki. Wydawało im się, - że szybują w ospałym, gęstniejącym corazbardziej kłębowisku pyłu, które na koniec przesłoniło pustynię i księżyc.Oświetlony jedynie zieloną poświatą tablicy przyrządów statek zmienił się wdługi, horyzontalny poszum ciemności. Przez głowę Jessiki przemykały wszystkie znane jej ostrzeżeniaprzed takimi samumami - że tną metal jak masło, wytrawiają ciało i wyżerająkości.Poczuła uderzenie zaćmionego pyłem wiatru.Okręcił nimi.podczas gdy Paulzmagał się ze sterami.Zobaczyła, że odcina moc, po czym statek próbuje stanąćdęba.Metal syczał i dygotał wokół nich. - Piasek! - krzyknęła Jessika. W odblasku przyrządów zobaczyła przeczący ruch jego głowy. - Mało piasku na tej wysokości. Czuła jednak, że zapadają się głębiej w wir.Paul wysunąłskrzydła na pełną długość szybowania, słyszał, jak trzeszczą od naprężenia.Nieodrywał oczu od przyrządów, szybując instynktownie, walcząc o wysokość.Dźwiękich przelotu przycichł.Ornitopter zaczął przechylać się na lewe skrzydło.Paulskupił się na rozjarzonej kuli w obrębie krzywej położenia i.pokonując opórstatku wyrównał lot. Jessika miała niesamowite uczucie, że stoją w miejscu, żewszelki ruch jest na zewnątrz.Niewyraźna burość napływająca do okien, huczącygwizd, przypominały jej o - potęgach wokoło.Wichury do siedmiuset i ośmiusetkilometrów na godzinę - pomyślała.Napływ adrenaliny rozstrajał jej nerwy."Niewolno się bać" - powtórzyła sobie bezgłośnie słowa litanii Bene Gesserit.-"Strach zabija duszę".Z wolna długie lata szkolenia wzięły górę.Powróciłspokój. - Trzymamy tygrysa za ogon - wyszeptał Paul.- Nie możemy zejśćw dół, nie możemy lądować.i nie wierzę, żebym był w stanie wywindować nas ztego do góry.Będziemy musieli to przetrzymać. Spokój z niej uszedł, Jessika poczuła, że dzwoni zębami,zacisnęła szczęki.Wtem usłyszała głos Paula, cichy i opanowany, odmawiającylitanię: "Strach zabija duszę.Strach to mała śmierć, a wielkieunicestwienie.Stawię mu czoło.Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie.A kiedyprzejdzie, obrócę oko swej jaźni na jego drogę, którędy strach przeszedł, tamniczego nie będzie.Tylko ja pozostanę".następny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]