[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wielka, uroczysta.cichość przejęła żniwne pola, zrobiÅ‚o siÄ™ jakby Å›wiÄ™te nabożeÅ„stwo znojnej, nieustannej i owocnej pracy.SÅ‚oÅ„ce podnosiÅ‚o siÄ™ coraz wyżej, skwar wzmagaÅ‚ siÄ™ z godziny na godzinÄ™, ogniste blaski zalewaÅ‚y pola i żniwny dzieÅ„ potoczyÅ‚ siÄ™ kiej to pszeniczne zÅ‚oto i dzwoniÅ‚ kiej zÅ‚otem ciężkim, źraÅ‚ym ziarnem.WieÅ› ostaÅ‚a pusta i jakby wymarta, chaÅ‚upy byÅ‚y pozawierane, ba wszystko, co jeno żyÅ‚o i mogÅ‚o siÄ™ dźwignąć z miejsca, ruszaÅ‚o do żniw, że nawet dzieci, nawet stare i schorzaÅ‚e, nawet pieski rwaÅ‚y siÄ™ z postronków i ciÄ…gnęły od opustoszaÅ‚ych domostw za narodem.Å»e już na wszystkich polach, jak jeno byÅ‚o można siÄ™gnąć okiem, w straszliwym skwarze, wÅ›ród zbóż zÅ‚otawych, w rozmigotanym i Å›lepiÄ…cym powietrzu, od Å›witu do późnego wieczora poÅ‚yskiwaÅ‚y sierpy i kosy, bielaÅ‚y koszule, czerwieniaÅ‚y weÅ‚niaki, gmerali siÄ™ niestrudzenie ludzie i szÅ‚a cicha, wytężona robota i nikto siÄ™ już nie leniÅ‚, na somsiadów nie· oglÄ…daÅ‚, o niczym drugim nie myÅ›laÅ‚, a jeno przygiÄ™ty nad zagonem kiej wół, w pocie czoÅ‚a pracowaÅ‚.Tylko jedne pola Dominikowej stojaÅ‚y opuszczone i jakby zapomniane; ziarno siÄ™ już sypaÅ‚o z kÅ‚osów, zboża mdlaÅ‚y od suszy, a nikto siÄ™ tam nawet nie pokazaÅ‚, z lÄ™kliwym smutkiem odwracano od nich oczy, niejeden już wzdychaÅ‚ nad nimi, niejeden drapaÅ‚ siÄ™ frasobliwie, oglÄ…daÅ‚ trwożnie na drugich i potem jeszcze skwapniej przypinaÅ‚ siÄ™ do roboty, nie pora byÅ‚a deliberować nad takÄ… marnacjÄ… i upadkiem.Albowiem te żniwne dnie toczyÅ‚y siÄ™ już kiej koÅ‚a rozmigotane zÅ‚ocistymi szprychami sÅ‚oÅ„ca i przechodziÅ‚y jedne za drugimi, a coraz chybciej, i zarówno znojne, i zarówno ciężkim a radosnym trudom oddane.A wkrótce po paru dniach, że czas byÅ‚ wybrany i pogody ciÄ™giem dopisywaÅ‚y, to wziÄ™li pożęte zboża wiÄ…zać w grubachne snopy, ustawiać je na zagonach mendlami, a z wolna przewozić do Lipiec.Å»e już bez przerwy toczyÅ‚y siÄ™ ciężkie, nastroszone wozy; toczyÅ‚y siÄ™ ze wszystkich pól, wszystkimi drożynami i do wszystkich na Å›cieżaj powywieranych stodół, jakoby sypkim zÅ‚otem nabrane fale rozlaÅ‚y siÄ™ po drogach, podworcach i klepiskach, trzÄ™sÅ‚y siÄ™ nawet nad staw, nawet u drzew nad drogami wisiaÅ‚y zÅ‚ote, sÅ‚omiane brody, a wszystek Å›wiat rozpachniaÅ‚ siÄ™ przywiÄ™dÅ‚Ä… sÅ‚omÄ…, trawami a mÅ‚odym ziarnem.Już gdzieniegdzie po stodoÅ‚ach biÅ‚y cepy, spiesznie młócÄ…ce na chleb.A na przestronnych, pustoszejÄ…cych polach, na zÅ‚otawych rżyskach, stada gÄ™si bobrowaÅ‚y chciwie za kÅ‚osami, pasÅ‚y siÄ™ caÅ‚e zgony owiec i krów, kaj niekaj dymiÅ‚y pierwsze ognie, a już po caÅ‚ych dniach rozgÅ‚aszaÅ‚y siÄ™ dzieuszyne przyÅ›piewki, wrzaski radosne, nawoÅ‚ywania, turkoty wozów i jaÅ›niaÅ‚y opalone, szczÄ™sne twarze ludzi.I nie poÅ‚ożyli jeszcze żyta, to już po górkach owsy skamlaÅ‚y siÄ™ o kosy, a jÄ™czmiona dojrzewaÅ‚y prawie na oczach, a pszenice coraz zÅ‚ociÅ›ciej rdzawiaÅ‚y, że nie byÅ‚o czasu odzipnąć ni nawet podjeść jako tako, ale mimo tej ciężkiej pracy i takiego utrudzenia, iż niejeden zasypiaÅ‚ nad miskÄ… wieczorami, kiej poÅ›ciÄ…gali z pól, Lipce jaże siÄ™ trzÄ™sÅ‚y od wrzawy radosnej, Å›miechów, rozpowiadaÅ„, Å›piewaÅ„ a muzyki.SkoÅ„czyÅ‚ siÄ™ bowiem przednówek, stodoÅ‚y byÅ‚y peÅ‚ne, zboże sypaÅ‚o niezgorzej i każden, choćby najbiedniejszy, hardo podnosiÅ‚ gÅ‚owÄ™, z dufnoÅ›ciÄ… patrzaÅ‚ w jutro i roiÅ‚ se jakoweÅ› z dawien dawna upragnione szczęśliwoÅ›ci.KtóregoÅ› z takich żniwnych, zÅ‚otych dni, kiej już zwozili jÄ™czmiona, przechodziÅ‚ przez wieÅ› Å›lepy dziad, wodzony przez pieska, lecz mimo spieki nikaj nie wstÄ…piÅ‚, spieszyÅ‚ siÄ™ bowiem na Podlesie.Ciężko mu byÅ‚o dźwigać spaÅ›ny brzuch i pokrÄ™cone kulasy, to wlókÅ‚ siÄ™ z wolna i ciÄ™giem pociÄ…gaÅ‚ nosem, uszami czujnie strzygÅ‚ i przystajÄ…c przy żniwiarzach Boga chwaliÅ‚, tabakÄ… czÄ™stowaÅ‚, a kiej mu jaki grosz kapnÄ…Å‚ niespodzianie, pacierze mamrotaÅ‚, ale i przemyÅ›lnie, od niechcenia zagadywaÅ‚ o JagusiÄ™ i lipeckie sprawy.Niewiela siÄ™ jednak wywiedziaÅ‚, bo go czym niebÄ…dź i niechÄ™tliwie zbywali.Dopiero na Podlesiu, kiej przysiadÅ‚ pod figurÄ… odzipnąć nieco, napotkaÅ‚ go Mateusz, rychtujÄ…cy niedaleczko drzewo na kowalowy wiatrak.- Pokażcie mi drogÄ™ do Szymków! - prosiÅ‚ dziad dźwigajÄ…c siÄ™ na kule.- Nie zażyjecie u nich wywczasu! Tam jeno pÅ‚acz i zgryzota! - szepnÄ…Å‚ Mateusz.- Jagusia chora jeszcze? PowiadaÅ‚y, jako siÄ™ jej cosik w gÅ‚owie popsuÅ‚o.- Nieprawda, leży jednak ciÄ™giem i maÅ‚owiele o Bożym Å›wiecie pamiÄ™ta! KamieÅ„ by siÄ™ nad niÄ… zlitowaÅ‚! O ludzie, ludzie !- Å»eby tak zatracić duszÄ™ chrzeÅ›cijaÅ„skÄ…! Ale stara pono skarży caÅ‚Ä… wieÅ›?- Nic nie wskóra! Wszystkie postanowiÅ‚y, caÅ‚Ä… gromadÄ…, prawo majÄ….- Straszna rzecz gniew caÅ‚ego narodu, straszna! - Jaże siÄ™ wstrzÄ…sÅ‚.- JuÅ›ci, ale gÅ‚upia i zÅ‚a, i niesprawiedliwa! - wybuchnÄ…Å‚ Mateusz i podprowadziwszy go pod chaÅ‚upÄ™ sam zajrzaÅ‚ do Å›rodka, ale rychÅ‚o wyszedÅ‚ obcierajÄ…c ukradkiem Å‚zy.Nastusia przÄ™dÅ‚a len pod Å›cianÄ…, dziad przysiadÅ‚ poboki wyjÄ…Å‚ niebieskÄ… flaszkÄ™.- Wiecie, trza tÄ… wodÄ… pokropić JagusiÄ™ trzy razy na dzieÅ„ i nacierać jej ciemiÄ™, a do tygodnia jakby rÄ™kÄ… odjÄ…Å‚! DaÅ‚y mi tÄ™ wodÄ™ zakonnice w Przyrowie.- Bóg wam zapÅ‚ać! Dwie niedziele już przeszÅ‚o, a ona ciÄ™giem leży bez pamiÄ™ci, czasami jeno rwie siÄ™ kajÅ› uciekać, lamentuje i Jasia przyzywa.- Jakże Dominikowa?- A też kiej trup, jeno przy niej przesiaduje.Nie pociÄ…gnÄ… oni dÅ‚ugo, nie.- Jezu, co siÄ™ marnuje narodu, Jezu! A kajże to Szymek?- W Lipcach siedzi, przeciek wszyćko na jego gÅ‚owie, bo ja muszÄ™ przy obu stróżować.Wetknęła mu w garść caÅ‚Ä… dziesiÄ…tkÄ™, ale dziad wziąć nie chciaÅ‚.- Z dobrego serca la niej przyniosÅ‚em i jeszcze jaki paciorek doÅ‚ożę do Przemienienia PaÅ„skiego! Dobra byÅ‚a la biednych jak maÅ‚o kto drugi na Å›wiecie, poczciwa.- Prawda, co miaÅ‚a dobre serce, prawda! A może to i bez to musi tyle przecierpieć! - szepnęła wlekÄ…c smutnymi oczami po Å›wiecie.Od Lipiec roznosiÅ‚o siÄ™ dzwonienie na AnioÅ‚ PaÅ„ski, a niekiedy dochodziÅ‚y turkoty wozów, szczÄ™ki naostrzanych kos i dalekie, dalekie Å›piewania, zÅ‚ocista kurzawa zachodu przysÅ‚aniać jęła caÅ‚Ä… wieÅ› i pola wszystkie, i lasy.Dziad podniósÅ‚ siÄ™, spÄ™dziÅ‚ psa, poprawiÅ‚ torebek i wsparÅ‚szy siÄ™ na kulach rzekÅ‚:- OstaÅ„cie z Bogiem, ludzie kochane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]