[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z Lipiec szÅ‚y: Hanka, Marysia Balcerkówna, KÅ‚Ä™bowa z córkÄ…, Grzela z krzywÄ… gÄ™bÄ…, Tereska z mężem, które siÄ™ ochfiarowaÅ‚y przez caÅ‚Ä… drogÄ™ nie brać do ust nic gorÄ…cego, i parÄ™ komornic, ale wraz z ludźmi z drugich wsi zebraÅ‚o siÄ™ ze sto narodu.OdprowadzaÅ‚á ich caÅ‚a wieÅ›, zaÅ› wozy zawalone toboÅ‚ami szÅ‚y na zajdach.Ale mimo wczesnej godziny upaÅ‚ siÄ™ już wzmagaÅ‚, sÅ‚oÅ„ce Å›lepiÅ‚o oczy i kurz podnosiÅ‚ siÄ™ tumanami, że szli jakby w tych szarych, duszÄ…cych obÅ‚okach.Jagusia szÅ‚a z matkÄ… i z drugimi, byÅ‚a strasznie zmizerowana, trzÄ™sÅ‚a siÄ™ w sobie z żaÅ‚oÅ›ci, a Å‚ykajÄ…c gorzkie, sieroce Å‚zy patrzyÅ‚a w Jasia kieby w to sÅ‚oÅ„ce, juÅ›ci, co z dala, bo organiÅ›cina z dziećmi nie opuszczaÅ‚a go ani na chwilÄ™, że nie byÅ‚o sposobu przemówić do niego ni nawet stanąć mu w oczach.Mateusz mówiÅ‚ cosik do niej, to matka, to drugie, cóż, kiej tylko jedno wiedziaÅ‚a, że Jasio na zawsze odchodzi, że już go nigdy nie zobaczy, przenigdy.Pod figurÄ… na Podlesiu pożegnali kompaniÄ™, która zaraz pociÄ…gnęła dalej, wÅ›ród Å›piewaÅ„ oddalajÄ…c siÄ™ coraz barzej, aż i zginęła caÅ‚kiem z oczów, a tylko kajÅ› w rozsÅ‚onecznionych dalach, nad drogami, podnosiÅ‚y siÄ™ kÅ‚Ä™by kurzawy.- Laczego? laczego? - jÄ™czaÅ‚a wlekÄ…c siÄ™ niby trup za powracajÄ…cymi do wsi.- PadnÄ™ i zamrÄ™! - myÅ›laÅ‚a czujÄ…c w sobie jakby poczynanie siÄ™ Å›mierci, szÅ‚a coraz wolniej i ciężej, wyzbyta ze siÅ‚ skwarem, zmÄ™czeniem i tÄ… strasznÄ… udrÄ™kÄ….- I cóż ja teraz pocznÄ™, co? - pytaÅ‚a, zapatrzona w ten dzieÅ„ dziwnie pusty i boleÅ›nie Å›lepiÄ…cy.CzekaÅ‚a z upragnieniem nocy i cichoÅ›ci, ale i noc nie przyniesÅ‚a jej folgi ni ukoju, tÅ‚ukÅ‚a siÄ™ do samego Å›witania kole chaÅ‚upy, szÅ‚a na drogi, poleciaÅ‚a nawet na Podlesie pod figurÄ™, kaj ostatni raz widziaÅ‚a Jasia, i zapiekÅ‚ymi od mÄ™ki oczami szukaÅ‚a na szerokiej, piaszczystej drodze jakby Å›ladów jego kroków, choćby cienia po nim, choćby tej grudki ziemi tkniÄ™tej przez niego.Nie byÅ‚o, nie byÅ‚o la niej nic i nikaj, nie byÅ‚o już zmiÅ‚owania i poratunku.ZabrakÅ‚o jej w koÅ„cu nawet Å‚ez, zabite smutkiem i rozpaczÄ…, oczy Å›wieciÅ‚y kiej studnie niezgÅ‚Ä™bionej boleÅ›ci.A tylko niekiej, przy pacierzu, zrywaÅ‚a siÄ™ ze spiekÅ‚ych warg żaÅ‚osna skarga.- I za co to wszystko, mój Boże, za co?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]