[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kap³añstwo powsta³o samo, bez naszego udzia³u, a jeœli teraz pomagamy im w tym, to tylko dlatego, ¿e idziemy po najmniejszej linii oporu.To b³aha sprawa.- Ale ci kap³ani opiekuj¹ siê si³owniami j¹drowymi.I to ju¿ nie jest b³aha sprawa.- Istotnie, ale to my ich wykszta³ciliœmy.Ich wiedza na temat narzêdzi, którymi siê po-104s³uguj¹, jest czysto praktyczna.Poza tym, œwiêcie wierz¹ w sens tego, co robi¹.- A jeœli któryœ z nich przejrzy prawdziwy cel tej maskarady i zdobêdzie siê na odwagê, ¿eby wyjœæ poza tê wiedzê praktyczn¹, to co powstrzyma go przed poznaniem rzeczywistych zasad dzia³ania tych urz¹dzeñ i sprzedaniem tajemnicy temu, kto najlepiej zap³aci? Jak¹ wartoœæ bêdziemy wówczas przedstawiaæ dla tych królestw?- To ma³o prawdopodobne, Sermak.Patrzy pan na to powierzchownie.Co roku królestwa przysy³aj¹ tutaj swoich najzdolniejszych ludzi na studia kap³añskie.Najzdolniejsi z najzdolniejszych pozostaj¹ tu jako pracownicy naukowi.Jeœli myœli pan, ¿e ci, którzy pozostaj¹ w królestwach, nie maj¹c praktycznie ¿adnej wiedzy dotycz¹cej najprostszych zagadnieñ nauki albo, co gorsza, dysponuj¹c t¹ zniekszta³con¹ wiedz¹, któr¹ wynosz¹ st¹d kap³ani, s¹ w stanie przenikn¹æ sekrety energetyki j¹drowej, elektroniki czy teorii hiperzgiêcia, to ma pan bardzo romantyczne i bardzo naiwne wyobra¿enie o nauce.Na to trzeba d³ugich lat studiów i nieprzeciêtnego umys³u.W trakcie rozmowy Yohan Lee podniós³ siê nagle i wyszed³ z pokoju.Teraz wróci³ i kiedy Hardin skoñczy³, nachyli³ siê do jego ucha.Chwilê trwa³y szepty, a potem Lee wrêczy³ Hardinowi o³owiany cylinder.Potem, obrzuciwszy nieprzyjaznym spojrzeniem deputacjê, usiad³ ponownie na swoim miejscu.Hardin obraca³ cylinder w rêkach, obserwuj¹c spod przymkniêtych powiek deputacjê.Potem otworzy³ nagle szybkim ruchem cylinder i tylko Sermak zdo³a³ zapanowaæ nad sob¹ i nie rzuciæ ukradkowego spojrzenia na zwitek papieru, który wypad³ z cylindra.105- Krótko mówi¹c panowie - rzek³ Hardin •- rz¹d uwa¿a, ¿e wie, co robi.Wypowiadaj¹c te s³owa, przebieg³ wzrokiem papier.Kartka pokryta by³a rzêdami niewiele mówi¹cych znaków skomplikowanego szyfru.W rogu naskrobane by³y o³Ã³wkiem trzy s³owa, które zawiera³y treœæ depeszy.Hardin chwyci³ w lot ich znaczenie, zmi¹³ kartkê i wrzuci³ do otworu spopiel¹cza.- Obawiam siê - powiedzia³ - ¿e na tym musimy zakoñczyæ nasze spotkanie.Uœcisn¹³ im d³onie i wyszli.Hardin zd¹¿y³ ju¿ niemal zapomnieæ, co to œmiech, ale kiedy Sermak i jego trzej milcz¹cy towarzysze wyszli, nie móg³ powstrzymaæ chichotu.Spojrza³ na Yohana z rozbawieniem.- Jak ci siê podoba ta walka na bluffy? Lee parskn¹³ gniewnie:- Nie jestem taki pewien, czy on bluffowa³.Cackasz siê z nim, a tymczasem on mo¿e naprawdê wygraæ najbli¿sze wybory.- O, to zupe³nie mo¿liwe, zupe³nie mo¿liwe - jeœli przedtem nic siê nie wydarzy.- Zastanów siê lepiej, Hardin, czy tym razem wydarzenia nie rozwijaj¹ siê w z³ym kierunku.A co bêdzie, jeœli on nie zechce czekaæ do wyborów? By³ taki czas, ¿e ty i ja, wbrew twemu sloganowi, za³atwialiœmy sprawy si³¹.Hardin uniós³ brwi.- Jesteœ dziœ pesymistycznie nastawiony, Lee.I dziwnie sk³onny do przekory.Inaczej nie gada³byœ o sile.Pamiêtaj, ¿e nasz ma³y pucz oby³ siê bez ofiar.By³ to krok konieczny, podjêty w odpowiednim momencie i wszystko odby³o siê g³adko, bezboleœnie i prawie bez ¿adnego wysi³ku z naszej strony.Natomiast Sermak ma twardy orzech do zgryzienia.Ja i ty, Lee, nie jesteœmy Encyklopedystami.Jesteœmy przygotowani.Niech twoi ludzie maj¹ na oku tych106ch³opaków.Ostro¿nie, ¿eby siê nie zorientowali, ¿e s¹ œledzeni, ale oczy trzeba mieæ szeroko otwarte, rozumiesz?Lee spojrza³ na Hardina z wyraŸnym rozbawieniem i rozeœmia³ siê.- £adnie byœmy wygl¹dali, gdybym czeka³ na twoje polecenie.Sermak i jego ludzie s¹ ju¿ od miesi¹ca pod dobr¹ obserwacj¹.Burmistrz zachichota³.- Nie czeka³eœ, a¿ ciê poprosz¹, co? W porz¹dku.Aha! - przypomnia³ sobie coœ nagle - ambasador Verisof wraca na Terminusa.Na krótko, mam nadziejê.Lee milcza³ przez chwilê, ale dawa³o siê wyczuæ, ¿e jest trochê zaniepokojony.Potem rzek³:- To by³a ta wiadomoœæ? Ju¿ siê zaczyna?- Nie wiem.Nie mogê nic powiedzieæ, dopóki nie us³yszê, co ma do powiedzenia Verisof.Ale mog³o siê ju¿ zacz¹æ.W koñcu musi siê zacz¹æ przed wyborami.Ale powiedz mi, dlaczego masz tak¹ przeraŸliwie smutn¹ minê?- Bo nie wiem, jak siê to skoñczy.Jesteœ za bardzo skryty, Hardin, i robisz z tej sprawy za du¿¹ tajemnicê.- I ty Brutusie - mrukn¹³ Hardin.A g³oœno rzek³: - Czy ma to znaczyæ, ¿e zamierzasz wst¹piæ do partii Sermaka?Lee rozeœmia³ siê mimo woli.- Ju¿ dobrze.Wygra³eœ.Mo¿e byœmy teraz zjedli obiad?Hardinowi, który by³ uznanym aforyst¹, przypisuje siê wiele celnych powiedzeñ, z których znaczna czêœæ to prawdopodobnie apokryfy.I tak podaje siê, ¿e pewnego razu powiedzia³:107"Otwartoœæ pop³aca, szczególnie wtedy, kiedy maj¹ ciê za krêtacza".Po³y Verisof mia³ niejedn¹ okazjê, ¿eby post¹piæ zgodnie z t¹ maksym¹, gdy¿ ju¿ czternasty rok z rzêdu wystêpowa³ na Anakreonie w podwójnej roli, w roli, której pe³nienie przypomina³o mu czêsto w sposób nader nieprzyjemny taniec wykonywany boso na rozpalonej do bia³oœci metalowej p³ycie.Dla ludu Anakreona by³ on wysokim kap³anem, przedstawicielem Fundacji, bêd¹cej dla tych ,,barbarzyñców" uosobieniem tajemniczoœci i g³Ã³wnym oœrodkiem religii, któr¹ - przy wydatnej pomocy Hardina - stworzyli w przeci¹gu ostatnich trzech dziesi¹tek lat.Jako kap³an otrzymywa³ ho³dy, co by³o dla niego okropnie mêcz¹ce, gdy¿ z g³êbi duszy nie cierpia³ rytua³u, którego by³ podpor¹.Natomiast dla króla Anakreona, tak poprzedniego, jak i obecnie zasiadaj¹cego na tronie, by³ po prostu ambasadorem mocarstwa, którego bano siê i na które jednoczeœnie patrzono ³akomym okiem.Ogólnie bior¹c, by³o to nieprzyjemne zajêcie i pierwsza od trzech lat podró¿ ambasadora do Fundacji, aczkolwiek spowodowana nieprzyjemnym incydentem, by³a dla niego czymœ w rodzaju œwiêta.A poniewa¿ nie pierwszy raz zdarza³o mu siê podró¿owaæ w absolutnej tajemnicy, wiêc raz jeszcze zastosowa³ w praktyce aforyzm Hardina o po¿ytkach p³yn¹cych z otwartoœci.Przebra³ siê w cywilne ubranie, co ju¿ samo w sobie by³o œwiêtem, i wsiad³ na statek pasa¿erski kursuj¹cy miêdzy Anakreonem i Fundacj¹, z biletem drugiej klasy w rêku.Bêd¹c ju¿ na Terminusie.przecisn¹³ siê przez t³um na ko-smodromie i zamówi³ rozmowê z ratuszem z publicznego vizifonu.108- MOJG nazwisko Jan Smite - powiedzia³.- Jestem umówiony z burmistrzem dziœ po po³udniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]