[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.By³em sk³onny podejrzewaæ weso³¹ nierz¹dnicê o najgorsze rzeczy, lecz nie o to, ¿e posiada matkê, namawiaj¹c¹ córkê do zawarcia zwi¹zku z os³awionym Natrêtem, kiedy brzuch dziewki pocz¹³ rosn¹æ z dnia na dzieñ jak dobrze wypieczony bochenek.„Wyœcie cz³ek poczciwy - rzek³a stanowczo do m³odzieñca.- Serce by mi pêk³o, gdyby kto œmia³ skrzywdziæ moj¹ córuniê.Dobre to dzieciê: umie prz¹œæ, zagnieœæ ciasto, praæ, skromna jest i robotna.Starczy spojrzeæ, jak poœwiêca³a siê dla rodziny.Nie uchodzi, abyœcie mieli bêkarta bez œlubu”.Nieszczêsny Janek wpad³ na ca³ego.Oznajmi³ mi tak¿e, maj¹c przy tym b³êdne spojrzenie œwie¿o zrodzonego cielaka, ¿e chocia¿ zgromadzi³ na s³u¿bie u mnie, zw³aszcza z wygranych podczas gry w koœci, ca³kiem okr¹g³¹ sumkê czterdziestu solidów, zd¹¿y³ roztrwoniæ wszystko na fata³aszki i b³yskotki dla narzeczonej.G³uptas zwróci³ siê do mnie, abym go poratowa³ w imiê przyjaŸni, nie ma bowiem za co urz¹dziæ wesela.Zlitowawszy siê nad biedakiem da³em mu dziesiêæ solidów, nie bardzo wierz¹c zapewnieniom, ¿e zwróci mi je ze œlubnych podarków.Wkrótce odby³o siê weselisko, na którym goœci³o przebogate grono najgorszego autoramentu ladacznic i ich opiekunów, podstarza³ych kumoszek spod ciemnej gwiazdy, a nawet ¿yj¹cych na co dzieñ z ¿ebractwa ³apserdaków, w owym dniu cudownie ozdrowia³ych.Dary dla m³odych okaza³y siê wielce mizerne: prosiak, dwie kury, chleb, wino, a w gotówce uzbierali nieca³e osiem solidów.Wzruszy³em na ten fakt ramionami, doradzaj¹c œwie¿o poœlubionej parze, aby kupili sobie czym prêdzej to, co najpotrzebniejsze, choæby patelniê i garnek.Podochoceni weselni goœcie, spiwszy siê straszliwie, w braku lepszych rozrywek poczêli rwaæ siê do bójki, podczas gdy kolejne pary znika³y w ciemnych k¹tach, by siê tam ob³apiaæ nieskromnie.Kwicz¹cy g³oœno prosiak ³azi³ po stole, wsadzaj¹c ryj do pó³misków, a kury grzeba³y w pod³odze ubogiej izdebki.Na ten widok weso³a dawniej ma³¿onka Natrêta zala³a siê ³zami.„Ach! - zajêcza³a.- Gdybym mog³a wynieœæ siê st¹d, mieæ prawdziwy dom, ogród i wieprzka”.Janek, œciskaj¹c d³onie oblubienicy, t³umaczy³ jej ¿a³oœnie, ¿e to marzenie siê spe³ni, skoro tylko zastawi¹ wszystkie rzeczy i zaci¹gn¹ d³ug u lichwiarza.„Co takiego, wisielcze zatracony?! - wrzasnê³a po³owica.- Nie jestem byle dziewk¹! Z domu matki zabra³am piêkne suknie, zacne futro, dobry p³aszcz.Chcesz to wszystko zastawiæ? Bodajbyœ zdech³ pod p³otem!” W owej chwili m³ody ¿onkoœ nie zdzier¿y³ d³u¿ej bezczelnoœci swej pani i nie bacz¹c na jej stan odmienny, uciszy³ babski jazgot we w³aœciwy sposób, do podbitego solidnie oka dodaj¹c parê celnych kopniaków.Kumoszki i m³ode ulicznice patrzy³y z szacunkiem na m³odego i nie broni³y wcale przyjació³ki.Skoro ch³op bije niewiastê, znaczy to, ¿e j¹ uzna³ za swoj¹.Wszak nieraz z dum¹ pokazywa³y sobie nawzajem siniaki i zadrapania, pami¹tkê po gor¹cej nocy z opiekunem.Opuœci³em izdebkê m³odych ma³¿onków, krztusz¹c siê ze œmiechu, zastanawiaj¹c siê przy tym, jaka przysz³oœæ czeka to szczêœliwe stad³o z³odzieja i ladacznicy.Postanowi³em zreszt¹ wyrobiæ by³emu s³udze pracê w kantorze Lombardów w charakterze ch³opca na posy³ki, a choæ zacny pan Tolomei niechêtnie przyjmowa³ obcych do siebie, uzna³ jednak, ¿e wobec nowej polityki króla, wrogiej cudzoziemskim handlarzom, dobrze bêdzie zatrudniæ u siebie obrotnego, sprytnego pary¿anina, który w przysz³oœci, byæ mo¿e, reprezentowa³by na zewn¹trz ich interesy.Widzia³em niegdyœ w Tatrach, jak niewielki kamyczek mo¿e obruszyæ potê¿n¹ lawinê.Takim w³aœnie kamykiem okaza³ siê œlub Natrêta, po nim bowiem zaczêli mnie opuszczaæ kolejni druhowie, co sprawi³o, ¿e wkrótce pozosta³em w wielkim mieœcie zupe³nie sam, tak jak przed piêciu laty.Najwiêkszym ciosem by³ oczywiœcie nag³y wyjazd Arnolda.Prze³o¿eni jego zakonu uznali, ¿e powinien zakoñczyæ studia w Barcelonie i tam¿e otrzymaæ tytu³ magistra.Choæ ¿egna³ siê ze mn¹ czule, opowiada³ jednak przy tym z przejêciem o wiosennych walkach byków, na które mia³ nadziejê zd¹¿yæ i o ewentualnym spotkaniu z Rajmundem Lullem, który zosta³ ju¿ zapewne rycerzem w s³u¿bie króla Aragonii.Odnios³em niemi³e wra¿enie, ¿e nasze rozstanie przynios³o mu swego rodzaju ulgê, jakby by³ nieco znudzony moim towarzystwem i nieustannym afektem.Po¿egnaliœmy siê jednak z nadziej¹, ¿e nieodgadniony los skrzy¿uje jeszcze w przysz³oœci nasze drogi, co te¿ mia³o siê ziœciæ.Mój rodak, Franko, tak¿e opuœci³ ju¿ Pary¿ z dyplomem w sakwie, aby obj¹æ na Œl¹sku „kapliczkê”, jak mówi³o siê wœród scholarów, to jest jak¹œ obfit¹ w dochody parafiê.Ja równie¿ mia³em niezad³ugo zdaæ odpowiedni egzamin, a chocia¿ z³o¿ono mi nawet propozycjê asystowania przy jakimœ uczonym doktorze, odmówi³em, czuj¹c, ¿e nie mam nic do roboty w mieœcie, gdzie zosta³em sam jak palec, wyj¹tkowy i niepodobny do innych.Siedzia³em pewnego ciep³ego, cichego i pustego popo³udnia w oknie mojej mansardy, grzej¹c siê leniwie na s³oñcu i s³uchaj¹c piosnki ulicznego grajka.Temps s’en vaEt rien n’ai fait,Temps s’en vientEt ne fais rien!S³owa te brzmia³y w moich uszach jak oskar¿enie obecnego nieróbstwa i zniechêcenia do ¿ycia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]